Pan Dominik czekał ponad trzy miesiące na ruch ws. „babciowego”. Po interwencji money.pl ZUS przyznał mu we wtorek prawo do świadczenia. Od miesięcy nie wiedział nawet, czy prawidłowo złożył wniosek. Wiceminister rodziny Aleksandra Gajewska przekonywała w Sejmie, że zatory wynikają z m.in. błędów w dokumentach.
Rodzic od miesięcy bez informacji ws. nowego świadczenia. ZUS odpowiada (East News, BURGER/PHANIE)
Na początku stycznia informowaliśmy w money.pl o zatorach w wypłatach świadczeń w sztandarowym programie rządu. W sprawie zadziałali posłowie opozycyjnego PiS, informując po kontroli poselskiej, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłacił do końca ubiegłego roku ok. 80 proc. należnych świadczeń w trzech formach „babciowego”.
Aktywny rodzic. Decyzja po ponad 90 dniach
W tej grupie wciąż nie ma pana Dominika, który zgłosił się do nas, skarżąc się na bierność instytucji. Jak podkreślił, starał się dochować wszelkiej staranności w składaniu wniosków w ramach dwóch różnych odmian jednego świadczenia.
Jako ojciec złożyłem dwa przysługujące mi wnioski: „Aktywnie w Domu” za październik, kiedy syn przebywał jeszcze pod moją opieką w domu i „Aktywnie w Żłobku” od listopada, ponieważ wówczas dziecko zaczęło uczęszczać do żłobka. Oba wnioski zostały złożone w oddzielnych terminach, tak aby się na siebie wzajemnie nie nakładały. Wnioski zostały zarejestrowane, o czym informuje Platforma Usług Elektronicznych ZUS i placówka ZUS, a ja wciąż czekam na wypłatę jakichkolwiek pieniędzy z obu programów, mimo że minęło już odpowiednio ok. 90 i 60 dni od ich złożenia – powiedział nam pan Dominik.
Nasz czytelnik potwierdził inny efekt wdrożenia „babciowego”. W międzyczasie stawki za czesne w żłobku poszły do góry, co przy braku decyzji ZUS o wypłacie świadczeń z miesiąca na miesiąc jedynie powiększyło koszty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Łzy i bezsilność wolontariusza z Kłodzka po powodzi. "To były straszne chwile"
W sprawie interweniowaliśmy u rzecznika ZUS Wojciecha Dąbrówki w piątek 10 stycznia. Problemów pana Dominika nie udało się wyjaśnić ani tego dnia, ani w poniedziałek 13 stycznia, mimo ponowienia pytań.
We wtorek dowiedzieliśmy się, że doszło do przełomu. „Zmienił się mój status na PUE z 'zarejestrowano’ na 'przyznano prawo do świadczenia’. Nie ma jeszcze daty planowanego terminu załatwienia sprawy, ale nie dostałem też odmowy, więc wszystko musiało być dobrze złożone. Dziękuję za interwencję, pewnie miała kluczowe znaczenie dla sprawy” – napisał do nas pan Dominik.
Zaznaczył, że sprawę realnie zakończy ruch żłobka, który w comiesięcznym rachunku uwzględni wsparcie państwa na czesne, a także zwróci koszty za poprzednie miesiące.
Wiceminister rodziny o problemach ws. „Aktywnego Rodzica”
9 stycznia w Sejmie wiceszefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska mówiła, że „każdy rodzic ma szansę dane poprawić, uzupełnić i by to świadczenie do niego wpłynęło, by nie stracił przez to, że popełnił jakiś błąd”. Pan Dominik nie miał jednak nawet takiej opcji, gdyż przez miesiące jego wniosek był zaledwie zarejestrowany.
– Skąd rodzic czy żłobek mają wiedzieć, że popełnili jakiś błąd we wniosku, jeśli ZUS w takich przypadkach nie informuje wnioskodawcy o rodzaju błędu? Część rodziców, tak jak ja, od 3 miesięcy nie dostało nawet decyzji na PUE o przyznaniu środków lub jakiejkolwiek informacji o możliwości uzupełnienia lub poprawienia danych – podkreślał we wcześniejszej rozmowie z money.pl pan Dominik.
Zobacz także:
Setki wniosków o nowe świadczenie. ZUS podzielił się pierwszymi danymi
Gajewska mówiła, że od momentu startu świadczenia do 7 stycznia złożono do ZUS ponad 461 tys. wniosków na ponad 469 tys. dzieci. – Do załatwienia jest wciąż 18 proc. wniosków, w tym tych z 2024 roku – przyznała wiceminister. – Nie wystarczy samo posiadanie dziecka, ZUS musi zweryfikować poziom aktywności zawodowej rodziców. Przy „Aktywnym Rodzicu” świadczenie wypłaca się za miesiąc poprzedni – w grudniu za listopad – wyjaśniała Gajewska.
Wspomniała też o błędach, które powodują opóźnienia w wypłatach. Chodzi na przykład o zawnioskowanie przez dwoje rodziców o „babciowe” na to samo dziecko, ale i sytuację, w której rodzic złożył wnioski o dwa różne świadczenia jednocześnie. To przekłada się na dodatkowe postępowanie ZUS.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz money.pl