Według prokuratury, środki na zablokowanych rachunkach bankowych Cinkciarz.pl nie pokrywają roszczeń klientów. W pełnej kąśliwej retoryki odpowiedzi spółka zarzuciła śledczym, że zupełnie ignorują jej "ogromne aktywa, gigantyczny potencjał dalszego rozwoju i potężne roszczenia". Jej oświadczenia nie poruszają jednak kluczowej kwestii.
8 stycznia Prokuratura Regionalna w Poznaniu podała, że ze wstępnych ustaleń wynika, iż szacowana kwota środków zablokowanych na 328 rachunkach kantoru Cinkciarz.pl nie pokrywa całości roszczeń zgłoszonych dotychczas przez pokrzywdzonych. Do prokuratury wpłynęło dotąd w tej sprawie 800 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa. Liczba klientów Cinkciarz.pl miała tymczasem wynosić ok. 1 miliona osób.
9 stycznia kantor odpowiedział długim oświadczeniem, uderzając w urzędników oraz władze. Spółka nie zaprzeczyła informacjom podanym przez Prokuraturę, skupiając się na swoim "gigantycznym potencjale dalszego rozwoju", "ogromnych aktywach" i "niewidzialnych skarbach". Cinkciarz nadal nazywa się też "jedną z najbardziej perspektywicznych firm w swojej branży", której potencjału "najwyraźniej wolą nie dostrzegać polskie władze".
"W Polsce wciąż szuka się dziury w całym i rozprawia o zadłużeniach"
"Zachodnie rynki dawno zrozumiały, że prawdziwą wartością spółek high-tech nie są mury czy maszyny, ale patenty, algorytmy, software i zespół ekspertów. To wszystko posiada firma Cinkciarz.pl. Wymienione „niewidzialne skarby” rozpalają wyobraźnię inwestorów w Dolinie Krzemowej, gdzie jednym podpisem można przyciągnąć setki milionów dolarów. Tymczasem w Polsce wciąż szuka się dziury w całym i rozprawia się o zadłużeniach, jakby to był jedyny wyznacznik siły finansowej. Brzmi jak mentalny powrót do epoki kalkulatorów z PRL. Polska wycenia spółki technologiczne jak wtedy, a świat już dawno liczy miliardy na innowacjach. To czysty sabotaż rozwoju" – czytamy w oświadczeniu zarządu Cinkciarz.pl.
Jak wynika z naszej analizy finansów grupy Conotoxia Holding, właściciela kantoru Cinkciarz.pl, 31 grudnia 2024 r. miał upłynąć jej termin spłaty pożyczek odnawialnych na kwotę 133 mln zł. Zarząd spółki do tej pory nie odpowiedział naszej redakcji na pytania dotyczące tego długu i możliwości jego spłaty, które otrzymał od nas w połowie grudnia.
"Niewidzialne skarby", o których czytamy w oświadczeniu Cinkciarz.pl, nie rozpaliły tymczasem wyobraźni inwestora, którym według money.pl zarząd spółki chciał uczynić Narodowy Bank Polski. Jak donosił portal, pod koniec września spółka poprosiła NBP o udzielenie jej pożyczki w kwocie od 100 do 500 mln zł oraz kredytu inwestycyjnego na kwotę od 100 do 300 mln zł.
Cinkciarz.pl wspomina w oświadczeniu o trzech trwających postępowaniach sądowych opiewających łącznie na ok. 100 mln zł. Jak czytamy, "nawet potencjalne częściowe rozstrzygnięcie na korzyść firmy będzie oznaczać przychód znacznie wyższy niż wszelkie zgłaszane roszczenia ze strony użytkowników". Czy to plan firmy na pozyskanie środków, żeby spłacić klientów?
Ogromne aktywa i jeszcze większa wycena
"(…) prokuratura brnie w twierdzenia, że właściciel rzekomo działał na szkodę użytkowników, podczas gdy wycena całego holdingu sięgała kilku miliardów złotych. Utrzymywanie takiej wersji jest zwyczajnie niedorzeczne. Trudno uciec od wrażenia, że osoby prowadzące śledztwo powinny przypomnieć sobie podstawy matematyki na poziomie pierwszych klas szkoły podstawowej, aby nie wystawiać się na śmieszność w oczach opinii międzynarodowej" – opisuje zarząd Cinkciarz.pl
Kantor podkreśla, że wycena całego holdingu sięgała kilku miliardów złotych, tymczasem w tekście "Cinkciarz bez twarzy" Forbes zwracał uwagę, że średni mnożnik przy wycenie fintechu związanego z płatnościami to 4,5-krotność przychodu. W 2023 roku przychód Cinkciarz.pl wyniósł 68 mln zł, a Conotoxii ok. 18 mln zł, co daje łącznie 86 mln zł. Zgodnie z tym, wycena holdingu powinna być zatem o wiele niższa niż uważa jego zarząd.
Przechodząc do ogromnych aktywów, o których wspomniano komunikacie spółki, w sprawozdaniu finansowym Conotoxia Holding za 2023 rok, aktywa trwałe wyceniono na 1,5 mln zł. Stan wartości niematerialnych i prawnych na koniec tamtego okresu miał wynosić natomiast 32 mln zł.
"Nielegalne działania prokuratury"
Cinkciarz.pl pozostaje na stanowisku, że powstałe wokół niego zamieszanie, to efekt wrogich działań banków, Komisji Nadzoru Finansowego i prokuratury, która zdaniem kantoru szuka "kozła ofiarnego", żeby zatuszować błędy KNF. Mało tego, spółka twierdzi, że funkcjonariusze CBŚP ukradli podczas przeszukania nieruchomości jej prezesa dane dostępowe do posiadanych przez niego prywatnie 492 bitcoinów (ok. 200 mln zł).
Klienci kantoru czekają tymczasem na wypłatę pieniędzy. Niektórzy już 3 miesiące. Cinkciarz zaproponował im ugody z odsetkami na kwotę 19,25 proc. w zamian za przedłużenie spłaty o rok lub półtorej. Nie brakuje jednak osób, które sięgają po sądowe zabezpieczenia i prawników. Jak skończy się ta historia? Bankructwo, upadłość, restrukturyzacja? – "nie bierzemy w ogóle pod uwagę takiej opcji" – zarzeka się zarząd Cinkciarz.pl.
O co w tym chodzi?
Używane przez kantor figury retoryczne, inwektywy jak "mentalny powrót do epoki kalkulatorów z PRL" i kierowanie śledczych do pierwszych klas szkoły podstawowej, "żeby przypomnieli sobie podstawy matematyki", nie powinny odwracać uwagi od kluczowego pytania, które brzmi tak samo od wielu miesięcy: ile pieniędzy należących do klientów przetrzymuje Cinkciarz.pl i dlaczego dotąd ich nie zwrócił?
Jako internetowy kantor, tego rodzaju spółka nie ma prawa operować na rezerwie cząstkowej. Środki wpłacone przez klientów powinny znajdować się co do grosza na jej rachunkach i nie zmienia tego odebranie licencji na świadczenie usług płatniczych, konkurencja ze strony banków, czy kontrole Komisji Nadzoru Finansowe.
Zdaniem prokuratury na zablokowanych kontach nie ma środków odpowiadających skromnych 800 roszczeniom, które stanowią kroplę w morzu klientów spółki. Gdzie są pieniądze, co się stało i co powstrzymało kantor w ich oddaniu prawowitym właścicielom? Czy również tutaj zawinił KNF, banki, a może pieniądze zostały skradzione przez funkcjonariuszy CBŚP tak jak (podobno) bitcoiny prezesa spółki?