50 godzin nagrań odsłaniających kulisy rządów Mateusza Morawieckiego, prac ministerstwa Zbigniewa Ziobry, a także odkrywających wykorzystywanie przez nich pieniędzy publicznych dla partyjnych korzyści – to kwestie, o których Jarosław Kaczyński niechętnie mówi.
Były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasz Mraz podczas posiedzenia zespołu ds. rozliczeń PiS
– Tomasz Mraz to oszust. Wszedł do Funduszu Sprawiedliwości jako agent. Najpierw spełnił pierwszą część swojej roli, czyli doprowadził do wewnętrznej awantury, a następnie przeszedł do kolejnej – odpowiadał Jarosław Kaczyński na pytania mediów w czwartek po zeznaniach Tomasza Mraza, byłego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości. To Mraz na środowym posiedzeniu zespołu do spraw rozliczeń PiS przekonywał, że Zbigniew Ziobro osobiście miał zlecać organizowanie konkursów na środki z Funduszu Sprawiedliwości w taki sposób, by wygrywały je wybrane podmioty. Znamienne, że o Marku Falencie, stojącym za nagraniami w „Sowie i Przyjaciołach” Kaczyński już tak nie mówił. – Organizacjom, które miały uzyskiwać środki z Funduszu pomagano pisać wnioski – twierdzi Mraz. Ilu pojawi się jeszcze skruszonych świadków z czasów rządów PiS?
Tomasz Mraz miał przez niemal dwa lata nagrywać spotkania z kierownictwem Ministerstwa Sprawiedliwości. I 50 godzin rozmów trafiło w ręce śledczych. W piątek, przed posiedzeniem sejmowej komisji śledczej prezes PiS już na pytania mediów odpowiadać nie chciał. Odpowiadał za to Patryk Jaki, pełniący obowiązki prezesa Suwerennej Polski pod nieobecność ze względu na stan zdrowia Zbigniewa Ziobry.
Patryk Jaki zapowiada pozwy za informacje o Funduszu Sprawiedliwości
– Oczywiście, że wszyscy będą mieć procesy. Pozwy są oczywiste, w najbliższym czasie. Na takiej podstawie, że oskarża się ludzi za to, że sprawują władzę państwową. To jest tak, że minister miał prawo od początku do końca wskazywać, jaki jest cel danego konkursu i kto ostatecznie otrzyma środki. To jest sprawowanie władzy państwowej – powiedział Patryk Jaki w Radiu ZET.
Ale nie wszyscy politycy Suwerennej Polski chcą odpowiadać na pytania o Fundusz Sprawiedliwości. – Nie ma pani prawa zadać takiego pytania – oburzył się w studiu Polsat News Janusz Kowalski pytany o znajomość z Tomaszem Mrazem i o to, „ile rozdysponował pieniędzy pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości”. Michał Wójcik nazywa informacje o Funduszu bredniami. – To jest bezpodstawny atak na zupełnie inne podejście do pomocy ofiarom przestępstw i do szeroko pojętego poczucia bezpieczeństwa – tak europosłanka Beata Kempa z Suwerennej Polski skomentowała w programie „Fakt Live” sprawę Funduszu Sprawiedliwości. – Nie przypominam sobie – tak z kolei Marcin Romanowski z Suwerennej Polski odpowiedział na moje pytanie, kiedy ostatnio rozmawiał z Tomaszem Mrazem.
Według raportu Najwyższej Izby Kontroli poświęconemu wydatkom z Funduszu Sprawiedliwości, nieprawidłowości dotyczą kwoty 280 mln zł, które między innymi zostały przeznaczone na cele polityczne w czasie kampanii wyborczej. „Z łącznej liczby 16 zbadanych umów, mających w założeniu służyć przeciwdziałaniu przestępczości, NIK oceniła jako niecelowe i niegospodarne 13 umów” – czytamy w raporcie.
Jeśli były wicemarszałek Sejmu, poseł i kandydat na europosła publicznie potwierdza, że dochodziło do skandalicznego procederu, to problem może być jeszcze większy niż nam się wydaje.
Politycy PiS nie bronią członków Suwerennej Polski
Znamienne, że polityków Suwerennej Polski w sprawie Funduszu Sprawiedliwości nie bronią politycy PiS. Warto przypomnieć, że sprawą tą NIK zajął się jeszcze za rządów Zjednoczonej Prawicy i wtedy też media podnosiły temat wykorzystania Funduszu Sprawiedliwości niezgodnie z przeznaczeniem. Beneficjentami tych budżetowych środków były nie ofiary przestępstw, ale ludzie powiązani z Solidarną Polską i prawicowe media, a chodziło nawet o 60 milionów złotych rocznie. Teraz sprawa nabrała nowej dynamiki. Jeśli istnieją nagrania obciążające polityków Ziobry, to informacje te mogą pogrążyć jego partię. Patryk Jaki zaprzecza, że pieniądze były źle wykorzystane albo dla korzyści partyjnych. Jednak poseł Konfederacji Stanisław Tyszka poinformował, że będąc jeszcze członkiem Kukiz’15, otrzymał od PiS propozycję dołączenia do partii Jarosława Kaczyńskiego, a w zamian zaoferowano mu skorzystanie ze środków z Funduszu Sprawiedliwości. Jeśli były wicemarszałek Sejmu, poseł i kandydat na europosła publicznie potwierdza, że dochodziło do skandalicznego procederu, to problem może być jeszcze większy niż nam się wydaje.
Przeciwko słowom posłów PiS są nagrania, zeznania pod przysięgą, raport NIK oraz słowa innych polityków. Sprawa jest rozwojowa.
Szansa dla PiS, żeby zrobić z Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry partyjnego wasala
Sytuacja zdrowotna Zbigniewa Ziobry jest na tyle zła, że stery Suwerennej Polski przejął Patryk Jaki. Jednocześnie europoseł nie jest uznawany jako lider SP przez część członków tej partii, którzy uważają, że Jaki szuka bezpośredniego kontaktu z Jarosławem Kaczyńskim i chce budować z nim relacje niezależnie od macierzystej partii. Patryk Jaki na tyle zmienił swoje stosunki z kierownictwem PiS, że dziś wyraża się już pozytywnie na temat Mateusza Morawieckiego, którego przed laty atakował.
W Suwerennej Polsce trwa spór i formacja bez Ziobry jest osłabiona. Od lat jest też na kilku polach skonfliktowana z PiS. Zbigniew Ziobro nie ukrywał wrogiego stosunku do Mateusza Morawieckiego. Teraz, gdy wraca sprawa Funduszu Sprawiedliwości, PiS może ją wykorzystać do rozbicia swego niegdysiejszego koalicjanta i przejęcia członków SP. Tym bardziej, że Suwerenna Polska jest na celowniku prokuratury.
Jeśli pojawią się publicznie nagrania obciążające Suwerenną Polskę i potwierdzające informacje o sprzeniewierzeniu środków publicznych to także partia Jarosława Kaczyńskiego może zostać tą sprawą pogrążona. Chyba że odetnie się od ziobrystów, którzy ciągną ją w dół.