W kampanii prezydenckiej Karol Nawrocki ma jedną ważną przewagę nad Rafałem Trzaskowski

Taktyka Karola Nawrockiego w kampanii prezydenckiej jest prosta: być blisko ludzi i mówić ich językiem to, co chcą usłyszeć. Rafał Trzaskowskie będzie musiał odkleić się od stolicy i wrócić do swoich konserwatywnych korzeni, żeby nie być tylko kandydatem dla elektoratu liberalno-lewicowego.
W kampanii prezydenckiej Karol Nawrocki ma jedną ważną przewagę nad Rafałem Trzaskowski - INFBusiness

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Jacek Nizinkiewicz

Piekarnia stała się centralnym miejscem rozpoczęcia dnia kampanijnego. Najpierw Rafał Trzaskowski spotkał się z ludźmi wypiekającymi chleb od wczesnych godzin porannych, a dzień później Karol Nawrocki powtórzył manewr prezydenta stolicy.

Nic nowego w kampanii. Chwyt zgrany i grany w każdej, ale skuteczny. Dlaczego kandydaci go stosują?

Przed godzinami swojego urzędowania narzucają temat dnia i są blisko ludzi ciężkiej pracy. Symbolicznie jest to ważny element gry kampanijnej, gdyż żaden z kandydatów na prezydenta nie zamierza zrzec się piastowanego stanowiska ani brać urlopu, gdy jeszcze kampania oficjalnie nie ruszyła. Istotniejszym czynnikiem jest jednak poczucie bycia blisko ludzi. I tu Rafał Trzaskowski ma gigantyczną pracę do wykonania, gdyż kojarzony jest jedynie z Warszawą, która pod względem przekroju wyborczego nie jest reprezentatywna dla Polski.

Kandydat Koalicji Obywatelskiej musi przestać być warszawski, a stać się całkowicie polski, używając nomenklatury Szymona Hołowni. A co ważniejsze, musi się też pokazać jako kandydat nie liberalno-lewicowy, gdyż PiS będzie chciało go w kampanii przedstawić jako radykała. Mało kto dziś pamięta o politycznych korzeniach Trzaskowskiego.

Trzaskowski przez lata blisko współpracował z politykami prawicowo-konserwatywnymi

Rafał Trzaskowski stał się częścią Platformy Obywatelskiej, kiedy partia była uważana za bliźniaczą formację PiS i oba ugrupowania miały tworzyć wspólną koalicję rządową POPiS. Często względy towarzyskie decydowały o tym, kto trafiał do PiS, a kto do PO. Obie formacje miały antykomunistyczny rodowód i były w kontrze do SLD.

Trzaskowski przez lata był doradcą sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego. Pracował też jako analityk w Centrum Europejskim Natolin. W 2010 roku, w trakcie kampanii samorządowej był szefem sztabu wyborczego Hanny Gronkiewicz-Waltz, która w PO uważana jest za kotwicę konserwatywną. Była prezydent stolicy namaściła go na swojego następcę jako prezydenta Warszawy i z jej poparciem wygrywał kolejne wybory samorządowe. Konserwatywna Gronkiewicz-Waltz nie przekazałaby pałeczki komuś, kto ma drastycznie inne od niej poglądy na kluczowe sprawy.

Żaden krzyż nie został ściągnięty przez Trzaskowskiego

W kampanii wybrzmi sprawa „ściągania krzyży”, które to zalecenie dotyczące instytucji państwowych miał rzekomo wydać Trzaskowski. O żadnym ściąganiu krzyży w zarządzeniu nie było mowy i żaden krzyż nie został ściągnięty przez zarządzenie Trzaskowskiego. Sam prezydent tak się tłumaczył w Polsat News: „Ja nie ściągnąłem żadnego krzyża z urzędu, tylko wydałem postanowienie, żeby nie wieszać krzyży w nowo otwartych przestrzeniach.”

W zarządzeniu z 8 maja 2024 roku o standardach równego traktowania w Urzędzie m.st. Warszawy zapisano, że ​​„przestrzenie urzędu są miejscami neutralnymi religijnie”. Rafał Trzaskowski początkowo tłumaczył, że chodzi o miejsca, gdzie obsługiwani są mieszkańcy, ale nie wskazywał, że zapisy obejmują jedynie nowe lub remontowane budynki.

W zapisie chodzi o to, żeby nowo oddane budynki były religijnie neutralne ze względu na Polaków, którzy nie są wyznaniowo homogeniczni. W zarządzeniu nie ma nic o ściąganiu krzyży. Temat już jest grany w kampanii, gdyż do części Polaków, dotarł zakłamany przekaz o tym, że Trzaskowski chce ściągać krzyże. Karol Nawrocki będzie wykorzystywał niewiedzę części Polaków, którzy nie weryfikują informacji. Kandydat PiS będzie straszył wyborców, że ich tożsamość będzie zagrożona, jeśli prezydentem Polski zostanie przedstawiciel KO. To jeden z powodów, dla których Trzaskowski będzie musiał być blisko ludzi i pokazać, jaki jest i jakie ma poglądy.

Trzaskowski we wschodniej Polsce i mniejszych miejscowościach jest jak czarna wołga

Polska jest podzielona. Trzaskowski w drugiej turze nie musi walczyć o wyborców KO i Lewicy. Wystarczy, że nie zrazi ich do siebie. Teraz musi być blisko wyborców, którzy nie wiedzą, na kogo zagłosować, którzy poszli do wyborów parlamentarnych, ale nie wiadomo, czy teraz zagłosują, oraz być wśród ludzi, którzy uważają go za zło. Krzyże będą dla nich koronnym przykładem.

Karol Nawrocki ma ułatwioną pracę. Dla Polaków jest białą kartą do zapisania. Nawet jeśli są informacje, które mu szkodzą, dla wyborców jest nowy w polityce i nie da się temu zaprzeczyć. Dopiero buduje swój wizerunek i może być elastyczny poglądowo. Nawrocki mówi prostym językiem, zdaniami nieskomplikowanymi, a poglądy ma na „na chłopski rozum” zrozumiałe. Gdy wgryzą się w jego wypowiedzi eksperci, jasne staje się, że nie ma pojęcia w wielu tematach, o których mówi. Kandydat PiS będzie unikał konferencji i odpowiadania spontanicznie na pytania, gdyż łatwo może obnażyć swoją niekompetencję. Jeśli w wywiadach na żywo czy autoryzowanych rozmowach pokazuje swoje nieprzygotowanie, to co dopiero złapany w przelocie przez dziennikarzy. Jednak wada Nawrockiego to też jego zaleta. Większość wyborców to nie eksperci, ale osoby oczekujące prostych rozwiązań, które zaspokoją ich potrzeby i odgonią lęki. Nawrocki może im to dać. Trzaskowski niekoniecznie.

Doświadczenie ministerialne, rządowe i samorządowe Trzaskowskiego może być dla niego obciążeniem, jeśli będzie mówił do Polaków z góry. Czasem trzeba się pochylić nad kimś, żeby nas usłyszano i zrozumiano. Osoby, które muszą stawać na palcach do rozmówcy, zwykle źle go oceniają. Do Nawrockiego na palcach stawać nie trzeba. I to jest jeden z głównych problemów Trzaskowskiego. A jest ich więcej.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *