Partia Pracy nie zajęła się jeszcze problemem znacznego deficytu (zbliżającego się do poziomu kryzysowego) w brytyjskim planie fiskalnym. Prognozy wskazują, że na pokrycie deficytu potrzeba około 50 miliardów funtów. Jednocześnie, podczas wyborów, złożono obietnice unikania obciążania podatników podwyżkami składek na ubezpieczenia społeczne, podatku dochodowego, VAT i podobnych opłat. W zapewnieniach tych wyraźnie zabrakło wzmianki o corocznej opłacie od nieruchomości, która jest obecnie centralnym punktem rządowych dyskusji.
Jak donosi „The Guardian”, nieruchomości mieszkalne o wartości przekraczającej 500 000 funtów podlegałyby corocznemu „gradualizowanemu podatkowi od nieruchomości” , wzorowanemu na opłatach za rejestr gruntów. Na czym to by polegało operacyjnie?
Obecnie zakupy powyżej 125 000 funtów podlegają obowiązkowi uiszczenia opłaty skarbowej. Aktualne stawki obejmują:
- 2% dla nieruchomości o wartości 125 000 funtów,
- 5% za 250 001 funtów,
- 10% za 925 001 funtów,
- 12% za 1,5 miliona funtów.
Raport think tanku Onward, zlecony przez rząd, proponuje podniesienie podatku od czynności cywilnoprawnych do 0,54% dla nieruchomości powyżej 500 000 funtów, a także dodatkową opłatę w wysokości 0,278% dla nieruchomości powyżej 1 miliona funtów. Dodatkowo, roczna opłata w wysokości 0,44% miałaby zastosowanie do nieruchomości poniżej 500 000 funtów, z dolną granicą 800 funtów na gospodarstwo domowe.
Spekuluje się, że podatek początkowo będzie dotyczył transakcji związanych ze sprzedażą nieruchomości lub nowymi nabytkami . Obecni właściciele domów, którzy zachowają swoje nieruchomości, będą nadal korzystać z dotychczasowych przepisów. Analitycy twierdzą, że takie podejście grozi zniechęceniem rynku do aktywności, co jest sprzeczne z deklarowanymi celami ułatwiania przeprowadzki osobom borykającym się z kosztami utrzymania.
Środki te pogłębiają niestabilność na brytyjskim rynku nieruchomości, zamiast ją uspokajać. Nic dziwnego, że krytycy są głośni. Mel Stride, kanclerz skarbu w gabinecie cieni, twierdzi: „Keir Starmer i Rachel Reeves obiecali brak podwyżek podatków dla pracowników, a jednocześnie zaproponowali podatek kosztujący gospodarstwa domowe 3500 funtów rocznie. Posługując się wadliwą polityką i niegospodarnością budżetową, dążą do pogłębienia tych błędów”.
James Browne, starszy doradca ekonomiczny w Instytucie Tony'ego Blaira, poinformował dziennik „Daily Mail”, że choć zastąpienie podatku od czynności cywilnoprawnych jest zgodne z teorią ekonomiczną, to pojawiają się poważne przeszkody polityczne.
Główne skutki odczują osoby dysponujące dużym majątkiem, ale ubogie w gotówkę. Wprowadzenie tego podatku wymusza wyższe płatności, a unikanie przeprowadzki do mniejszych domów w celu uniknięcia opłat tworzy sytuację, w której wszystkie straty są ponoszone – wyjaśnił.
wyd. aw