Czeska inflacja negatywnie zaskoczyła, rosnąc nieco szybciej, niż zakładał to rynek. Nasz południowy sąsiad ma problem z cenami usług, które i w Polsce wciąż nie chcą znacząco hamować i biją nas po kieszeni. Jest też jednak jedna zasadnicza różnica.
Czesi już dawno przestrzegali, że rosnące mocno wynagrodzenia będą utrudniać walkę ze wzrostem cen (Licencjodawca, Milan Jaros)
Inflacja w marcu w Czechach negatywnie zaskoczyła ekonomistów. Pozostała na poziomie 2 proc. rok do roku (r/r) zanotowanym w lutym. Jak piszą specjaliści PKO BP, rynek w tej sprawie oczekiwał wyniku z „jedynką” z przodu, co byłoby pierwszym takim odczytem od lat – dokładnie od kwietnia 2018 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Rosja stawia wszystko na jedną kartę. "Polska musi zrobić trzy rzeczy"
Czeska inflacja zaskoczyła w górę. Co z polską?
W porównaniu z marcem 2023 roku nasi sąsiedzi musieli zapłacić więcej zwłaszcza za użytkowanie mieszkania, transport i usługi gastronomiczne.
Ceny w przypadku żywności i napojów bezalkoholowych obniżyły się natomiast szybciej niż miesiąc wcześniej, bo o 5,9 proc. r/r. Jednak nie to jest najciekawsze. Nasi południowi sąsiedzi mają wciąż duży problem z cenami bazowymi, w tym usług.
– Według nieoficjalnych szacunków inflacja bazowa w marcu utrzymała się na poziomie 2,8 proc. r/r, czyli powyżej celu – wyjaśnia PKO BP.
– Główne niespodzianki prawdopodobnie wynikną z inflacji bazowej, która nie spada tak szybko, jak się spodziewaliśmy. Inflacja usług spowolniła w ujęciu miesięcznym, ale oznacza to nadal wyższy wskaźnik roczny – tłumaczy z kolei Frantisek Taborsky, analityk globalnego ING.
Ceny usług wciąż trzymają się mocno
Także w Polsce to właśnie ceny usług – według ekonomistów – będą ograniczać skalę dalszej dezinflacji (sytuacja, gdy spada tempo wzrostu cen – przyp.red.).
– W naszej ocenie kwestie fiskalne i administracyjne nie mają większego znaczenia dla profilu ścieżki inflacji w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej. Kluczowym zagrożeniem i jednocześnie czynnikiem, na który polityka pieniężna ma wpływ, jest podwyższona inflacja bazowa, w tym wysoki wzrost cen usług – twierdzą eksperci ING Banku Śląskiego.
Z kolei na brak trwałości spadku inflacji do celu NBP zwracał uwagę w środę Henryk Wnorowski, członek RPP.
– RPP realizację celu rozumie w średnim horyzoncie. To, co nas teraz interesuje, to trwałość utrzymania się w tym celu. Najprawdopodobniej dlatego stopy nie zostały zmienione. Mówię tak, bo to była decyzja kolegialna, że mamy pewne obawy co do tej trwałości. Chodzi o to, że mamy dwa główne zagrożenia wewnętrzne, które mogą spowodować i spowodują jakiś impuls proinflacyjny – mówił Wnorowski w rozmowie z Radiem Maryja.
Dodał, że chodzi o skutki przywrócenia 5-proc. VAT na żywność od 1 kwietnia oraz odmrażanie cen energii od lipca, a zagrożeniem są także ceny ropy naftowej.
Płace w Polsce
Silny rynek pracy, zarówno w Czechach, jak i Polsce, to wyzwanie w związku z walką z inflacją. Pisaliśmy na ten temat kilka dni temu. – Płace rosną obecnie tak szybko, że budzi to niepokój o poziom inflacji. To główne zagrożenie – powiedział w zeszły piątek na konferencji prasowej szef polskiego banku centralnego.
ING także wymienia napięty rynek pracy (druga najniższa stopa bezrobocia w UE), wysoki wzrost wynagrodzeń i presję na wzrost cen usług jako główne zagrożenia ws. dezinflacji. To właśnie usługi w lutym tego roku rosły wciąż o 7 proc., podczas gdy ceny towarów tylko o 1,4 proc. Widać więc, że te branże wciąż podnoszą swoje cenniki.
Zasadnicza różnica między Polską a Czechami
W tym kontekście jednak zachowanie obu banków centralnych jest zupełnie inne. Czesi już dawno przestrzegali, że rosnące mocno wynagrodzenia będą utrudniać walkę ze wzrostem cen. W Polsce prof. Glapiński wręcz cieszył się, że płace rosną szybciej od inflacji. Ta optyka zmieniła się dopiero po zmianie władzy, jak przewidywał to zresztą już w sierpniu 2023 r. Goldman Sachs oraz rodzimi ekonomiści.
Różnica jest też taka, że niewielu spodziewa się niepokojącego wzrostu inflacji w Czechach w kolejnych miesiącach. W Polsce jest zupełnie na odwrót. To będzie też wpływało na działania Czeskiego Banku Centralnego (CNB) oraz NBP.
– W kolejnych miesiącach inflacja będzie oscylować wokół celu CNB. W świetle ostatnich danych oraz perspektyw inflacyjnych przypuszczamy, że CNB będzie kontynuował strategię ostrożnego obniżania stóp procentowych, w ruchach po 50 pb. na kilku najbliższych posiedzeniach – przewidują specjaliści PKO BP. Podobnie sądzi Frantisek Taborsky z ING.
A jak będą wyglądać poziomy stóp nad Wisłą? – Wypowiedzi przedstawicieli RPP uprawdopodobniają scenariusz, w którym stopy procentowe w Polsce pozostają bez zmian do końca bieżącego roku. Oczywiście obecne deklaracje ze strony NBP nie są „wykute w skale” i podobnie jak to miało miejsce w przeszłości, RPP może w przyszłości niespodziewanie porzucić dotychczasowe nastawienie. Niemniej nawet jeżeli Rada zdecyduje się na taki krok, naszym zdaniem nastąpi on później, niż dotychczas wyceniały to rynki finansowe – tłumaczą analitycy Citi Handlowego.
Według nich tym samym w najbliższych miesiącach polityka pieniężna w kraju będzie coraz wyraźniej rozbiegać się z polityką innych środkowoeuropejskich banków, które wydają się zdeterminowane, aby kontynuować cykl obniżek stóp.
Powyższe różnice w decyzjach banków centralnych wydają się przynajmniej częściowo uzasadnione mniej korzystnym trendem inflacyjnym w Polsce, relatywnie silniejszą aktywnością gospodarczą oraz przedwczesnymi obniżkami stóp procentowych przez RPP na jesieni 2023 r. Relatywnie łagodna polityka pieniężna z przeszłości wymusza bowiem większą ostrożność dzisiaj – dodają eksperci Citi.
Porównanie Polski i Czech
Na koniec warto także poruszyć wątek, który podnosi ostatnio także prof. Adam Glapiński. Przekonuje on, że nieuzasadnionym jest porównanie mechanizmów gospodarczych u nas i u naszych południowych sąsiadów. A to z racji tego, że Czesi nie pomagali swojej gospodarce po pandemii, wciąż się z niej zasadniczo nie podnieśli, a polska gospodarka urosła już w tym czasie o ok. 10 proc. Wszystko dzięki działaniom prawicy pod rękę z NBP, który skupował dług ekipy Mateusza Morawieckiego (tzw. QE).
Na tę opinię odpowiedział na portalu LinkedIn Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Przytoczył kilka danych – w Czechach przemysł motoryzacyjny to 10 proc. PKB, 26 proc. produkcji przemysłowej i 24 proc. eksportu.
– Załamanie covidowe spowodowało, że ten przemysł zaczął się podnosić dopiero w pierwszej połowie 2023 roku. To troszkę, odrobinkę, opóźniło podniesienie się czeskiej gospodarki prawda? – pyta retorycznie.
– W literaturze ekonomicznej wskazuje się, że QE oddziałuje na wzrost aktywów finansowych. Wzrost PKB jest skutkiem pośrednim wzrostu wartości tych aktywów. Niestety, przy okazji następuje powiększenie nierówności redystrybucyjnych. Utrzymywanie, że polskie QE, z zakupami przez NBP obligacji za 144 mld PLN doprowadziło do cudu gospodarczego jest – ostrzegam – dość merytorycznie ryzykowne. Ale próbować zawsze można. Poprosimy tylko o dowody. I inny niż Czechy przykład empiryczny – kończy Jankowiak.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl