Przesłanie Jarosława Kaczyńskiego z konwencji samorządowej brzmiało jak przemówienie motywacyjne „fajnej Polski”. Ale próbując naśladować Donalda Tuska, prezes PiS przyznaje, że negatywne emocje w kampanii, a po niej dąsy i tupanie były politycznym błędem
Sobotnia konwencja samorządowa Prawa i Sprawiedliwości wyglądała, jakby była konsekwencją jakiegoś trzęsienia ziemi w partii Jarosława Kaczyńskiego. Jakby przyszli do niego piarowcy i powiedzieli: jeśli wszystkiego nie zmienimy, to już będzie po nas. Za dużo, za dużo jest negatywnych emocji, złości, tupania nogą, straszenia – szczególnie w wydaniu samego prezesa Kaczyńskiego.
Co powiedział na sobotniej konwencji samorządowej Jarosław Kaczyński?
Doradcy zapewne powiedzieli Kaczyńskiemu, że Polacy chcą nadziei, radości, przekazu pozytywnego. A więc on teraz powinien z takim przekazem wyjść do wyborców. Dlatego najważniejsza część wystąpienia szefa PiS brzmiała w ten sposób: – Jesteśmy na TAK! I Polska powinna być na TAK! Jesteśmy na TAK dla rozwoju, jesteśmy na TAK dla budowania, jesteśmy na TAK dla wszystkiego, co tworzy naszą dobrą przyszłość, ale przede wszystkim dla inwestycji, dla tych małych, lokalnych, ale także dla tych wielkich. TAK dla CPK, dla atomu, dla regulacji Odry, dla portów – mówił Kaczyński. I by uczestnicy partyjnego zjazdu sobie przyswoili, co im chciał powiedzieć, przypomniał: – To jest dzisiaj najważniejsze hasło, przekaz tej Konwencji. Jesteśmy na TAK i wzywamy wszystkich, by byli na TAK.
A gdyby ktoś jeszcze po tym nie rozumiał, powtórzył raz jeszcze: – Nasze TAK musi być mocne, zawsze, w każdej chwili, w każdych okolicznościach.
Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość zmienia przekaz o 180 stopni i chce zostać partią uśmiechów?
Sympatycy i politycy Prawa i Sprawiedliwości często nazywali przeciwników z Platformy Obywatelskiej, „uśmiechniętą Polską”, „Polską miłości” albo „fajnoPolakami”. W założeniu miało to być szyderstwo, że tu gdzieś jakiś polityk PO komuś pogroził, tu podjął radykalną decyzję, albo zrobił coś, co miało rzekomo nie pasować do wizji „uśmiechniętej Polski”.
Ale – jak widać – Jarosław Kaczyński uznał, że Polacy wolą słuchać o miłości, uśmiechach, o pozytywnych obietnicach. Dlatego jego główne wystąpienie brzmiało, jak ze spotkania motywacyjnego fajnoPolaków.
Ale formułując taki przekaz sam przyznał, że cała strategia, którą przyjął PiS rok temu, była katastrofalnym błędem. Pierwszy polegał na tym, by zorganizować referendum razem z wyborami parlamentarnymi. PiS uznał, że dzięki temu uda się przekierować debatę publiczną w kierunku tematów wygodnych dla tej partii – lęku przed migracją, wyprzedażą majątku narodowego czy podniesienia wieku emerytalnego. PiS tak sformułował pytania, by preferowana odpowiedź brzmiała „Nie” i robił kampanię pod hasłem 4xNie. Ogłaszając dziś, że jest na TAK próbuje zmienić przekaz o 180 stopni.
Polityka straszenia Polaków Tuskiem i Platformą obróciła się przeciw PiS
Drugi błąd PiS polegał na tym, że skoncentrował się wyłącznie na Donaldzie Tusku i Platformie Obywatelskiej, grając na polaryzację i licząc na to, że Polacy już się Tuskiem zmęczyli. Ale tu się przeliczył. Ilość hejtu na szefa PO doprowadziła do mobilizacji elektoratu anty-PiS, który miał już dosyć straszenia, propagandy w TVP, szczucia, i sklejania Tuska z hasłem „für Deutschland”. I temu PiSowskiemu Nie, wyborcy w wyborach 15 października również powiedzieli Nie, dając większość zupełnie nowej i innej koalicji, której program sformułował na spotkaniach z wyborami Donald Tusk, organizując też dwa wielkie marsze tej drugiej, uśmiechniętej Polski. I to on po tych wyborach został premierem.
Bojąc się, że wszystko może stracić, Kaczyński stara się dziś naśladować Tuska, wręcz udawać, że jest Tuskiem. Ale prócz nieoczekiwanej zmiany, powstaje też pytanie o wiarygodność nowego kursu PiS. W sobotę na konwencji partii Jarosława Kaczyńskiego przekonywano, że wybory samorządowe nie dotyczą polityki. Że samorząd nie powinien być polityczny. Szczególnie mocno wybrzmiało to w wystąpieniu Lucjusza Nadbereżnego, popieranego przez PiS prezydenta Stalowej Woli, którą połączył wątek niepolityczności samorządów i uśmiechniętej Polski mówiąc o otwartości samorządu na każdego, bez względu na sympatie polityczne. – Największą wartością dla mnie osobiście są niewymierne, nieobliczalne uśmiechy i radość dzieci, które idą do nowego żłobka, do wyremontowanej szkoły czy przedszkola – tłumaczył.
Jarosław Kaczyński boi się, że utraci kontrolę nad partią. Dlatego ogłasza, że znów wystartuje w wyborach na prezesa PiS
Tyle tylko, że przez osiem lat rządów PiS obserwowaliśmy raczej upartyjnianie wszystkiego – od poziomu państwa do poziomu powiatu, gminy czy osiedla. To kryterium partyjne dominowało i decydowało o wszystkim. Czy Polacy tak łatwo uwierzą, że Jarosław Kaczyński przeszedł głęboką metamorfozę, że przestanie miotać na prawo i lewo oskarżenia i ciskać obelgi,? A może stwierdzą, że boi się, że jeśli nie wyciągnie wniosków z przegranej w 2023 i błędów popełnionych już po wyborach, po prostu partia zacznie mu się rozłazić. A wówczas nie pomoże jej już nawet zapowiedź, że Kaczyński ponownie będzie się ubiegał o to, by kierować nią przez kolejne osiem lat.