Polacy wyszli w nieco zmienionym składzie na starcie „o wszystko” z Finlandią. Zamiast Andrzeja Mazurczaka mecz rozpoczął A.J. Slaughter, który nie mógł zaliczyć spotkania z Bahamami do udanych. Pojedynek z zespołem z północy Europy zakończył się wygraną rywali 89:88. To oznacza, że Biało-Czerwoni żegnają się z marzeniami o grze w Paryżu.
Polacy pokazali twardą grę rywalom w pierwszej połowie
Jeszcze przed pierwszym rzutem sędziego na trybunach hali w Walencji wybrzmiało „Polacy, jesteśmy z wami”. Kibice Biało-Czerwonych musieli się sporo nakrzyczeć, gdyż w hali nie zabrakło wielu fanów fińskich zawodników. Samo spotkanie rozpoczęło się od nieskuteczności obu ekip. Po 3,5 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 4:4. Później Biało-Czerwoni udanie łapali rywali na faule. Przez liczne przewinienia selekcjoner Finów musiał reagować zmianami, a to dało paliwo Polakom. Szybko wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, które jednocześnie podkręciło tempo gry. W końcówce kwarty rywale odrobili straty, prowokując Polaków do fauli.
Druga kwarta była korzystniejsza dla Biało-Czerwonych. Dobrze radził sobie Jeremy Sochan, który często był faulowany przez rywali. Rywale tak często atakowali Polaków, że na pięć minut przed końcem pierwszej połowy nie mieli już limitu. Każde przewinienie oznaczało rzuty osobiste dla zawodników Milicicia. To sprawiło, że mogli zdobyć kolejne punkty i „uciec” przeciwnikom. Na przerwę schodzili przy prowadzeniu 47:38.
Pogoń Finów zakończona polskim dramatem
Trzecia kwarta rozpoczęła się szybkim tempem rzutów. Finowie od razu rzucili się do odrabiania strat, między innymi za sprawą trójek. Ale Polacy również odpowiadali punktami. Świetnie wszedł w trzecią część A.J. Slaughter, który momentalnie trafił dwa razy za trzy punkty. Po chwili Polacy mieli już 13 punktów przewagi. Mogli mieć więcej, lecz niezbyt dobrze wychodziły im rzuty wolne. Balansowali na granicy 50 procent skuteczności, co przy wysokiej liczbie prób oznaczało wiele „niezdobytych” punktów. Choć Finowie cały czas tracili ponad 10 punktów, to co chwilę dawali do zrozumienia, że nie zamierzają rzucać ręcznika.
Na ostatnie 10 minut spotkania Polacy wychodzili z przewagą 11 „oczek”. Finom „siedziały” rzuty za trzy, co zwiastowało emocje. Rywale odrabiali straty, przez co na 5 minut do końca spotkania przewaga czwartej ekipy Eurobasketu 2022 stopniała do dwóch punktów. Dobrze prezentował się Alexander Madsen, który co rusz kąsał zespół Milicicia. Na dwie minuty do końca Biało-Czerwoni mieli już tylko punkt przewagi. Wcześniej Mateusz Ponitka niepotrzebnie faulował rywala, co zostało zinterpretowane jako niesportowe przewinienie.
Po kilkudziesięciu sekundach to Finowie po raz pierwszy pod początku meczu wyszli na prowadzenie. Po chwili jednak Biało-Czerwoni znów byli o krok przed przeciwnikiem. Końcówka przebiegła pod znakiem nerwowej gry Polaków, którzy znów na koniec stanęli przed zadaniem odrabiania strat. Na 18 sekund przed końcem meczu Milicić poprosił o czas, rozrysowując finałową akcję. Na nic to się zdało, bowiem żadna z prób nie zakończyła się powodzeniem. Finowie utrzymali prowadzenie 89:88 i awansowali do półfinału.
Polska żegna się z marzeniami o igrzyskach olimpijskich
Najskuteczniejszym polskim graczem w meczu był A.J. Slaughter (21 punktów). Finowie awansowali do półfinału turnieju kwalifikacyjnego z drugiego miejsca. To oznacza, że w starciu o finał zmierzą się z gospodarzem, a zarazem faworytem rozgrywek – Hiszpanią. Zespół Sergio Scariolo nie miał problemów w pokonaniu Angoli i Libanu w grupie A. Spotkanie odbędzie się w sobotę, 6 lipca. W drugim półfinale Liban zagra z Bahamami. Polacy wystąpią w Paryżu tylko w odmianie koszykówki 3×3.