Mount Everest to niekwestionowany król Himalajów, do którego ustawiają się kolejki. Padł jednak ofiarą swojej popularności. Kto nie chce stać w godzinnej kolejce do szczytu, przenosi się na najbardziej zabójczą górę. Samo zezwolenie na wspinaczkę na K2 kosztuje średnio 48 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć koszty podróży, wynajmu przewodników i Szerpów.
K2 – najpiękniejsza, najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna góra. Przyciąga jak magnes swoim bajkowym wręcz wyglądem, ucieleśniającym dziecięce marzenia o szczytach. I choć zginąć można na każdej górze – także w Karkonoszach – to od lat właśnie K2 przyciąga śmiałków. Być na szczycie Everestu widziane jest teraz jako "tylko szpan", a K2 stawia wspinaczy wśród panteonu górskich półbogów. Na jej szczyt dotarło bowiem 300 wspinających się, a zginęło ponad 80 osób. "To zupełnie inna liga" – napisał w książce "K2: Życie i śmierć na najbardziej niebezpiecznej górze" Ed Viesturs. Hipnotyzuje i przeraża jednocześnie.
Ceny wyższe niż na Evereście
Jedno na sześć wejść kończy się tragicznie – to jednak nie odstrasza bogaczy żądnych wrażeń, którzy z Mount Everestu zaczynają przenosić swoje zabawki, by wejść na K2. Komercyjna wyprawa na K2 trwa około dwóch miesięcy. Na sam atak na szczyt potrzebne jest minimum 4-5 dni okna pogodowego (np. w przypadku Broad Peak wystarcza 3). Średnio taki wypad na K2 kosztuje około 75 tys. zł (korzystając np. z amerykańskiej firmy). Oczywiście można znaleźć i droższe, w których cenie mieści się m.in. Wi-Fi, gorące prysznice raz dziennie, ogrzewanie w bazie, namiot tylko dla siebie i zachodnia żywność (gdyż jak zauważają niektórzy organizatorzy ekspedycji: "żywność w Pakistanie nie służy obcokrajowcom"). W takim przypadku trzeba jednak wydać ponad 250 tys. zł.
Skąd ceny wyższe niż na Evereście? Przede wszystkim trzeba do K2 dojść – w skwarze lub mrozie, pokonując rzeki i lodowiec Baltoro. Nie ma na nim rozsianych kafejek i hosteli jak w Nepalu. Po założeniu obozu klienci wypraw rozpoczynają aklimatyzację, ale i ona nie przypomina tej z najwyższej góry świata. Przede wszystkim na Evereście robi się w miarę "bezpiecznie" po pokonaniu szczelin i seraków lodowca Khumbu i zmierza się cały czas w górę. Na K2 niebezpiecznie jest cały czas, a chodzi się i w górę, i w dół, zawsze stromo, często wisząc w ekspozycji na samych linach.
Na ostatnim odcinku przed szczytem góra stawia "pułapki". Szyjka Butelki to miejsce, w którym kilka godzin nad wspinaczami wisi potężny serak. Temperatury także nie pomagają – w nocy znacznie poniżej zera, gdy tylko wzejdzie słońce, podskakują "na plus", co powoduje, że wspinacze czasami walczą na swojej drodze z "wodospadami". Do tego trzeba dodać nieprzewidywalność Karakorum – jak mawiają podróżnicy: "pogoda tam potrafi wariować" i wszelkie prognozy są raczej traktowane jak luźne wytyczne.
Korki wspinaczy już nawet na K2
Te koszty jednak nie odstraszają poszukiwaczy wrażeń. W samym 2022 roku wykupiono aż 207 pozwoleń. To odbiło się na "jakości wspinaczki". Podobnie jak na Mount Evereście chcący osiągnąć szczyt czekali w kolejce – zakorkowali się w niebezpiecznym miejscu na wąskim przesmyku lodu.
Himalaiści przestrzegają, że ani K2, ani Everestu nie należy postrzegać w kategoriach atrakcji turystycznej. – To gra w rosyjską ruletkę z górami – skomentowała brytyjska wspinaczka Adriana Brownlee dla "Daily Mail".
– K2 stało się niemal niemożliwą misją, walcząc nie tylko z lawinami, spadającymi kamieniami, ale i z tłokiem – dodaje.
Wypadki śmiertelne zdarzają się na K2 częściej niż na innych ośmiotysięcznikach. Teraz do ogólnych niebezpieczeństw, które czyhają na śmiałków, dołączyły kolejne. Tłum spowodował, że prawdopodobieństwo wypadku znacznie wzrosło, a w razie kłopotów odpowiedzialność się rozmywa, więc paradoksalnie będący w tarapatach ma mniejsze szanse na uzyskanie pomocy, jak miało to miejsce w zeszłym roku.
Alpiniści byli krytykowani za rzekome przekroczenie umierającego pakistańskiego pomocnika podczas próby bicia rekordu świata. Mohammad Hassad leżał w stanie ciężkim 400 metrów od szczytu, gdy poszczególni członkowie wyprawy robili krok tuż nad jego głową, by osiągnąć K2. Następnie już nawet tego nie musieli robić, gdyż ześliznął się on ze szlaku i zaplątał w liny. Na nagraniu widać, że jedna osoba stara mu się pomóc, podczas gdy reszta, jak określił Austriak Philip Flaeming, "wszyscy inni pchają się w stronę szczytu […] Nie przeprowadzono nawet próby akcji ratunkowej, chociaż na miejscu byli obecni i przewodnicy górscy i Szerpowie". Jego zdaniem "gdyby [umierający – przypis red.] był mieszkańcem Zachodu, natychmiast próbowałoby go ściągnąć w dół, a tutaj nikt nie czuł się za tego człowieka odpowiedzialny". I skwitował, że "coś takiego byłoby nie do pomyślenia w Aplach". Uczestnicy wypraw bronili się, mówiąc, "że zrobili wszystko, co mogli".
Climbers crossing the most dangerous part of K2; The Bottleneck & the laying man in black & yellow dawn suit is reportedly Muhammad Hassan from Tissar Skardu, who died there and 130 climbers crossed over his body on ascent & descent.
This is gift of commercial climbing #Climbing pic.twitter.com/m7J22AvqtJ— The Northerner (@northerner_the) August 5, 2023
W podobnych słowach wypowiada się włoska himalaistka Tamara Lunger: "alpinizm, kiedyś trochę romantyczny, zmierza w kierunku, który jest dla mnie po prostu chory i okropny". Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że "równie dobrze mógłby znajdować się na Księżycu" – tak opisał akcję ratunkową w strefie śmierci Roba Halla, który ze swoim klientem utknął w pobliżu Uskoku Hillary'ego 1996 roku zapisał się jako jeden z najtragiczniejszych sezonów na Evereście.
K2 to "dzika góra, która próbuje Cię zabić"
Określenie to wymyślił amerykański alpinista George Bell, który tak skomentował swoją próbę zdobycia szczytu. Nie ma się czemu dziwić. W lecie K2 to stromy stok śnieżny z elementami skał. Zimą całość jest pokryta szarym lodem. To powoduje, że znaczna część wspinaczki musi się odbywać na przednich zębach raków, co stanowi wyzwanie nie tylko dla całego organizmu, ale i dla "płonących" łydek, jak w wywiadzie dla "Plus Minus" określił himalaista Rafał Fronia.
Słowem, góra dysponuje całą gamą środków, które mogą człowieka uśmiercić. Należą do nich:
- położenie – to najbardziej wysunięty na północ ośmiotysięcznik, a co za tym idzie – ma panować na nim dodatkowo unikalny mikroklimat. Normalnie strefa śmierci jest liczona od około 8 tys. m n.p.m. W przypadku K2 do czynienia mamy już na poziomie 6,7 tys. m n.p.m., na którym dochodziło do wystąpienia chorób wysokościowych nawet u dobrze zaaklimatyzowanych doświadczonych himalaistów. W ten strefie ciało człowieka nie jest w stanie się regenerować, a do tego zbyt małe stężenie tlenu może doprowadzić do śmiertelnego obrzęku płuc (w praktyce alpinista się topi) i jeszcze bardziej śmiertelnego obrzęku mózgu, który doprowadza do zaburzeń równowagi i błędnej oceny sytuacji,
- prąd strumienowy – na K2 wieje bez przerwy (zdmuchuje nawet całe obozy), czasami dochodząc do 200 km/h,
- za wiatrem idzie temperatura. Latem waha się od minus 12 do minus 45, ale z powodu wiatru odczuwalna wynosi nawet minus 60 stopni C, na którą nie pomagają nawet najlepsze ubrania,
- Komin Hause'a – to odpowiednik everestowego uskoku Hillary'ego, czyli punktu, w którym trzeba w ekstremalnej wysokości użyć technicznych umiejętności wspinaczkowych, by pójść wyżej. Jednak to nie wszystko. Dodatkowo trudnym i stromym miejscem jest Czarna Piramida,
- lawiny: śniegu i kamieni, i śniegu i kamieni jednocześnie (takim odłamkiem skał został uderzony m.in. Adam Bielecki czy Dariusz Załuski).
W takich warunkach ciężko jest ustać, a co dopiero się wspinać.