Dlaczego i po co nagrano Mariana Banasia z mec. Markiem Chmajem? Pracownicy mieli dość upolitycznienia NIK, oraz syna prezesa, któremu zarzucano zawłaszczanie instytucji.
Prezes NIK Marian Banaś
Opublikowanie przez TVP nagrań prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia z jego pełnomocnikiem, mec. Markiem Chmajem (reprezentował szefa NIK w Sejmie po tym, jak prokuratura przesłała wniosek o uchylenie mu immunitetu) w ostatni dzień kampanii wyborczej miało nie tylko zdetonować bardzo krytyczny dla rządu wydźwięk konferencji NIK w sprawie tzw. afery NCBiR.
Ważniejsze od politycznych zysków i strat jest jednak to, kto nagrał i zaniósł rządowej telewizji nagranie. Według prezesa Banasia zrobiły to „służby”, według informacji podawanych przez TVP „pracownicy NIK”.
TVP opisuje sprawę tak: „Dziennikarze TVP Info ujawnili zarejestrowaną przez urzędników pracujących w Najwyższej Izbie Kontroli rozmowę Mariana Banasia ze związanym z Platformą Obywatelską mec. Markiem Chmajem, która dotyczyła politycznej strategii Konfederacji”.
Co jest prawdą?
Wszechobecna inwigilacja w NIK?
W NIK od czasu przyjścia do tej instytucji Mariana Banasia panuje psychoza podsłuchów – zarówno u niego samego i jego otoczenia, jak i osób, które nie były w jego „drużynie”. To efekt przeświadczenia prezesa Banasia, że wszystkie jego kłopoty (a nawet słynny reportaż w TVN z 2019 r.) to działanie służb, za sznurki których pociąga nieprzychylny mu Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych.
To powszechne przeświadczenie, że Banaś i jego rodzina są non stop inwigilowani przez służby, doprowadziło do kompromitującej konferencji w lutym 2022 r., kiedy to Marian Banaś ujawnił rzekomy gigantyczny atak hakerski na pracowników Izby przy pomocy Pegasusa, systemu szpiegowskiego CBA.
Mówił wtedy, że doszło do 7300 prób ataków hakerskich, a zainfekowanych miało zostać 535 urządzeń używanych w NIK – telefony, laptopy i serwery „na skalę nieznaną od 103 lat” (tyle istnieje NIK).
Jak później nieoficjalnie ustaliła „Rzeczpospolita”, już organizując słynną konferencję, prezes Banaś miał świadomość, że Citizen Lab nie znalazł śladów szpiegowania telefonów – jego i jego syna – Pegasusem. Mimo to konferencja się odbyła i powtórzono na niej nieprawdziwe tezy.
To tylko jedna z „podsłuchowych” historii nagłośniona przez prezesa Banasia.
Czy prezesa NIK nagrano w gabinecie antypodsłuchowym?
Dziś, wśród pracowników NIK można usłyszeć inną historię – o tym jak prezes NIK przegonił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która z urzędu zajmuje się bezpieczeństwem w budynkach państwowych instytucji takich jak właśnie NIK, Komisja Nadzoru Bankowego czy Giełda Papierów Wartościowych.
– Prezes Banaś nie ufa nikomu, a już najbardziej służbom Kamińskiego, dlatego za urządzenia antypodsłuchowe odpowiadali w NIK jego ludzie z wydziału bezpieczeństwa, żadna służba Kamińskiego robić tego nie mogła – mówi nam jeden z pracowników.
Psychoza działa w dwie strony. Pracownicy NIK nieprzychylni prezesowi również są przeświadczeni, że ich rozmowy w siedzibie Izby są kontrolowane i rozmowy prowadzą wyłącznie poza siedzibą NIK.
Jak to więc się stało, że w nafaszerowanym systemami antypodsłuchowymi gabinecie ktoś nagrał rozmowę Chmaja z Banasiem?
Ani TVP ani NIK nie ujawniły szczegółów na temat ich spotkania – kiedy dokładnie miało ono miejsce, czy mec. Chmaj przeszedł standardową kontrolę bezpieczeństwa „na bramkach” w gmachu, czy panowie pozostawili telefony poza pomieszczeniem – co jest standardem w najważniejszych spółkach i instytucjach? NIK nie odpowiedział nam na te pytania.
W oświadczeniu prezesa jakie opublikowała NIK na swoich stronach po godz. 15.00, prezes Banaś w zawoalowany sposób zasugerował, że było to „bezprecedensowe bezprawne działanie służb wymierzone w niezależność Najwyższej Izby Kontroli i jej Prezesa”. Jakich służb i jak mogło dojść do podsłuchu, tego już nie podał.
„Chciałbym wyraźnie podkreślić, że podsłuchiwanie Prezesa NIK, przedstawiciela jedynej instytucji niezależnej w Polsce, organu konstytucyjnego jest przestępstwem, które powinno być ścigane z urzędu. Jest to skandal w skali europejskiej. W związku z powyższym oczekuje na stosowne działania prokuratury” – ogłosił prezes Banaś.
„Rzeczpospolita” posiada informacje, kogo ludzie prezesa NIK podejrzewają o dokonanie nielegalnych nagrań. Mają stać za tym dwie osoby w przeszłości związane z Izbą.
Kropla, która przelała czarę
Dzwonimy do jednej z nich: – Nie potwierdzam tych informacji, a powielanie ich będzie skutkowało działaniami prawnymi z mojej strony – powiedział nasz rozmówca, zastrzegając sobie anonimowość.
„Rzeczpospolita” od dawna pisała o patologii jaka ma miejsce w Najwyższej Izbie Kontroli za czasów prezesa Banasia, który z syna Jakuba, uczynił społecznego doradcę o ogromnych wpływach – zatrudniał swoich znajomych z banku na kierownicze stanowiska, miał nieograniczony dostęp do NIK i podejmowanych tam decyzji np. o kontrolach.
Czara goryczy przelała się kiedy 27 lipca prezes Marian Banaś stanął przed gmachem NIK ramię w ramię ze Sławomirem Mentzenem, liderem Konfederacji, by wspólnie wygłosić oświadczenie na temat niezależności NIK. Konferencja została fatalnie przyjęta przez wszystkie partie, jak również przez pracowników NIK. Syn Banasia, Jakub Banaś (ciążą na nim prokuratorskie zarzuty) startuje z list warszawskiej Konfederacji do Sejmu.
„Idzie dobrze. Szefowi powiedz, że będziemy mieć bardzo dużą kontrolę i wpływ nad Konfederacją w związku z tym, że Kuba tam wszedł” – mówi prezes Banaś na taśmach ujawnionych przez TVP.