Marcin Janusz jest podstawowym rozgrywającym reprezentacji Polski. Jeśli nie wydarzy się katastrofa, to weźmie udział w swoich pierwszych igrzyskach olimpijskich w karierze. Siatkarz opowiedział o emocjach z tym zwiazanych i o sporych oczekiwaniach.
W pierwszej części wywiadu z Marcinem Januszem „Wprost” podsumował sezon PlusLigi w wykonaniu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Teraz rozgrywający reprezentacji Polski opowiedział o emocjach towarzyszących mu podczas tego zgrupowaniu i o wizji pierwszych w karierze igrzysk olimpijskich.
Marcin Janusz: Czuję ogromną ekscytację
Norbert Amlicki, „Wprost”: Zakładając, że Nikola Grbić pana powoła, to igrzyska olimpijskie będą pana pierwszymi w karierze. Jakie w związku z tym emocje panu towarzyszą?
Marcin Janusz, rozgrywający reprezentacji Polski i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Oczywiście, jeśli dostanę się do składu. Natomiast już teraz czuję ogromną ekscytację. Czuję, że jest to coś wyjątkowego. Nawet podczas tych przygotowań. Mamy czas, by zbudować bazę, która pomoże nam dobrze grać w Lidze Narodów i potem na igrzyskach olimpijskich.
Jest ekscytacja i poczucie takiej ogromnej odpowiedzialności, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak długo cała polska czeka na medal polskiej siatkówki na igrzyskach olimpijskich. Można powiedzieć, że są dodatkowe emocje, ale nasza praca się nie zmienia. To, co pokazaliśmy w ostatnich sezonach, szczególnie w tym ostatnim, gdzie wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Dało to nam najlepsze potwierdzenie, że idziemy w dobrym kierunku.
Dalej chcemy się rozwijać jako drużyna, ale wciąż jest sporo rzeczy do poprawy. Wszyscy mamy w głowie, że od ostatniego sezonu inne reprezentacje zrobią krok do przodu, więc my musimy zrobić może nawet dwa, by pojechać na igrzyska i wywalczyć tam – mam nadzieję – złoto.
Czy towarzyszą panu zupełnie inne emocje od tych, na mistrzostwach świata, Europy, czy zdobyciu trzech pucharów Ligi Mistrzów z rzędu?
Są podobne, bo jest pewien poziom ekscytacji, jak się przyjeżdża na kadrę do Spały. Już tutaj da się odczuć, że uczestniczymy w czymś dużym. Wiemy, jak dużym zainteresowaniem cieszy się siatkówka reprezentacyjna. Nie wartościuję tego, jakie emocje mi towarzyszą. Są ogromne, spoczywa na każdym z nas ogromna odpowiedzialność. Chcemy przynosić radość wszystkim Polakom i kibicom.
Ostatecznie to jest sport i gra w siatkówkę. Większej filozofii tutaj nie ma, można o tym opowiadać wielkimi słowami, ale wszystko toczy się na boisku. Kiedy jest pierwszy gwizdek, wszystko wygląda tak samo i cała otoczka musi zniknąć. Czy to są igrzyska olimpijskie, mistrzostwa Europy, czy turnieje klubowe, to już jest nieważne liczy się tylko dobra gra w siatkówkę.
W Polsce dużo mówi się o zlocie olimpijskim. Czy czuje pan, że za bardzo pompowany jest balon w związku z medalem?
Naturalną częścią bycia siatkarzem w Polsce jest to, że oczekiwania są duże. Przez ostatnie lata osiągnęliśmy spore sukcesy i można powiedzieć, że sami sobie to zrobiliśmy (śmiech). Myślę, że nikt się nie obraża na to, że wiele się od nas oczekuje, bo sami mamy wobec siebie spore oczekiwania. Kibicom bardzo dziękujemy za wsparcie przez ostatnie lata, ale my musimy mieć umiejętność odcięcia się od tego i skupienia na naszej grupie, by iść do przodu. Oczekiwania to jest nieodłączna część tego sportu.
Na koniec, czy przełamiemy w końcu klątwę ćwierćfinału?
Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by dobrze się przygotować i zagrać jak najlepiej. Na wynik wpływa masa czynników. W sporcie, szczególnie w siatkówce nie można być niczego pewnym. Jedyne, co mogę powiedzieć, że mamy ogromny potencjał, który potwierdzaliśmy ostatnimi latami. Mamy też pełne prawo myśleć, żeby nie tylko zdobyć medal, ale również wygrać ten turniej.
Drużyn z potencjałem jest bardzo wiele, są trzy medale, a złoty jest jeden, więc walka będzie zacięta. Zawsze chcę wygrać każdy mecz, ale ze spokojem i szacunkiem do rywala. Na pewno będziemy musieli stawić czoła świetnym zawodnikom i przezwyciężyć wiele trudnych momentów, ale wierzę, że to zrobimy.