Wyceniany kiedyś na 47 miliardów dolarów WeWork jest dziś wart na giełdzie nieco ponad… 13 mln dolarów i to po gigantycznym wzroście kursu na jednej sesji. To efekt potwierdzenia giełdowych plotek, że założyciel i były prezes, który najpierw doprowadził firmę na szczyt, a później do bankructwa, chce ją odkupić za setki milionów dolarów.
W czasie poniedziałkowej sesji na Wall Street kurs WeWork, firmy oferującej wynajem przestrzeni biurowych, zyskał 216 proc. i skończył sesję z akcjami po 25 centów. W tym roku papiery firmy były handlowane nawet po cenie 1 centa. Jeszcze w marcu płacono za nie 2 centy. Przez rok jej akcje potaniały z blisko 30,60 dolarów do historycznego minimum o 99,9 proc.
Po bieżącej cenie giełdowa kapitalizacja spółki wyniosła 13,1 mln dolarów, chociaż debiutowała w 2021 r. z wyceną na poziomie 9 miliardów, a przed IPO, po kolejnych rundach finansowania, miała być warta oszałamiające 47 miliardów dolarów. WeWork to spółka, która w zeszłym roku złożyła wniosek o ochronę przed upadłością, co de facto oznacza przyznanie się do bankructwa.
WeWork i jej założyciel
Historię jej upadku opisywaliśmy na Bankier.pl w serii artykułów, m.in. „Kurs generatora strat odżył. Odbicie zdechłego kota?”, „Katastrofa na akcjach firmy wynajmującej biura. Bankructwo coraz bliżej” czy „Fałszywa wiadomość podniosła akcje WeWork o 150 proc. 4 dni później przyszła upadłość”. Historię spółki przedstawiono w serialu "WeCrashed" z brawurową rolą Jareda Leto i Anne Hathaway.
W każdym z wymienionych artykułów nie obyło się bez wspomnienia Adama Neumanna, założyciela i byłego prezesa, którego charyzma oczarowała Wall Street, instytucjonalnych inwestorów, w tym przede wszystkim SoftBank i banki, które obdarowywały spółkę kolejnymi kredytami. WeWork w momencie ogłaszania bankructwa był zadłużony na ok. 19 miliardów dolarów przy aktywach wycenionych na 15 miliardów.
Sam Neumann w pewnym momencie został zmuszony do odejścia z WeWork, inkasując przy tym liczoną w setkach milionów dolarów „odprawę” (mówiło się nawet o wypłacie rzędu 1,7 mld dol., co oficjalnie nie zostało potwierdzone). Według ostatnich szacunków "Forbesa" jego majątek, który trzeba uczciwie powiedzieć, zbudował na oszukiwaniu inwestorów, swoich pracowników i drenowaniu samego WeWork, został wyceniony na 2,2 mld dol.
Oferta za WeWork potwierdzona
Upadek firmy określanej niegdyś królem start-upów to zasługa Neumanna, który po kilku latach od odejścia chce odkupić WeWork. O złożeniu wstępnej oferty opiewającej na 600 mln dolarów poinformował „The Wall Street Journal”. W poniedziałek 25 marca potwierdziła ją firma Flow Global, która oficjalnie za nią stoi. To spółka Neumanna, którą założył po odejściu w 2019 r. z WeWork.
Neumann miał za pieniądze, których się dorobił na WeWork, kupić ponad 3000 mieszkań, m.in. w Miami, Atlancie i Nashville. Flow ma je oferować na wynajem. Chce odpowiedzieć przez to na niedobory mieszkań w USA dla pokolenia milenialsów, korzystając przy tym z pomocy technologii, ale także zapewnić usługi concierge. W firmę 350 mln dolarów zainwestował uznany w Dolinie Krzemowej fundusz venture capital Andreessen Horowitz, co miało uczynić z niej wartego 1 mld dolarów jednorożca, zanim jeszcze oficjalnie rozpoczęła działalność.
Flow oraz – jak donosił „The Wall Street Journal” – sześciu partnerów biznesowych złożyło ofertę kupna WeWork już dwa tygodnie temu, jednak dopiero w poniedziałek plotki, o których się mówiło, zostały przez firmę potwierdzone.
„Dwie osoby zaznajomione ze sprawą stwierdziły, że Neumann nie podpisał jeszcze umowy o zachowaniu poufności. Powiedziały jednak, że oprócz około 600 milionów dolarów, które oferuje za WeWork, zainwestuje w firmę także kolejne setki milionów dolarów” – informuje FT.
„WeWork to niezwykła firma i nic dziwnego, że regularnie otrzymujemy wyrazy zainteresowania od stron trzecich (…) Nasz zarząd i nasi doradcy regularnie je przeglądają, aby mieć pewność, że zawsze działamy w najlepszym, długoterminowym interesie firmy” – napisał WeWork w oświadczeniu.
Michał Kubicki