Nawet 600 mln zł może kosztować polskie przewodnictwo pracom rady UE. Wkrótce ruszą pierwsze przetargi.
Polska sprawowała prezydencję w 2011 roku. Na zdjęciu: Viktor Orbán przekazuje przewodnictwo w radzie UE Donaldowi Tuskowi.
3,9 mln zł – tyle ma wynieść zapewnienie dostępu do saloników VIP na lotniskach wraz z transportem wewnątrz portów lotniczych w związku ze zbliżającą się prezydencją Polski w radzie Unii Europejskiej. Tak wynika z jednej z pozycji, którą zapisano w planie zamówień publicznych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na obecny rok. W rządzie ruszają pierwsze przetargi, dotyczące prezydencji, którą Polska obejmie w pierwszym półroczu 2025 roku.
Prezydencja oznacza przewodniczenie przez dany kraj posiedzeniom rady Unii Europejskiej, a objęcie jej przez Polskę jest naturalną konsekwencją przystąpienia do UE. Nie będzie to jednak tanie. Tak wynika z ogłoszonych już planów zamówień publicznych.
Szereg zamówień
KPRM zaplanowała łącznie osiem przetargów związanych z prezydencją, z czego największy opiewa na kwotę niemal 30 mln zł. Dotyczy „usługi organizacji i obsługi wydarzeń prezydencji”, a niewiele mniej, bo 24 mln zł, ma kosztować „usługa online dostosowania, szkolenia, wdrożenia oraz utrzymania systemu informatycznego do akredytacji uczestników spotkań w czasie prezydencji”.
Kancelaria Premiera chce jeszcze zamówić m.in. „zapewnienie kompleksowej obsługi rezerwacji hotelowych”, „usługę transmisji sygnału ze spotkań w trakcie prezydencji”, „przygotowanie i przeprowadzenie spotkań i konferencji”, a także wyposażyć sale konferencyjne i kupić materiały promocyjne. Łączna wartość zaplanowanych przetargów w KPRM to 71 mln zł.
Na tym nie koniec, bo np. Kancelaria Sejmu chce zamówić catering w związku z prezydencją, a Kancelaria Senatu – kupić sprzęt, m.in. audiowizualny, a także materiały reprezentacyjne. Przetargi dotyczące prezydencji zaplanowały też resorty sprawiedliwości, edukacji oraz Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Ten ostatni wyda 10 mln zł na wybór operatora organizacyjno-logistycznego do organizacji polskiej prezydencji.
Koszt prezydencji powinien zamknąć się w przedziale 500–600 mln zł
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, podsekretarz stanu w KPRM
Łączna wartość planowanych przetargów w rządzie i parlamencie to 84 mln zł, jednak to tylko kropla w morzu potrzeb, bo cała kwota wydana na prezydencję może okazać się wielokrotnie wyższa. – Koszt prezydencji powinien zamknąć się w przedziale 500–600 mln zł, jednak trudno wskazać go z dużą dokładnością, bo wiele umów jeszcze negocjujemy – mówi „Rzeczpospolitej” Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, podsekretarz stanu w KPRM, odpowiedzialna za organizację polskiej prezydencji w radzie UE.
Dodaje, że koszty powinny być porównywalne do tych, które towarzyszyły prezydencji w 2011 roku, powiększone o inflację. Wówczas prezydencja kosztowała nas 430 mln zł. Z uwzględnieniem inflacji byłoby to około 650 mln zł.
Powrót do przeszłości
W 2011 roku Polska sprawowała prezydencję po raz pierwszy i robiła to z rozmachem, prawdopodobnie dlatego, że rząd PO–PSL próbował w roku wyborczym pokazać, że jesteśmy liczącym się krajem. Prezydencję zainaugurował w Warszawie koncert z udziałem m.in. Manhattan Transfer, Michaela Boltona, Angie Stone i Dolores O’Riordan z The Cranberries, śpiewających hity polskiej muzyki rozrywkowej w przekładzie na angielski. To jednak było tylko jedno z wielu wydarzeń kulturalnych towarzyszących prezydencji. Odbyło się ich w sumie 1,4 tys. w kraju i na świecie.
Opinie Ekonomiczne Marcin Piątkowski: Wyzwania dla polskiej dyplomacji ekonomicznej
Obok tradycyjnych działań naszej ekonomicznej dyplomacji, takich jak promocja handlu czy wsparcie dla naszych firm za granicą, warto postawić przed nią cztery dodatkowe cele.
Miejsce miały też liczne inicjatywy polityczne, a przygotowaniom do prezydencji towarzyszyło duże zainteresowanie mediów. Szeroko dyskutowany był wybór logo prezydencji czy oficjalnych gadżetów – drewnianych bączków wystylizowanych na ubraną w ludowy strój lalkę.
Obecne prace nad prezydencją póki co nie budzą takiego zainteresowania, co nie oznacza, że się nie toczą. Np. w najbliższych tygodniach rząd ma przyjąć projekt ustawy, który pozwoli resortom i służbom uzyskać specjalne uprawnienia podczas przygotowań do prezydencji. Zaś przed miesiącem wiceszefowa resortu kultury Joanna Scheuring-Wielgus odbyła szereg spotkań w Brukseli, by omówić sprawy organizacyjne związane z prezydencją oraz program planowanych wydarzeń kulturalnych.
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka mówi, że prezydencja będzie wiązała się z dużym wysiłkiem organizacyjnym. – Prezydencja ma wymiar zarówno programowy, jak i kulturalno-promocyjny. Spodziewamy się około 40 tys. gości – dodaje.