Miał zastąpić WIBOR, teraz może zostać „uśmiercony”? Są problemy

Z tej mąki nie będzie chleba. Niebawem miną dwa lata, jak premier rządu PiS Mateusz Morawiecki nakazał bankom zmienić wskaźnik służący do wyznaczania oprocentowania kredytów. A tu nic. Prawdopodobnie wybrany na nowy wskaźnik referencyjny WIRON zostanie niedługo uśmiercony i zostaniemy z niczym. Tak kończą się „reformy” wprowadzane pod przymusem. Zdjęcie

Prawdopodobnie wybrany na nowy wskaźnik referencyjny WIRON zostanie niedługo uśmiercony i zostaniemy z niczym /123RF/PICSEL

Prawdopodobnie wybrany na nowy wskaźnik referencyjny WIRON zostanie niedługo uśmiercony i zostaniemy z niczym /123RF/PICSEL Reklama

– Wszystko chyba zmierza w tę stronę, że WIRON zaprzestanie być opracowywany – mówi Interii rozmówca mający głęboką wiedzę o reformie wskaźników referencyjnych w wielu krajach, w tym także w Polsce. 

Dlaczego tak miałoby się stać? Jest kilka powodów. Dane dostarczane przez banki trzeba ciągle rewidować, bo okazuje się, że podawały je niezgodnie z metodologią. A to powoduje rewizję wskaźnika. Rewizje te są duże i jeśli powtarzałyby się w przyszłości, mogą stanowić problem. Jaki? O tym niżej.

Bank udzielający kredytu na stopę zmienną musi tę stopę zabezpieczyć. Do tego potrzebny jest rynek instrumentów pochodnych dla nowego wskaźnika. Takiego rynku nie ma. Próbowały go animować ING Bank Śląski i PKO BP. Poza jedną transakcją nic z tego nie wyszło.

Reklama

– To kluczowe, żeby wykształcił się rynek hurtowy oparty o tę stawkę, żeby na rynku swapów i można było zabezpieczać tę stopę – mówi wiceprezes mBanku ds. ryzyka Marek Lusztyn.

WIRON jest wskaźnikiem bardzo zmiennym. Zbyt zmiennym – uważa wielu specjalistów. To zwiększa ryzyko, zarówno dla banków, jak i dla kredytobiorców. Ale nie tylko. To także powód, dla którego rynek instrumentów pochodnych na WIRON trudno stworzyć. Pewnie znaleźliby się agresywni chętni do jazdy na takim rollecoasterze, ale przecież nie o to chodzi, żeby zapraszać spekulantów. 

W końcu wreszcie unijne rozporządzenie BMR, konstytucja wskaźników referencyjnych, mówi wyraźnie, że ten używany w umowach z konsumentami musi być zrozumiały. O ile konsumentowi można od biedy wyjaśnić na czym polega WIRON overnight (ON), to dużo większy problem stwarza wyjaśnienie stopy składanej. A ta właśnie ma być zapisywana w umowach kredytowych.   

Sprawy idą źle – nadzór chce wyjaśnień

Tajemnicą Poliszynela jest, że Komisja Nadzoru Finansowego prowadzi postępowanie administracyjne w co najmniej kilku bankach dostarczających dane do wyliczenia WIRON-u. Na czym polega problem? Dokonana w styczniu rewizja wskaźnika ujawniła, że niektóre banki przekazywały dane o transakcjach z innymi podmiotami niż przewidziane w metodologii WIRON-u. Przewiduje ona, że do wskaźnika liczą się tylko dane o depozytach dużych przedsiębiorstw. A tu okazało się – co potwierdził w styczniu administrator wskaźnika, GPW Benchmark – że wśród dużych znalazły się też mniejsze.

Na pozór sprawa wydaje się prosta – definicje dużego przedsiębiorstwa są jasne i przejrzyste. Dlaczego zatem banki się pogubiły? To właśnie próbuje wyjaśnić KNF. Ale banki nie lubią takich postępowań. Bardzo możliwe, że postępowanie KNF zniechęci je do brania udziału w panelu uczestników WIRON. Uczestnicy rynku mówią, że prawdopodobnie jeden za drugim zaczną się z kontrybuowania danych wycofywać.

– Nie zdziwiłbym się, gdyby banki złożyły wypowiedzenia w sprawie bycia dostawcą danych do WIRON-u – mówi Interii pytany ekspert.

To nie była pierwsza rewizja wskaźnika. Czy styczniowa rewizja była duża?

„Ogólnie rzecz biorąc, zmiany udziałów poszczególnych segmentów w Zasobie Transakcyjnym WIRON nie są drastyczne, natomiast ze względu na istotne różnice w średnim poziomie stóp transakcji w poszczególnych segmentach (…) wpływ tych zmian na poziom indeksu WIRON jest zauważalny” – przyznał administrator wskaźnika, GPW Benchmark w styczniowym sprawozdaniu.

Rewizje wskaźników referencyjnych zdarzają się nawet w najlepszej rodzinie – twierdzi KNF zapytana przez Interię jaki wpływ może ona mieć na umowy zawarte pomiędzy bankami a ich klientami. 

„Informacje o wpływie korekty błędów w danych wejściowych na wskaźnik referencyjny stopy procentowej nie są sytuacjami wyjątkowymi i funkcjonują na wielu rynkach” – napisała KNF w odpowiedzi na pytania Interii.

Co rewizja wskaźnika może oznaczać dla kredytobiorcy

Co w takim razie z umowami kredytowymi? Teoretycznie raty kredytów powinny zostać przeliczone na nowo. Nie wiemy ile takich kredytów jest. Jedynym bankiem, który udziela hipotek opartych o WIRON jest ING Bank Śląski.

Jesteśmy trochę jak samotny biały żagiel – mówi pytany o to przez Interię prezes ING BŚK Brunon Bartkiewicz, który był pierwszym przewodniczącym Komitetu Sterującego Narodowej Grupy Roboczej, odpowiedzialnej m.in. za wybór, wprowadzenie na rynek i rekomendacje dla banków związane z używaniem nowego wskaźnika. 

Bank odmówił nam natomiast informacji, ile takich kredytów udzielił.

– Wolumeny (kredytów na WIRON) są nieistotne – powiedziała pytana o to wiceprezes banku Bożena Graczyk.

Ale czy trzeba raty przeliczyć na nowo? Brunon Bartkiewicz powiedział, że rewizja nie miała żadnego wpływu na raty płacone przez klientów. Bo – teoretycznie – jeśli klient zapłacił ratę i odsetki wyliczone o WIRON w wysokości – powiedzmy – 4,88, a wskaźnik został zrewidowany w górę na 5,92, powinien bankowi różnicę dopłacić. I odwrotnie – przy rewizji „w dół” to bank klientowi powinien zwrócić nadpłacone pieniądze. Dużo to nie jest, ale każdy, kto spłaca 360 rat kredytu hipotecznego wie, że liczy się każdy grosz. Każdy bank, który ma kilkadziesiąt tysięcy kredytobiorców hipotecznych też rozumie, że każdy grosz się liczy.       

W każdym dniu naliczania odsetek klienci byli na plusie, a nie bank. Bank nie zamierza iść do klientów i „domagać się” czegokolwiek. Szczęśliwym trafem rewizje były jednokierunkowe. Chcemy, żeby miały jak najmniejszy charakter – dodaje Brunon Bartkiewicz.

Czy rewizje są zbyt częste? Czy są zbyt duże? To oczywiście kwestia do dyskusji.

Styczniowa rewizja to kompromitacja – mówi pragnący zachować anonimowość ekspert od rynku stopy procentowej.

Korekty są większe niż na dojrzałych rynkach i gdyby banki faktycznie udzielały masowo kredytów opartych na nowym wskaźniku już mielibyśmy pierwsze konflikty i spory. Choć odpowiedź KNF na pytania Interii zdaje się brzmieć, jakby nadzór bagatelizował problem, wszczęcie postępowania administracyjnego temu przeczy.   

Tomasz Mironczuk, którego Instytut Rynku Finansowego był administratorem alternatywnego Wskaźnika Kosztów Finansowania mówi Interii, że część odpowiedzialności ponosi tu sama Komisja, która teraz ściga banki.

– Powtarzające się błędy w danych wejściowych to dowód, że projekt nie był dobrze przygotowany. Nie przeanalizowano źródeł danych, nie zdiagnozowano tego ryzyka i nie stworzono jednoznacznych kryteriów podziału (czyli ścisłej definicji zasobu transakcyjnego) – mówi.

Narodowa Grupa Robocza konsultowała z KNF metodologię. KNF ją znała, a teraz nie przyznaje, że zaakceptowała dokument, który może być rozumiany błędnie, opacznie lub co najmniej niejednoznacznie. 

– Przegapili istotne ryzyko (…) To tak jakby postawili w gonitwie na jednego konia, który już na starcie złamał nogę – dodaje Tomasz Mironczuk.

Ryzyka związane z WIRON-em

Eksperci od początku podnosili kwestię, czy wskaźnik, tak skonstruowany jak WIRON, może służyć do transakcji banków z klientami detalicznymi. Przychodzi klient do banku i pyta o kredyt, a bank mu przedstawia ofertę, gdzie podstawą oprocentowania pożyczonych pieniędzy jest WIRON. A co to takiego – pyta klient. I o ile jeszcze stosunkowo łatwe do wytłumaczenia jest jak powstaje WIRON overnight, to sami wytrawni bankowcy się głowią nad definicjami stóp składanych. Wszystko to powoduje, że rośnie ryzyko prawne.  

– Banki dostrzegły, że definicja WIRON-u jest trudna – mówiłem o tym wielokrotnie. Operowanie wskaźnikiem, który jest procentem składanym jest trudne dla profesjonalistów, a my próbujemy go stosować dla klientów detalicznych – mówi Tomasz Mironczuk. 

Przyjrzeliśmy się zmienności wskaźnika WIRON. Jest ona bardzo duża, o czym pisaliśmy już w przeszłości. Z dnia na dzień potrafi spaść o 88,9 punktu bazowego (z 30 na 31 stycznia tego roku) by kolejnego dnia wzrosnąć o 78,9 pb. W okresie od stycznia do 25 marca różnica pomiędzy najniższym a najwyższym notowaniem WIRON-u ON wynosi aż 1,164 punktu proc.

Tak duża zmienności stawia nas w kategorii rynków takich jak Maroko – mówi ekspert od rynku finansowego z globalnej firmy doradczej.

Dodajmy, że rating Maroka to BB plus, o kilka oczek niższy niż Polski. BB plus to rating spekulacyjny. Oczywiście – stopa składana „wygładza” wahania, ale są one niepokojące. Także dla potencjalnego rynku instrumentów pochodnych. Zapewne przyciągnąłby on spekulacyjnych inwestorów, ale byłoby to zaprzeczeniem rynku zabezpieczeń. Na razie poza „testową” transakcją swapową ING BŚK z PKO BP nic nie wiadomo o istnieniu takiego rynku. Pytana o to KNF zapewniła, że dane o obrocie instrumentami pochodnymi na WIRON w roku ubiegłym poda do połowy tego roku.   

GPW Benchmark ogłosiła w marcu „Dokument konsultacyjny w sprawie zmiany metody opracowywania wskaźnika referencyjnego WIRON”. Chodzi w nim głównie o zmianę minimalnego wolumenu transakcji. Zamiast 1 mln zł miałoby to być 25 mln zł. To eliminowałoby automatycznie z zasobu transakcyjnego mniejsze przedsiębiorstwa, gdyż one po prostu nie składają tak dużych depozytów. Pytanie jest takie – czy zmiana metodologii nie jest równoznaczna ze zmianą wskaźnika?

Sprawa nie jest bagatelna, bo bankowe stowarzyszenie ISDA wymaga 5-letniego ogłaszania nowego wskaźnika, żeby można było wyznaczyć statystyczną różnicę miedzy nim a starym (w tym przypadku WIBOR) i dokonać transformacji umów na starym wskaźniku na umowy na nowym. Gdybyśmy mieli do czynienia z WIRON-em 2.0, zamiana kredytów (i innych instrumentów) z WIBOR na WIRON mogłaby nastąpić dopiero w okolicach 2030 roku. Przypomnijmy, że premier Mateusz Morawiecki obiecywał to już w 2023 roku. 

Jaka będzie podstawa oprocentowania kredytu

Co w takim razie będzie dalej? Całe zamieszanie z WIRON-em, które było w swoim czasie próbą zdominowania przez wolę polityczną rządu PiS skomplikowanej materii finansowej zapewne wcześniej czy później się skończy. Szczęśliwie Narodowa Grupa Robocza dała „drugie życie” stopie WIBOR, której od ponad ćwierć wieku używają banki w umowach kredytowych i według jej ostatniego stanowiska może być stosowana do 2027 roku. WIBOR ma wciąż tę samą podstawową wadę – brak transakcji na rynku. Wyliczana jest czysto teoretycznie. A tymczasem dokładnie 25 kwietnia zabije zegar: „bim-bom, straciliśmy już dwa lata”. I kto nas w te maliny wprowadził?

Można wciąż szukać nowego wskaźnika. Specjaliści spodziewają się, że gdy NGR uzna, iż WIRON nie nadaje się do reanimacji albo banki wycofają się z dostarczania danych, będzie nim opracowywana przez GPW Benchmark Warsaw Repo Rate, czyli WRR. Problem polega na tym, że wolumeny transakcji repo są w Polsce niewielkie i przy pechowym rozwoju sytuacji WRR może podzielić los WIBOR. To spore ryzyko.

Jak wskazywały banki spółdzielcze KNF doprowadziła do tego, że z rynku zniknął wskaźnik WKF odzwierciedlający cenę, jaką te instytucje płacą za depozyty przyjmowane na różne terminy, a zatem koszt ich finansowania. Banki wycofały się z dostarczania danych pod presją KNF, choć ta wcześniej udzieliła na ten wskaźnik licencji. Tomasz Mironczuk mówi, że jego zespół, o ile byłoby takie zapotrzebowanie, byłby gotów zbudować nowe wskaźniki referencyjne.       

Przypomnijmy, że niedługo po ujawnieniu skandalu związanego z manipulacjami stopą LIBOR, a więc już ponad dekadę temu eksperci Banku Rozliczeń Międzynarodowych ogłosili raport wzywający środowisko finansowe, a także banki centralne do tworzenia nowych wskaźników. I powiedzieli wyraźnie – powinno być ich wiele, to rynek wybierze, które przetrwają, a które odejdą w zapomnienie. Dodajmy, że ich uwagi co do tego czym powinien być wskaźnik uwzględnione zostały w rozporządzeniu BMR. Być może narzucony przez poprzedni rząd „monopol” GPW Benchmark stał się problemem, a nie rozwiązaniem problemu.

Deską ostatniego ratunku może być jeszcze stawka POLONIA, ogłaszana przez NBP. Ma ona swoje wady – nie jest wskaźnikiem w rozumieniu BMR i nie odzwierciedla kosztu pieniądza w gospodarce, lecz bieżące potrzeby płynnościowe sektora finansowego, a żyjemy w czasach jego nadpłynności. To stawka overnight, wiadomo więc, że stopy terminowe trzeba z niej matematycznie wyliczyć. POLONIA jest wysoce zmienna, ale pokazuje rzeczywiste transakcje. Ma też długą i weryfikowalną historię.

Pewne jest jedno – najpierw przez długie lata Polska nie była w stanie podjąć się reformy wskaźników referencyjnych, choć zrobiono to na wszystkich większych rynkach na świecie. Potem wola polityczna wepchnęła ją w ślepy zaułek. Teraz trzeba jakoś sensownie z niego wyjść. Bardzo trudno będzie wyjść bez współpracy z KNF i NBP.

Jacek Ramotowski   

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. ”Szczerze o pieniądzach”: Czas na kolej Polsat News

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *