Debata TVP kandydatów na prezydenta: Wyjątkowo chaotycznie o gospodarce

W telewizyjnej debacie kandydatów na prezydenta ich opinie na temat gospodarki brzmiały dość chaotycznie. Z jednolitą postawą zignorowali fakt, że prezydent w naszym kraju nie ma wpływu na kształtowanie polityki gospodarczej, a jedynie może ją utrudniać.
Debata TVP kandydatów na prezydenta: Wyjątkowo chaotycznie o gospodarce - INFBusiness

Foto: PAP/Marcin Obara

Krzysztof Adam Kowalczyk

Kampania przed wyborami prezydenckimi to u nas ogromna narodowa gra pozorów. Konstytucja nie przyznaje prezydentowi wielu uprawnień, dlatego kandydaci udają, że będą w stanie zdziałać wiele. Bezwstydnie obiecują wyborcom złote góry, a wyborcy udają, że im ufają.

W rezultacie kampania wyborcza zmienia się w coś pomiędzy konkursem piękności a bestiariuszem, chwilami przypominającym wodewil. Poniedziałkowa debata w TVP również nie odbiegała od tego schematu.

Debata prezydencka TVP: Trudne decyzje, czyli kulą w płot

Skupię się jedynie na wątkach gospodarczych, które są mi bliskie lub przynajmniej w pewnym zakresie dotyczących gospodarki. Pytany o trudne i niepopularne decyzje, które podjąłby jako prezydent, Szymon Hołownia zaproponował ustawę zakazującą używania smartfonów, na szczęście jedynie w szkołach. Marek Woch obiecał abolicję składek ZUS, Sławomir Mentzen – wprowadzenie konkurencji dla NFZ, a Magdalena Biejat – zwiększenie dostępu do kredytów na mieszkanie poprzez… ograniczenie zysków banków.

W mojej ocenie żaden z kandydatów nie zdał egzaminu, ponieważ najważniejszą prerogatywą prezydenta nie jest inicjatywa ustawodawcza, ale prawo wetowania ustaw lub kierowania ich do Trybunału Konstytucyjnego (o ile TK się odbuduje po latach smuty). Oczekiwałbym, że kandydaci przedstawią przykłady takich potencjalnych ustaw, których nie podpiszą, działając wbrew elitom i różnorodnym lobbystom. Tutaj jednak panowała pustka.

Wybory prezydenckie 2025: Wielkie deklaracje, czyli z motyką na słońce

W debacie łatwiej było snuć plany dotyczące wielkich spraw, wręcz wykraczających poza zasięg polityków, np. demografii. Kandydaci mają proste recepty na wyjście z kryzysu. Karol Nawrocki obiecuje ambitny program repatriacji Polonii, jakby efekty powrotów w ostatnich dwóch dekadach nie były rozczarowujące. Grzegorz Braun pragnie poprawić przyrost naturalny… wprowadzając antyaborcjonistów do Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Na szczęście pojawiły się również bardziej rozsądne propozycje – od otwierania darmowych żłobków i budowy przedszkoli (wzorem Warszawy – Rafał Trzaskowski) po wspieranie stabilnej pozycji zawodowej i dochodowej młodych (Magdalena Biejat). Ale jak to się odnosi do prerogatyw prezydenta?

Jedyny wyraźny podział: za Unią Europejską i przeciw

Pytanie o to, jak Europa powinna reagować na cła Donalda Trumpa, ujawnili bardzo wyraźny podział pomiędzy politykami prounijnymi (Trzaskowski, Biejat, Senyszyn), tymi, którzy solidaryzują się z Trumpem (Jakubiak), jawnych zwolenników wyjścia z UE (Braun), mniej jawnych (Mentzen) oraz miłośników „perspektywicznych rynków wschodnich”, w tym Rosji, jak określa to kandydat Maciak.

Problem w tym, że polityka celna w Europie należy do kompetencji Unii Europejskiej, której kierunek wyznaczają szefowie rządów zasiadający w Radzie Europejskiej wraz z Komisją Europejską. Podobnie jest z wieloma innymi programowymi postulatami przyszłych prezydentów/prezydentek. Mają one taką szansę na realizację, jak poparcie społeczne, którym dysponują ugrupowania stojące za kandydatami. To w większości przypadków liczone w ułamkach procenta.

Bezsilna głowa państwa

Nasza nieszczęsna konstytucja czyni z prezydenta bezsilną figurę, mimo że zostaje wyłoniony w trudzie narodu w wyborach bezpośrednich. Owszem, posiada inicjatywę ustawodawczą, ale to

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *