Dla właściciela zwierzęcia jego pupil jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Dla osób samotnych – często jedyną bliską osobą. Za jego życia robimy wszystko, by nasz ukochany zwierzak miał godne życie. Co dzieje się z nimi po śmierci?
W starożytnym Egipcie koty po śmierci mumifikowano i grzebano z pełnym rytuałem. Na Syberii odkryto grób psa noszący oznaki ceremonialności sprzed 7 tys. lat! Dziś możemy im zapewnić godny pochówek na jednym z nielicznych jeszcze w naszym kraju cmentarzy dla zwierząt. Przez ustawodawców zwanych grzebowiskiem.
W podzięce za służbę i wspólne życie
Cmentarze dla zwierząt nie są wymysłem naszych czasów. W 2016 r. polscy i amerykańscy archeolodzy odkryli w egipskim Berenike nad Morzem Czerwonym niezwykły zwierzęcy cmentarz, na którym znaleźli 130 szkieletów kotów, kilkanaście psów i kilka szkieletów małp. Koty były zawinięte w kłębuszek pod kocykami lub matami z liści palmowych. Wszystkie zginęły w sposób naturalny. Znalezisko datowano na I wiek n.e.
Za pierwszy cmentarz w nowożytnej Europie uznawana jest nekropolia otwarta w 1881 r. w londyńskim Hyde Parku. Dziś najwięcej cmentarzy dla zwierząt znajduje się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W Polsce zaledwie kilkanaście. Za najstarszy wyjątkowo luksusowy uchodzi ten w dzielnicy White Plans w Nowym Jorku. Znajdziemy na nim m.in. grób psa, którego pochówek i nagrobek ufundowała armia amerykańska, w podzięce za wierną służbę w US Army.
Prawo jest bezwzględne dla zwierząt. „Surowiec kategorii I, odpad”
Współcześnie wiele się zmieniło. Zwierzę, które przez lata było członkiem naszej rodziny, zajmowało miejsce przy naszym stole, w naszym łóżku i w sercu, w świetle prawa jest… odpadem. Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i obowiązującymi w Polsce przepisami sanitarnymi, „padłe zwierzęta domowe stanowią surowiec kategorii I, a więc szczególnego ryzyka i podlegają bezpośredniemu przetworzeniu w zakładzie utylizacyjnym kategorii I a następnie, spopielaniu”. „Martwe zwierzęta domowe mogą być bezpośrednio usuwane jako odpady przez zakopanie”– dowiadujemy się z publikacji dostępnej na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii.
Najczęściej zajmuje się tym lekarz weterynarii, w którego gabinecie doszło do zgonu zwierzęcia. Stosowane do dziś przez wiele osób zakopywanie szczątków zwierzęcia po prostu we własnym ogródku, gdzieś w parku, czy w lesie, jest surowo zabronione i grozi mandatem za złamanie przepisów dotyczących szkodnictwa leśnego, polnego i ogrodowego. Niekontrolowany pochówek w miejscach publicznych może bowiem doprowadzić do zatrucia innych zwierząt domowych czy dzikich, a także do skażenia gleby oraz wód gruntowych.
Jedynym wyjściem jest legalny pochówek na cmentarzu dla zwierząt. Nie ma ich w Polsce zbyt wiele.
Trwa ładowanie wpisu
Wrzucili psa do śmieciarki
Pierwszy w Polsce cmentarz dla zwierząt, istniejący do dziś „Psi los” założył w 1991 r. Witolda Wojda w miejscowości Konik Nowy pod Warszawą. Początkowo miał być cmentarzem dla psów, a inspiracją do jego powstania była wzruszająca historia kobiety, która nie miała gdzie pochować swojego ukochanego psa. Witold Wojda dowiedział się o niej z gazety.
– Bohaterka tego tekstu nie miała nikogo, kto mógłby jej w tym pomóc. Poprosiła więc pracowników MPO, by go pochowali. Podobno zapłaciła za to dużo pieniędzy, a oni na jej oczach, bo patrzyła z okna, tego psa wrzucili do śmieciarki. Serce jej pękło. Napisała więc do gazety, a mój tata to przeczytał – wspominał w rozmowie z dziendobry.tvn.pl Dawid Wojda, syn założyciela cmentarza.
Dziś na cmentarzu w Koniku Nowym spoczywają tysiące zwierząt, nie tylko psy, czy koty, ale też i kanarki, gołębie, papugi, króliki, szynszyle, łasice, a nawet wąż i złota rybka.
Podobnych miejsc mamy już w Polsce 15. Prowadzą je firmy, lekarze weterynarii, a także schroniska dla zwierząt. Różne panują na nich zasady. Właściciele zwierząt mogą wybrać kremację indywidualną lub zbiorową, wówczas szczątki zwierzęcia chowane są w mogile zbiorowej. Mogą od razu zamówić mniej lub bardziej ozdobną urnę, grawerowane tablice czy nagrobek, który w odróżnieniu od ludzkich nekropolii, nie mogą być murowane, a wyłącznie położone na trawie.
Trwa ładowanie wpisu Facebook
Kolorowe wiatraki i maskotki na grobie
Kolejną różnicą jest brak symboli religijnych. Nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli, w większości przypadków nie dostaniemy zgody zarządców cmentarza na ustawienie nad grobem zwierzęcia krzyża.
Wiele cmentarzy przykuwa wzrok, rozstawionymi na wzór amerykański, kolorowymi wiatrakami. Wiele mogił zdobią też obroże i smycze, ulubione zabawki zwierzaków, pluszowe maskotki.
— Poza kolorowymi wiatrakami, często dzieciaki przynoszą swoim pupilom maskotki. Na pewno czuć tu dużo życzliwości, bo zwierząt, które były nam wierne i oddane przez lata, nie da się traktować inaczej — opowiadał Dawid Wojda w rozmowie z dziendobrytvn.pl.
Podobnie jak na ludzkich nekropoliach, 1 i 2 listopada na cmentarzach dla zwierząt zjawiają się ich bliscy. Zapalają znicze, zostawiają kwiaty, wspominają bliską im istotę.
Trwa ładowanie wpisu Facebook
Ile kosztuje pochowanie zwierzaka?
Cena pochówku nie przeraża, choć wszystko zależy od lokalizacji, wielkości zwierzęcia i dodatkowych usług, produktów, jakie sobie zamówimy (np. wyjątkowo ozdobne, czy ekologiczne urny). W przypadku mniejszych zwierząt (do 10 kg) całościowy koszt pochówku to kwota rzędu 300- 500 zł.
W przypadku dużego psa, powyżej 25 kg, cena wzrasta do ok. 1500 zł. Do tego dochodzi roczna opłata za miejsce na cmentarzu, czasami też koszt opieki nad grobem.
„Cmentarze dla zwierząt są potrzebne tak samo jak dla ludzi”
Powstanie pierwszych cmentarzy dla zwierząt wywołało szok i oburzenie wielu osób. Dziś nikogo już nie dziwią, uznawane są za normę.
– Na początku wiele osób traktowało cmentarz dla zwierząt jako fanaberię. Mówiło, że pochówek na cmentarzu należy się wyłącznie ludziom, bo zwierzęta są niegodne. Po latach to się zmieniło, nasza świadomość wzrosła, nikt już się nie oburza – wspominał Dawid Wojda w wywiadzie.
Ideę popiera także Karolina Korwin-Piotrowska, dziennikarka związana od lat ze zwierzętami i do zwierząt niezwykle przywiązana.
– Są różne sposoby na uczczenie pamięci, ale jeśli kogoś stać na to i czuje się na siłach to oczywiście jestem na tak. Najgorzej to jest rzucić gdzieś to biedne ciało zwierzęcia, nie zadbać o nie – mówi w rozmowie z dziennik.pl Korwin-Piotrowska i dodaje: – Przepisy są w Polsce dość restrykcyjne, ale ludzie znajdują różne sposoby na to, żeby tę pamięć zachować.
Korwin-Piotrowska też pochowała swoje ukochane zwierzaki, które zginęły tragicznie w pożarze mieszkania dziennikarki, na cmentarzu dla zwierząt w Koniku Nowym.
– Uważam, że dla wielu osób zwierzęta są niczym członkowie rodzin, czasem są po prostu rodziną. Jeśli ktoś uważa, że miejsca tego typu są mu potrzebne, to nie widzę przeszkód – mówi w rozmowie z dziennik.pl Michał Piróg, tancerz i choreograf.
Podobnie do sprawy podchodzi aktorka Agnieszka Włodarczyk.
– Cmentarze dla zwierząt są potrzebne tak samo, jak dla ludzi – powiedziała nam aktorka.– Zwierzę to członek rodziny, często żyje z nami 15 lub więcej lat. To normalne, że chcemy mieć możliwość upamiętnienia go w jakiś sposób.
Wizyta na cmentarzu dla zwierząt zrobiła na niej ogromne wrażenie.
– Byłam w dniu Wszystkich Świętych na cmentarzu dla zwierząt w Koniku Małym. To było wzruszające. Zostawione tam przy grobach zabawki pluszowe to dowód na to, że są jeszcze ludzie wrażliwi i empatyczni. Pamiętam, że był tam pochowany koń. Ten widok rozerwał mi serce – wspomina Włodarczyk w rozmowie z dziennik.pl.
Te zwierzaki wróciły do swoich domów. Zajęły w nich poczesne miejsce
Aktorka swoich ukochanych zwierząt nie pochowała jednak na cmentarzu. Wybrała prywatną kremację.
– Już trzy zwierzaki mam w domu w urnach. Są ze mną, a jak się przeprowadzę, zabiorę je ze sobą. Nie wyobrażam sobie oddać psa do utylizacji. Już samo nazewnictwo jest okropne – mówi w rozmowie z dziennik.pl Agnieszka Włodarczyk.
Podobnego wyboru dokonała inna aktorka, Maria Pakulnis. Gwiazda serialu „Dewajtis” mieszka z kotem Fiodorem i… urną, w której znajdują się prochy ukochanej kotki aktorki.
„Nie mogę uwierzyć, to już rok jak nie ma z nami Wieruni. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślała. Tęsknię bardzo. Ona jasnoszara, jej prochy w czarnym kocie. Głaszczę każdego dnia i tęsknię” – pisała kilka miesięcy temu na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Trwa ładowanie wpisu Facebook
Z prochami swoich ukochanych psów mieszka także Tomasz Wójcik, twórca Polskiego Centrum Dogoterapii z Czechowic-Dziedzic. Upamiętnił je w niezwykły sposób. Szczątki zwierząt pochowane są we wnętrzu rzeźb przedstawiających ich postać za życia.
– Wszystkie rzeźby naturalnej wielkości naszych psów zostały wykonane ręcznie przez artystę z Limanowej na podstawie całego zestawu zdjęć – opowiada w rozmowie z dziennik.pl Tomasz Wójcik. – Kiedy jeden z naszych psów odchodzi, jest poddawany kremacji, po której urna z jego prochami trafia do rzeźby.
– Może to brzmi dziwnie, ale jesteśmy z tymi psami na co dzień, od 15 lat jeździmy z nimi wszędzie, z zajęciami dogoterapii po przedszkolach, szkołach – tłumaczy nam właściciel gromadki psich terapeutów. – Żyjemy z tymi psami 24 godziny na dobę, całe nasze życie i praca się wokół nich kręci.Z naszymi psami byliśmy nad morzem, na zielonych szkołach, koloniach, w czterogwiazdkowych hotelach i na biwakach.W każdym z tych miejsc uczymy poszanowania wartości na czterech łapach.
Hołd psom Wójcik oddał zresztą na setki tysięcy sposób. Ich wizerunki widnieją na koszulkach terapeutów, na materiałach reklamowych, kalendarzach, na zdjęciach, które wiszą w gabinetach i na korytarzach szkół, firm, korporacji, w których Polskie Centrum Dogoterapii prowadzi zajęcia.
– Dużo ludzi zakopuje po prostu psa w ogródku, bo kiedy zostawia się go u weterynarza, to tak naprawdę pies jest spalany w spalarni śmieci! – Tomasz Wójcik nie kryje w rozmowie z nami oburzenia. – Ja sobie wymyśliłem te rzeźby, bo nie chcę zakopywać psa. Po pierwsze, jest to nielegalne. Po drugie, nie będziemy do końca życia mieszkać z rodziną w tym domu, a nie wyobrażam sobie, żebym mógł sprzedać dom, działkę, na której pochowany jest mój pies.