Co się dzieje z polskimi bankami? – zastanawiają się eksperci. W ostatnim roku rządów PiS gospodarka pogrążyła się w stagnacji, a nawet otarła o recesję. A banki wcale nie mają wysokich strat na udzielonych kredytach. Częściowo na to pytanie odpowiada bank PKO BP, a jego wiceprezes Piotr Mazur mówi, co zmieniło się w zarządzaniu ryzykiem.
/123RF/PICSEL
– Sektor nie napotkał na duży problem w obszarze ryzyka kredytowego – mówiła podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach partner w firmie doradczej KPMG Stacy Ligas.
Stało się tak pomimo, że od II kwartału 2022 roku aktywność w polskiej gospodarce zjeżdża w dół jak alpejczycy na trasie w Wengen. W 2023 roku załamała się konsumpcja z powodu szalejącej inflacji. Przez cały zeszły rok polska gospodarka urosła zaledwie o 0,2 proc. Był to najgorszy wynik od ponad 30 lat, czyli od czasu jak wyszła na prostą z potransformacyjnej recesji, nie licząc oczywiście 2020 roku – załamania spowodowanego pandemią i lockdownami.
Reklama
Ponieważ szok energetyczny i zakłócenia w łańcuchach dostaw mocno dotknęły gospodarkę Niemiec, polscy eksporterzy już w zeszłym roku zaczęli przeżywać spore problemy. To wszystko dzieje się przy utrzymujących się wysokich stopach procentowych, co już samo z siebie powinno pogorszyć spłacalność kredytów przez gospodarstwa domowe i firmy. A tu – nic. W polskich bankach spadają koszty ryzyka (to wysokość rezerw i odpisów związanych z niespłacanymi kredytami) oraz wskaźnik niespłacanych kredytów do całego portfela (NPL).
– Koszty ryzyka (banku w I kwartale tego roku) były na poziomie 17 punktów bazowych, co oznacza najniższy koszt od wielu kwartałów, może nawet od 10 lat – mówił na konferencji prasowej mBanku poświęconej prezentacji wyników za I kwartał prezes instytucji Cezary Stypułkowski.
Polskie banki mają dużo niespłacanych kredytów
Powiedzmy od razu – polskie banki mają od lat bardzo wysokie wskaźniki niespłacanych kredytów. Wskaźnik NPL na koniec ubiegłego roku – według danych Komisji Nadzoru Finansowego – wynosił 5 proc. i tyle samo na koniec lutego tego roku. Tymczasem w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego przeciętny wskaźnik złych kredytów wynosił na koniec 2023 roku 1,9 proc. – podaje Europejski Urząd Nadzoru Bankowego.
Różnicę widać gołym okiem. Banki w Grecji, na Cyprze, we Włoszech, a z naszego regionu – w Rumunii – uporały się już z górami złych kredytów pozostałymi po wielkim globalnym kryzysie finansowym z lat 2007-9 i późniejszym kryzysie zadłużenia w strefie euro. W całej Unii jeszcze w 2015 roku było to bez mała bilion euro. Teraz pozostała z tego ok. jedna trzecia. Dodajmy do tego, że europejski nadzór żąda od banków, aby ich wskaźnik złych kredytów nie przekraczał 5 proc. Choć na tle krajów Unii polskie banki mają bardzo wysoki wskaźnik NPL, to trzeba dodać, że sytuacja w nich wciąż się poprawia.
Największe polskie banki pokazują, że z sukcesami obniżają koszty ryzyka i oczyszczają portfele ze złych kredytów (poprzez ich sprzedaż lub sekurytyzację) mimo, że sytuacja gospodarki nadal nie jest najlepsza. PKO Bank Polski obniżył koszty ryzyka w I kwartale tego roku do 47 punktów bazowych z 59 pb rok wcześniej. Wskaźnik NPL w największym polskim banku zmniejszył się do 3,34 proc. z 3,74 proc. przed rokiem.
– Koszt ryzyka są pod kontrolą, ale co najważniejsze mamy nadal pozytywny trend – mówił na czwartkowej konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników banku za I kwartał tego roku jego wiceprezes ds. ryzyka Piotr Mazur.
Banki nie ucierpiały z powodu stagnacji
Kilka dni temu mający spory apetyt na ryzyko wśród największych polskich instytucji Santander Bank Polska podał, że jego koszty ryzyka spadły do 70 pb, a wskaźnik NPL obniżył się do 4,6 proc.
Tymczasem popyt na kredyt, szczególnie ze strony przedsiębiorstw, nadal jest niski. Według danych KNF do końca lutego tego roku portfel kredytów dla przedsiębiorstw w polskich bankach skurczył się w ciągu roku o 4,6 proc. Zwykle jest tak, że im starsze kredyty, tym gorzej się spłacają. A jeśli banki udzielają mniej kredytów, które na początku spłacają się lepiej – statystycznie rzecz ujmując – odsetek złych kredytów powinien rosnąć, a nie maleć.
Jak wytłumaczyć zatem fakt, że banki zmniejszają udział złych kredytów w portfelach, a ich koszty ryzyka maleją? Oczywiście, sprzedają niespłacane kredyty, sekurytyzują portfele, ale to nie cała tajemnica. Używają nowych technologii do zarządzania ryzykiem kredytowym i twierdzą, że jest to bardzo efektywne.
– Banki mają bardzo dobrze wykształcony proces zarządzania ryzykiem – mówiła podczas EKG Stacy Ligas.
Na czym to polega?
Piotr Mazur wyjaśnia w jaki sposób bank zawdzięcza technologiom obniżenie wskaźników złych kredytów i spadające koszty ryzyka.
– Przeszliśmy na nowa platformę technologiczną, która daje nam cenny czas. Kiedyś zastosowanie nowego modelu – a wdrażamy 80-90 zmian rocznie – zajmowało kilka miesięcy. Dziś jesteśmy w stanie zaimplementować zmianę modelu czy zmianę kalibracji w ciągu jednego tygodnia – powiedział.
O co w tym chodzi? Banki, na podstawie wiedzy posiadanej o kliencie, czy też grupie klientów, branży itp., muszą ocenić, jakie są szanse na to, że kredyt będzie dalej spłacał. Rozmaite dane makroekonomiczne, branżowe, ale też na temat klienta i jego transakcji układają specjalnie skonstruowany model matematyczny. Wyniki obliczeń pokazują czy istnieją jakieś zagrożenia dla spłaty kredytu, czy nie. Liczy się czas, bo bank ma szansę dużo „włożyć” do modelu nowe zmienne i szybciej zareagować na efekt obliczeń.
– Przełożyliśmy całą analitykę ryzyka na chmurę. Chmura daje nam nowe narzędzia i dużą siłę przetwarzania analitycznego, dzięki czemu możemy stosować bardziej zaawansowane narzędzia matematyczne – mówił Piotr Mazur.
Kiedy przyjdzie boom kredytowy
Ten sposób PKO BP do szacowania ryzyka stosuje już w przypadku 83 proc. kredytów gotówkowych, 61 proc. kredytów dla małych i średnich firm i ok 30 proc. hipotek.
– To daje możliwość poprawy i obniżania kosztów ryzyka. Co ważniejsze, robimy to również w korporacjach, wykorzystujemy big data do analizy transakcji naszych klientów, szczególnie w działalności handlowej. To nam bardzo pomaga – mówił Piotr Mazur.
I dodał, że bank na podstawie danych o kliencie i jego transakcji wie jakie są zagrożenia związane z jego sytuacją nawet wcześniej niż dyrektor finansowy przedsiębiorstwa.
Analiza ryzyka staje się szczególnie ważna w momencie, kiedy banki spodziewają się wzrostu popytu na kredyt. A spodziewają się go, bo firmy muszą inwestować w zieloną energię i automatyzację, jeśli chcą utrzymać swoją konkurencyjność i pozycję w łańcuchach dostaw. Unijne środki na realizację KPO mogą stać się bodźcem do inwestycji zwłaszcza w tych dziedzinach, które są też najbardziej potrzebne polskiej gospodarce. Przedsiębiorstwa będą z tych środków korzystać, ale będą je uzupełniać kredytem.
– Oczekujemy, że nasze wzrosty wolumenów (kredytowych) będą dwucyfrowe – mówił podczas EKG Szymon Midera, wiceprezes PKO kierujący pracami zarządu.
Po latach zapaści banki spodziewają się kredytowego boomu. I muszą do niego odpowiedzialnie podejść.
Jacek Ramotowski
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL