Gdzie się podziało 250 milionów złotych? „Spółka została wyczyszczona do ostatniego grosza”

Akcje Aforti Holding pozostawały w obrocie na NewConnect przez 12 lat. Spółka sponsorowała Lecha Poznań, w jej radzie nadzorczej zasiadał były prezes polskiej giełdy, a przychody, którymi chwaliła się w sprawozdaniach, stawiały ją w czołowej 200 polskich firm. Być może już na początku stycznia dowiemy się, czy była piramidą finansową.

Gdzie się podziało 250 milionów złotych? "Spółka została wyczyszczona do ostatniego grosza"

fot. Everett Collection / / Shutterstock

W październiku do Aforti Holding wkroczył ustanowiony przez sąd zarządca przymusowy Marcin Kubiczek, który ma prześwietlić finanse spółki i ustalić, dokąd trafiło 250 mln zł zebrane od inwestorów. Grupa świadcząca usługi wymiany walut, faktoringu, pożyczek i windykacji dla małych i średnich przedsiębiorstw działała, finansując się niemal wyłącznie poprzez sprzedaż weksli inwestycyjnych oprocentowanych do 17%. Odsetki swoim pożyczkodawcom, będącym w większości indywidualnymi inwestorami, przestała spłacać na początku 2023 r.

Niedługo później, w czerwcu 2023 r., giełda wstrzymała obrót akcjami Aforti Holding. Stało się tak przez brak dostarczenia sprawozdania za 2022 r. Spółka nie przedstawiła go do tej pory. Wciąż nie znalazł się żaden biegły rewident, który chciałby podpisać się pod jej raportem, ponieważ Aforti nie udostępnia nikomu z zewnątrz pełnego wglądu do swoich finansów.

Na początku 2022 r. Polska Agencja Nadzoru Audytowego złożyła do prokuratury zawiadomienie, że podczas kontroli w spółce dostrzeżono możliwe znamiona zjawiska piramidy finansowej. Głównym wątkiem toczącego się śledztwa jest podejrzenie oszustwa względem inwestorów Aforti na kwotę ok. 280 mln zł w okresie od 2019 r. do czerwca 2023 r.

W sierpniu 2023 r. UOKiK ukarał Aforti za sprzedaż weksli grzywną w wysokości blisko 800 tys. zł. Miesiąc wcześniej jedna ze spółek należących do grupy trafiła na listę ostrzeżeń publicznych KNF.

Zarządca szuka 250 mln złotych

– Jeśli biegły rewident odmawia wydania opinii i wypowiada spółce umowę, bo ta nie przedstawia podstawowych dokumentów inwentaryzujących jej stan finansowy i odmawia biegłemu rewidentowi dostępu do wyciągów bankowych, to z dużym prawdopodobieństwem ta spółka ma coś do ukrycia – ocenia Marcin Kubiczek, przymusowy zarządca w spółce Aforti Holding.

Zarządca przymusowy mówi, że rachunki bankowe i kasa Aforti Holding są puste. – Spółka została wyczyszczona do ostatniego grosza – komentuje i zastrzega, że nie może na tym etapie ujawnić dodatkowych informacji, ale pojawiły się pewne tropy mogące wskazywać, dokąd trafiła przynajmniej część z 250 mln złotych, na które szacuje zobowiązania spółki względem wierzycieli.

– Moja legitymacja, którą otrzymałem od sądu upadłościowego, daje mi jako zarządcy przymusowemu bardzo szerokie uprawnienia. Przejrzymy teraz rachunki bankowe do kilku lat wstecz i będziemy krok po kroku analizować, dokąd te pieniądze poszły. Trzeba ustalić przepływy. Sąd dał nam na sporządzenie raportu dużo czasu. Termin upływa 7 stycznia – mówi Marcin Kubiczek.

Reaktywna obrona

2 maja 2024 r. Aforti otrzymało pismo o złożeniu przez wierzyciela wniosku o ogłoszenie upadłości. Spółka poinformowała o tym fakcie w komunikacie ESPI dopiero miesiąc później, na początku czerwca, w momencie gdy sąd wprowadził do spółki swojego tymczasowego nadzorcę – Marcina Kubiczka.

Wierzycielem, który wniósł o ogłoszenie upadłości Aforti Holding, był ZUS. Spółka nie płaciła składek na ubezpieczenie społeczne i do maja 2024 roku jej zobowiązania z tego tytułu sięgnęły 296 tys. zł. Najstarsze zaległości pochodzą z końca 2019 roku. Roszczenia względem Aforti ma też Mazowiecki Urząd Skarbowy, który jest jednym z największych wierzycieli spółki, domagając się od niej 8,85 mln zł z tytułu zaległych podatków.

Mniej więcej w tym samym czasie, w którym sąd wyznacza tymczasowego nadzorcę dla Aforti Holding, spółka zaczyna szukać ochrony przed ogłoszeniem upadłości i otwiera postępowanie restrukturyzacyjne. W ramach układu, który proponuje wierzycielom, obiecuje oddać im wszystkie pieniądze, ale bez odsetek i w 12 nierównych kwartalnych ratach, których wypłata rozpocznie się 2 lata po zatwierdzeniu układu przez sąd. Kwota pierwszej raty miałaby wynosić 1% wierzytelności, drugiej 2%, a ostatniej 24%.

Jak Aforti zamierza zdobyć środki na spłatę długów? W planie restrukturyzacyjnym, który opiera się na uznaniowej wycenie rynkowej grupy na ok. 400 mln zł, praktycznie jedynym źródłem finansowania jest "zysk z tytułu rozchodu aktywów finansowych", a dokładniej sprzedaż akcji Aforti.Biz lub Aforti Collections. Spółka prognozuje, że w scenariuszu bazowym zarobi w ten sposób na czysto 150 mln zł do 2029 roku. W optymistycznym wariancie zysk netto sięgnie w tym czasie 166 mln zł. 

Nadzorcą układu jest mecenas Paweł Lewandowski, który występuje w tej samej roli również w spółce Assay ASI. Ona również sprzedawała weksle inwestycyjne, znalazła się na celowniku prokuratury i szuka ochrony przed wierzycielami. Więcej na jej temat pisaliśmy na Bankier.pl w tekście “Zaufali, zainwestowali, stracili. Czy spółka Assay była piramidą finansową?”.

Wierzyciele powiedzieli "tak" 

We wrześniu wierzyciele głosują za układem, o czym pisaliśmy w tekście “Układ, śledztwo i setki milionów. Czy w Aforti doszło do cudu nad urną?". W głosowaniu bierze udział 710 spośród 1080 wierzycieli spółki, z czego 523 opowiada się za układem (przeciwko są m.in. ZUS i skarbówka). Pracownicy firmy mieli dzwonić do wierzycieli, namawiając ich do poparcia układu. Perspektywa oddalonej w czasie, jednak pełnej spłaty, przekonała wielu z nich.

Spółce sprzyja szczęście. By przyjąć układ, musiało opowiedzieć się za nim dokładnie 66,66% sumy wierzytelności przypadającej wszystkim głosującym, więc zadecydowała różnica 0,34%, przy 81 głosach uznanych za nieważne. Aforti triumfuje, chociaż do zatwierdzenia przegłosowanego układu potrzebne jest teraz jego zatwierdzenie przez sąd.

Radość spółki nie trwa jednak długo. 14 października dowiaduje się, że sąd ustanawia nad nią zarządcę przymusowego bez możliwości odwołania. Decyzja jest podyktowana faktem, że Aforti, zarządzane de facto jednoosobowo przez prezesa i głównego akcjonariusza Klaudiusza Sytka, nie udostępnia tymczasowemu nadzorcy dokumentów potrzebnych do sporządzenia raportu o stanie jej finansów oraz nie wykonuje zarządzeń.

W rezultacie Marcin Kubiczek z tymczasowego nadzorcy sądowego staje się zarządcą przymusowym spółki. Sąd zatwierdza jego wniosek w tej sprawie już kilka dni po jego złożeniu. Pomimo że zgodnie z werdyktem Aforti nie przysługuje żadne odwołanie, spółka złożyła zażalenie i wniosek o uchylenie decyzji w sprawie ustanowienia zarządcy.

Układ czy upadłość?

– Widzę trzy przeszkody na drodze do zatwierdzenia tego układu. Pierwszą: nie ma sprawozdań finansowych, to jest kwestia formalna. Drugą: nie ma jakiegokolwiek realnego, zaudytowanego źródła finansowania tego układu. Trzecią: nie wiemy, na co zostały rozdystrybuowane pieniądze z Aforti Holding – komentuje Marcin Kubiczek.

– Nie wiemy, dlaczego nadzorca układu, pan Paweł Lewandowski, wycenia aktywa spółki na 400 mln złotych. Ja na dziś wyceniam je w najlepszym wypadku na zero. Inaczej mówiąc, można spodziewać się gigantycznej straty, co znacząco utrudniłoby ogłoszenie upadłości. Ponieważ upadłość nie jest dla bankrutów, tylko dla tych, którzy mają pieniądze na koszty postępowania – komentuje Marcin Kubiczek. – Dobrzy prawnicy kosztują, ale ich zatrudnienie zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu postępowania upadłościowego. Mogę pochwalić się wieloma postępowaniami, w których osiągnęliśmy 100% zaspokojenia wierzycieli dzięki pomocy bardzo dobrych prawników – dodaje.

Otwartym pozostaje pytanie na temat tego, od jak dawna w spółce działo się źle i czy nie powinna była ogłosić upadłości lata temu. W 2020 roku "Puls Biznesu" pisał, że firmie "pali się grunt pod nogami", wskazując na kurczący się biznes pożyczkowy i walutowy. Wbrew temu spółka przedstawiała się w raportach (nie będących audytowanymi sprawozdaniami finansowymi) jako prężnie działający biznes.

W rankingu "Rzeczypospolitej" za 2022 r. Aforti znalazło się na 160. miejscu listy największych polskich spółek pod względem osiąganych przychodów (ok 2,8 mld zł). Były one tak wysokie, ponieważ zliczano do nich wolumen wymiany walut, o czym pisaliśmy w pierwszym tekście o Aforti "Wielka afera na małej giełdzie, czyli miliard przychodu na NewConnect (…)". Do lutego 2024 r. w  radzie nadzorczej spółki zasiadał były prezes GPW Ludwik Sobolewski.

Ostatecznie odsetki od pożyczek zaciągniętych od klientów przestały być spłacane w lutym 2023 roku, a kłopoty płynnościowe były tłumaczone przez spółkę pandemią, wojną w Ukrainie, działaniami nieuczciwej konkurencji i medialnym atakiem. O kulisach funkcjonowania spółki, które poznaliśmy dzięki relacjom jej byłych pracowników, napiszemy w kolejnym tekście Bankier.pl dotyczącym grupy Aforti Holding.

Próby kontaktu ze spółką podejmowane ze strony naszej redakcji podczas pisania tego artykułu nie powiodły się. Złożona przez nas propozycja wywiadu z prezesem Aforti Holding Klaudiuszem Sytkiem pozostaje bez odpowiedzi.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *