Na nazwiska powołanych zawodników na igrzyska olimpijskie musieliśmy czekać dość długo. W niedzielę ostatecznie opublikowano listę 13 siatkarzy, którzy pojadą do Paryża. Wśród nich nie ma Bartosza Bednorza, co wielu kibiców uznaje za rozczarowanie. I mają ku temu powody.
Bartosz Bednorz zasłużył na powołanie
Przy tak wielu renomowanych zawodnikach wiedzieliśmy, że wybór będzie trudny. Wydawało się jednak, że Bartosz Bednorz swoją postawą naprawdę zasłużył na to, by znaleźć się wśród uczestników igrzysk olimpijskich. Na pewno nie podlegała dyskusji pozycja Wilfredo Leona i Tomasza Fornala, którzy w ostatnim czasie otrzymywali mnóstwo szans na grę i ją wykorzystywali. Bednorz był natomiast dobrym zmiennikiem, potrafił dać mnóstwo jakości naszej kadrze. Szczególnie widzieliśmy to w fazie zasadniczej Ligi Narodów.
Ostatecznie jednak w kadrze go nie ma, a znaleźli się tam Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk. W ostatnim czasie obaj zawodnicy nie byli pierwszoplanowymi postaciami reprezentacji Polski. Obecnie wydaje się, że nie znajdują się w wybornej formie. Nie dziwi, że kibice szeroko komentują powołania do kadry, bo brak Bednorza trzeba traktować jako kontrowersję. Niektórzy twierdzą nawet, iż brak takiego zmiennika może się nam odbić czkawką.
29-latek nie znalazł się nawet na pozycji rezerwowego. Grbić obrał bowiem inny kierunek, wstawiając tam atakującego Bartłomieja Bołądzia. Tymczasem w podstawowej dwunastce mamy Łukasza Kaczmarka, który jeszcze rok temu był bohaterem drużyny, ale ostatnio prezentuje formę w kratkę.
Czy ryzyko Grbicia się opłaci?
Zdecydowana większość powołanych zawodników na igrzyska olimpijskie, to ludzie, którzy w przeszłości nie zawodzili Grbicia i w najważniejszych momentach wytrzymywali ciśnienie. Na pewno w jego powołaniach widać dozę ryzyka, ale wybory ocenimy zapewne po zakończeniu igrzysk olimpijskich.
Polska jedzie do Paryża jako jeden z faworytów i ekipa, która w każdej imprezie międzynarodowej pod wodzą Grbicia, sięgała po medal. Ostatnio biało-czerwoni wywalczyli brąz Ligi Narodów. Na razie serbski selekcjoner jeszcze nie zawiódł zaufania kibiców i miejmy nadzieję, że tak pozostanie również po najważniejszej sportowej imprezie.