Od czasu amerykańskich wyborów, które doprowadziły do prezydentury Baracka Obamy, narzędzia sztucznej inteligencji były wykorzystywane w polityce, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Są tutaj, aby pozostać, stwierdziła dr hab. Aleksandra Przegalińska, profesor Akademii Leona Koźmińskiego (ALK) w Warszawie.
Zapytany o rolę sztucznej inteligencji w polityce, pracownik naukowy Katedry Zarządzania w Network Society na Akademii Leona Koźmińskiego odpowiedział, że zespoły kampanii wykorzystują przede wszystkim różne modele sztucznej inteligencji do analizowania wyborców i tworzenia dostosowanych narracji lub komunikatów.
„Tak było już wcześniej. Od czasu pierwszych wyborów, które doprowadziły Obamę do prezydentury, takie narzędzia były wykorzystywane zarówno w celach korzystnych, jak i szkodliwych. Są tutaj, aby pozostać” – podkreśliła.
Ponadto wspomniała, że sztuczna inteligencja generatywna — która może tworzyć teksty, obrazy, muzykę lub filmy — jest wykorzystywana w satyrze politycznej, a częściowo także w „brudnym PR-ze” mającym na celu zniesławienie kandydatów z przeciwnych partii.
„Jeśli przyjrzysz się Stanom Zjednoczonym, osobą, która najbardziej wykorzystuje generatywną sztuczną inteligencję, jest Donald Trump. Nie po to, by wyśmiewać innych, ale by promować siebie” – podkreślił profesor z ALK.
„Przedstawia wizję przyszłości Gazy z hotelem Trump Tower. Przedstawia siebie jako papieża. Wykorzystuje sztuczną inteligencję jako proste narzędzie promocyjne” – zauważył badacz.
W innym podanym przez nią przypadku wykorzystano czyjś głos w celu stworzenia wprowadzającego w błąd oświadczenia.
„Prawdopodobnie dotyczyło to głosu kandydata i ówczesnego prezydenta (Joe) Bidena, który został sklonowany. Następnie wzywano ludzi, aby odwieść ich od udziału w wyborach, wykorzystując głos Bidena” – opowiadała.
W jej analizie „niestety, sztuczna inteligencja będzie szeroko wykorzystywana w nieuczciwych kampaniach, promocjach, tworzeniu polityki i kierowaniu”.
pasek/ arw/ amac/