Choć pochodził z Katowic, szybko okazało się, że jego przeznaczeniem są nie hałdy, a góry. Jerzy Kukuczka jako drugi człowiek na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum – czyli 14 głównych szczytów o wysokości ponad 8 tysięcy metrów.
Tragiczna śmierć Jerzego Kukuczki. Wspomnienie Ryszarda Pawłowskiego
Warto dodać, że choć pierwszym człowiekiem w dziejach, który dokonał wyżej wymienionego, był Reinhold Messner. Włoch potrzebował do tego jednak szesnastu lat. Kukuczka zdecydowanie podkręcił tempo, osiągając ten wynik w niespełna osiem. Polak na swoim koncie miał również kilka innych, jedynych w swoich rodzaju dokonań. Przykład? Jako jedyny człowiek na świecie zdobył dwa ośmiotysięczniki w ciągu jednej zimy. Kukuczka potrafił naginać prawa fizyki, stawiając sobie coraz większe wyzwania. Wiedział jednak, że bez ryzyka nie da się osiągnąć czegoś nieosiągalnego dla zwykłego śmiertelnika.
Niestety, feralnego dnia, 24 października 1989 roku, legendzie polskich (i światowych) gór zabrało szczęścia…
Na wyjątkowe wspomnienia z tamtej wyprawy zdecydował się Ryszard Pawłowski. Autorka Aneta Hołówek zapytała towarzysza śmiertelnej dla Kukuczki wyprawy, co dokładnie się wydarzyło i jak tamte momenty wyglądają z perspektywy mijających właśnie 35 lat. Do tragedii doszło podczas wejścia na Lhotse (czwarty co do wysokości szczyt na ziemi, mieszczący się w granicy Nepalu i Chin) nową drogą przez słynną, niezdobytą wówczas południową ścianę.
Pawłowski atakował szczyt razem z Kukuczką. Niestety, linia nie wytrzymała…
– Jurek zaczął się zsuwać. Wydawało się, że się zatrzyma na pierwszym przelocie asekuracyjnym. Ku mojemu przerażeniu okazało się, że te przeloty nie działają. Wyskakiwały, a Jurek nabierał coraz większego pędu. W pewnym momencie nie było to już tylko zsuwanie się, ale normalny lot. Zaczął odbijać się od skał. Jedyne co wówczas mogłem zrobić, to skulić się w sobie, bo wiedziałem, że za chwilę poczuję ogromne szarpnięcie. Zastanawiałem się, czy za moment ja też zostanę wyrwany ze stanowiska. Poczułem szarpnięcie, ale lina, na szczęście dla mnie, gdzieś na jakiejś ostrej krawędzi przerwała się. Widziałem tylko lecącego w przepaść Jurka – opisał wydarzenia z 24 października 1989 roku Pawłowski.
Ciała Kukuczki nigdy nie odnaleziono. Oficjalna wersja po tragedii była jednak taka, że polska legenda została pochowana w lodowej szczelinie. Dzięki temu rodzina Kukuczki mogła ubiegać się o wypłatę odszkodowania po tragicznej śmierci.
Czy można było tego dnia zrobić coś więcej, żeby uniknąć tragedii?
– Umiejętności Jurka i moje były wystarczające, mieliśmy szansę na dokonanie tego, a przypadek sprawił, że tak się sprawy potoczyły. Bo równie dobrze, przy odrobinie szczęścia mogliśmy być pierwszymi zdobywcami największego wówczas celu himalajskiego. W górach giną najlepsi – David Lama czy Ueli Steck, którzy byli solistami, doskonale się wspinali, a jednak przypadek sprawił, że zginęli. Moja refleksja jest zatem taka, że w górach zginąć mogą nawet najwięksi i najlepsi […] To był nieszczęśliwy wypadek i takich zdarzeń w górach niestety jest sporo. Tu nikt nikogo nie zostawił, nie opuścił, Jurek odpadł od liny. Oczywiście, znajdą się zawsze tacy, którzy będą mówić różne rzeczy. Ale opinie sprzed lat zostały w mojej pamięci. W ubiegłym roku, jak Janusz Kalinowski organizował wyprawy w Himalaje, namawiał mnie, abym był przewodnikiem. Odmówiłem, powiedziałem wtedy, że nie chcę, aby w przypadku jakichś nieprzewidzianych sytuacji ktoś napisał: nie dość, że odciął Jurkowi Kukuczce linę, to jeszcze jeździ za nasze pieniądze w Himalaje – dodał Pawłowski.
Kukuczka to postać zdecydowanie wykraczająca poza świat gór. W Katowicach znajduje się osiedle mieszkaniowe jego imienia. Podobnie jest z katowicką Akademią Wychowania Fizycznego, również im. Jerzego Kukuczki. Do tego ulice w niezliczonej liczbie miast, od Wrocławia, przez Częstochowę, Łódź, Warszawę, po Świdnik – czyli właściwie całą Polskę. Poczta Polska wydała okolicznościowy znaczek, Kukuczka ma też pomniki, ale też czorten ku pamięci polskiej legendy o światowym znaczeniu.
Pod południową ścianą Lhotse (8511 m) postawiono charakterystyczny relikwiarz pamięci trzech polskich himalaistów, którzy zginęli podczas wypraw na tę ekstremalnie trudną ścianę czwartego co do wysokości szczytu ziemi. Mowa o Rafale Chołdzie, Czesławie Jakielu i właśnie Jerzym Kukuczce. Czorten oficjalnie funkcjonuje od 2008 roku.