Chińskie spółki wysyłają do Europy statki towarowe pełne elektrycznych samochodów, ale po dotarciu do celu natrafiają na wąskie gardła w dalszym transporcie, zamieniając porty w parkingi – informuje "Financial Times". Niektóre pojazdy EV stoją na nabrzeżach nawet przez 18 miesięcy.
Pod koniec lutego do największego niemieckiego portu nad Morzem Północnym dotarł pierwszy transport samochodów chińskiej spółki BYD. Na nabrzeże w Bremerhaven wyjechało 3000 elektrycznych samochodów, a media nad Renem pisały o “wypowiedzeniu wojny w celu podbicia europejskiego rynku” oraz zastanawiały się nad losem przemysłu motoryzacyjnego w regionie.
Zgodnie z najnowszym raportem “Financial Times” chiński desant mógł zatrzymać się jednak tuż za ogrodzeniem portu. Jak donosi dziennik, producenci i dystrybutorzy samochodów borykają się ze spowolnieniem sprzedaży oraz wąskimi gardłami logistycznymi, w tym brakiem ciężarówek do dalszego transportu samochodów.
Zarząd portu Antwerpia-Brugia, czyli największego centrum przeładunkowego dla importowanych samochodów w Europie, przekazał “FT”, że dystrybutorzy samochodów coraz częściej wykorzystują portowe parkingi jako bazę, zamiast magazynować samochody u dealerów. “Wszystkie główne porty samochodowe borykają się z problemem zatorów” – podał port, nie wskazując pochodzenia pojazdów.
Również BLG Logistics, firma obsługująca terminal do przeładunku pojazdów w niemieckim Bremerhaven, drugim największym samochodowym porcie Europy, potwierdziła “Financial Times”, że doświadczyła dłuższych przestojów w swoich obiektach. Problemy miały rozpocząć się już w grudniu ubiegłego roku i zbiegły się w czasie z wycofaniem przez niemiecki rząd federalny dotacji do zakupu pojazdów elektrycznych.
Dyrektorzy branży samochodowej, którzy rozmawiali na ten temat z “Financial Times”, wskazali, że chińscy producenci nie sprzedają swoich elektrycznych aut w takim szybkim tempie, jakiego się spodziewali, co staje się głównym powodem przeciążenia portów w regionie. Rozmówcy “FT” wskazywali, że niektóre pojazdy elektryczne z Chin stały w europejskich portach nawet 18 miesięcy, a część zarządców zaczęła wymagać od dostawców dowodów na rezerwację dalszego transportu.
Oprócz być może przecenionego popytu na elektryczne samochody kolejnym problemem chińskich spółek chcących podbić Europę jest brak dostępu do ciężarówek, które zabiorą ich auta w dalszą drogę. Producenci pojazdów EV z Państwa Środka dopiero wkraczają na europejski rynek i nie mają ugruntowanych relacji z firmami logistycznymi, które wolą wybierać starych partnerów. Za wiele rezerwacji ma odpowiadać Tesla.
Nadejdą cła na elektryki z Chin
W 2023 roku eksport samochodów z Chin zwiększył się o 57% rdr. Na początku 2024 r. głównym kierunkiem eksportu samochodów elektrycznych i hybryd z Państwa Środka były Wielka Brytania, Belgia, Niemcy i Holandia. Taki stan rzeczy może wydawać się niewygodny dla niemieckich producentów, ale okazuje się, że nie dotyczy to całego sektora automotive. Koncerny motoryzacyjne, takie jak Audi i Mercedes, sprzedają w Chinach miliony samochodów rocznie i są przeciwnikami ograniczania wzajemnej wymiany handlowej.
Jakub Jakóbowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, w ostatnim wywiadzie dla Bankier.pl zwracał uwagę, że największe niemieckie koncerny nie obawiają się chińskiej konkurencji, wychodząc z założenia, że utrzymają swoją pozycję w segmencie premium. Ekspert OSW zwrócił uwagę, że napływ chińskich samochodów do Europy nie jest jednak mile widziany przez wiele innych podmiotów z UE, w tym włoskie i francuskie spółki, a także poddostawców w niemieckim sektorze automotive.
– Cła nadejdą, bo trudno wyobrazić sobie, żeby postępowanie prowadzone przez Komisję Europejską nie doszukało się głównego przewinienia, które bada, czyli subsydiowania produkcji – uważa wicedyrektor OSW. Wstecznymi cłami mogą zostać objęte wszystkie samochody elektryczne z Chin, które dotarły do Unii Europejskiej od 7 marca 2024 r. Do ich nałożenia może dojść już w lipcu tego roku.