Jestem naukowcem, a nie politykiem. W sprawie zwrotu dóbr kultury niczego nie żądam, ani nie domagam się, pragnę jedynie rzetelnie badać ten temat – mówi Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Instytutu Pileckiego.
Krzysztof Ruchniewicz
Maciej Miłosz
Reklama
5 sierpnia wieczorem MSZ ogłosiło, że stanowisko pełnomocnika ministra spraw zagranicznych do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej, na które został pan powołany w czerwcu ubiegłego roku, zostało zlikwidowane. Czy wie pan, dlaczego tak się stało?
W kwestii uzasadnienia proszę skontaktować się z ministrem spraw zagranicznych.
Reklama Reklama
Pytałem w MSZ i dowiedziałem się, że jesteśmy na etapie redukcji rządu, co powoduje likwidację różnych stanowisk. Czy nie uważa pan, że to jest związane z artykułem, który opublikowaliśmy tego dnia w „Rzeczpospolitej”, w którym wskazaliśmy, że jako dyrektor Instytutu Pileckiego miał pan zamiar zorganizować seminarium, na którym omówiono by pomysł ewentualnego zwrotu dóbr kultury, w tym do Republiki Federalnej Niemiec?
Poruszył pan dwa wątki. Co do pierwszego, tak jak wspomniałem, proszę pytać MSZ. Jeśli chodzi o artykuł, to informuję, że dane przekazane przez pracownicę instytutu są nieprawdziwe. Nie wypowiedziałem niczego, co pan mi przypisuje w artykule. Nie domagam się zwrotu ani nie staram się o jakiekolwiek dobra o takim statusie wobec państw trzecich. Tego nie powiedziałem i chciałbym wyraźnie wyrazić swoje stanowisko.
Jedno z seminariów, które miało odbyć się w Instytucie Pileckiego, nosi tytuł „Narodowe dylematy w badaniach proweniencyjnych, problemy restytucji mienia niepolskiego w Polsce po 1945 roku”. O czym miała być debata na takim seminarium, jeśli nie o potencjalnym zwrocie?
Kieruję instytutem badawczym. Zajmujemy się różnymi aspektami badań dotyczących XX wieku, w tym badaniami prowenencji, czyli pochodzenia dóbr kultury. Nie zajmujemy się restytucją, czyli procesem starania się o odzyskanie dóbr. Temat, o którym pan wspomina, jest jedną z propozycji naukowych, nad którą dyskutowaliśmy wewnętrznie, a która została ujawniona przez pracownicę bez kontekstu. Nigdy nie było planów, aby rozmawiać o zwrotach, ponieważ to nie jest kompetencja instytutu.
O czym mogło dotyczyć przytoczone seminarium? W granicach powojennego państwa polskiego znalazły się nowe terytoria (Śląsk, Pomorze), z którymi wiązały się liczne dobra kultury. Dziś są one częścią dóbr kultury Polski, mimo że często zostały wytworzone w ramach innych społeczeństw. W wyniku wojny część takich obiektów również znalazła się poza dzisiejszymi granicami, a badania prowenencyjne mogą pomóc ustalić ich losy i możliwości przywrócenia ich na obszary ich pochodzenia czy wytworzenia, czyli na terytorium Polski.
Reklama Reklama Reklama
Gdy spojrzy pan na inne punkty programu, to mieliśmy rozpocząć od konkretnego przykładu, który stanowią dobra waplewskie i starania o odzyskanie utraconych zbiorów. Kolejne seminarium miało być poświęcone bilansom polskich starań o zwrot zagrabionych dóbr od Niemców. Następny temat, który chcieliśmy poruszyć, wymaga dalszych badań – nie mamy zakończonych badań dotyczących zwrotu polskiego mienia zagarniętego przez byłe ZSRR. Chcieliśmy ten temat podjąć, aby zastanowić się, na jakim jesteśmy etapie. Podkreślę, że seminaria miały być poświęcone badaniom prowenencyjnym, metodologiom i narzędziom, a ich cel był wyłącznie naukowy. Natomiast to, jak pan interpretuje tytuł tego seminarium, to już inna kwestia.
Ja nie interpretuję. „Narodowe dylematy w badaniach proweniencyjnych. Problem restytucji mienia niepolskiego w Polsce po 1945” to tytuł seminarium, którego organizacja w Instytucie Pileckiego była brana pod uwagę. To jest wstęp do rozmowy o tym, co Polska może oddać, a co nie.
Nie, w żadnym wypadku. Zadaniem instytutu jest prowadzenie badań, także
Źródło