Pierwsza Powojenna Konferencja Żydoznawcza rozpoczęła się modlitwą za „Żydów, którzy tkwią w ciemnocie Talmudu”. W trakcie wydarzenia padły stwierdzenia, że to sami Żydzi są odpowiedzialni za antysemityzm, a potem sytuacja stała się jeszcze bardziej kontrowersyjna. Spotkanie miało miejsce w miejskim lokalu w Warszawie, a władze stołeczne twierdzą, że były w tej sprawie bezsilne.
Wiktor Ferfecki
– Gdyby nie żydowska policja, która zajmowała się wyłapywaniem Żydów dla Niemców, to ich liczba ofiar byłaby znacznie mniejsza – stwierdził w sobotę historyk prof. Jerzy Robert Nowak. Był on jednym z mówców podczas Pierwszej Powojennej Konferencji Żydoznawczej, której organizatorzy długo ukrywali lokalizację, prosząc uczestników o spotkanie na Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Ostatecznie jednak podano dokładny adres: ul. Freta 39.
W budynku tym mieści się kamienica, znana osobom zaangażowanym w życie kulturalne stolicy. To w niej, dwa dekady temu, funkcjonował legendarny klub Le Madame, związany ze społecznością LGBT, z którym władze miasta zmagały się w czasach, gdy prezydentem był Lech Kaczyński. Można więc uznać za ironiczne, że w sobotę odbyło się tam wydarzenie o zupełnie przeciwnym charakterze ideologicznym.
Niektóre wykłady podczas Pierwszej Powojennej Konferencji Żydoznawczej miały wyraźnie antysemicki ton
Pierwsza Powojenna Konferencja Żydoznawcza rozpoczęła się modlitwą za „Żydów, którzy tkwią w ciemnocie Talmudu”, a jej termin był celowy. Jak wyjaśnił jeden z mówców, Radosław Petlewicz, 7 czerwca to rocznica zamordowania przez Żydów w 1945 roku w Rzeszowie dziewięcioletniej Bronisławy Mendoń. Wśród prelegentów znaleźli się również znane osobistości prawicowej publicystyki historycznej, takie jak Przemysław Holocher, Leszek Żebrowski czy Stanisław Michalkiewicz. Tematy poruszane na konferencji obejmowały m.in. „żydowskich kolaborantów Hitlera”, „powojenne prowokacje pogromowe” czy „roszczenia żydowskie”.
Nie wszystkie wykłady miały skrajnie antysemicki wydźwięk. Niemniej jednak pojawiły się również takie wątki. – Dziś będziemy omawiać to, co w Talmudzie jest niegodne, co czyni go księgą, której cywilizowani ludzie nie mogą zaakceptować – rozpoczął swoje wystąpienie Przemysław Holocher. Leszek Żebrowski z kolei twierdził, że to Żydzi są odpowiedzialni za antysemityzm. – To oni powinni się tłumaczyć, że wyprodukowali antysemityzm przez swoje czyny. To nie my mamy się wstydzić. To oni powinni się wstydzić – podkreślił.
Większość prelegentów sobotniego wydarzenia była już wcześniej znana ze swoich antysemickich poglądów
Największe kontrowersje mogło budzić wystąpienie prof. Jerzego Roberta Nowaka. – W obozach istniały tak zwane Sonderkommando (złożone z Żydów – red.), które zajmowały się paleniem Żydów zamordowanych w komorach gazowych. I co się okazuje, członkowie Sonderkommando dopuszczali się gwałtów na kobietach, na ich martwych ciałach. Były tam rzeczy niesamowite, obrzydliwe – mówił. Dodał, że w czasie wojny nie było znanej dziś solidarności żydowskiej, a wręcz przeciwnie: „wydawanie na śmierć”, „mordowanie”, „rabowanie” i „gwałcenie” swoich rodaków przez żydowską policję.
Warszawski ratusz twierdzi, że od lat nie może odzyskać lokalu przy ul. Freta od najemcy
– Dobór tematów i prelegentów świadczy o zamierzonym, jednoznacznie antysemickim charakterze – ocenia prof. Rafał Pankowski, socjolog z Collegium Civitas i Stowarzyszenia Nigdy Więcej. Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że wydarzenie miało miejsce w lokalu należącym do miasta, a konkretnie zarządzanym przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami Dzielnicy Śródmieście.
Potwierdza to rzecznik dzielnicy Śródmieście, Mateusz Węgrzyn, który zaznacza, że „z oczywistych względów miasto nie wyraża zgody na wydarzenia, podczas których propagowane są teorie i hasła mogące nosić znamiona mowy nienawiści czy dyskryminacji
Źródło