Michał Kołodziejczak nie ukrywa rozgoryczenia jakością pracy osób zatrudnionych w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W piątek w Radiu Zet zasugerował, że wkrótce dojdzie do redukcji kadry w resorcie. – Ci, którzy będą do zwolnienia, będą zwolnieni – stwierdził wiceminister.
Michał Kołodziejczak zapowiada zwolnienia w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi (PAP, PAP/Piotr Nowak)
Wątek osób zatrudnionych w resorcie wiceminister Kołodziejczak rozpoczął od krytyki Roberta Telusa, ministra rolnictwa z czasów Prawa i Sprawiedliwości (nie wszedł on do tzw. dwutygodniowego rządu Mateusza Morawieckiego).
Lider Agrounii stwierdził, że polityk ten zostawił po sobie „rozwalone Ministerstwo Rolnictwa”, a jego pracownicy i dyrektorzy departamentów „nie potrafią zrobić notatki na dany temat”.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: "Tragiczny dla Polski ruch". Ekspert obala argument polityków PiS
Kołodziejczak: w MR nie robiono raportów nt. zboża z Ukrainy
Beata Lubecka pociągnęła ten wątek i zapytała wprost, czy były minister zatrudnił niekompetentne osoby w resorcie.
Ja nie wiem, kto ich zatrudniał. Wiem, że są i wiem, że bardzo duża ilość osób jest do zmiany – odpowiedział na to Michał Kołodziejczak na antenie Radia Zet.
Po chwili jednak doprecyzował, że on jeszcze nikogo nie zwolnił i „każdy ma możliwość pracować”. – Odpowiadam za bardzo ważny departament rynków rolnych, który nie prowadził chociażby analiz tego, co do Polski wpływa i w jakiej ilości. Dzisiaj na mój wniosek każdego dnia otrzymujemy raport i na koniec każdego tygodnia (kolejny – przyp. red.) raport, (dotyczący – przyp. red.) tego, czego i ile wpłynęło do Polski, jakiego towaru – wyjaśnił wiceminister.
Zarzucił Robertowi Telusowi i jego poprzednikowi Henrykowi Kowalczykowi, że resort za ich czasów nie robił tego typu analiz, przez co – jego zdaniem – nie mieli oni świadomości o skali importu towarów rolnych z Ukrainy do Polski.
Oni tego nie robili. Michał Kołodziejczak, który przyszedł (do resortu – przyp. red.) od razu kazał człowiekowi, który pracuje jako zastępca dyrektora departamentu rynków rolnych i odpowiada za analizy, takie analizy przygotowywać. Wczoraj dostał dodatkowo jasne dyspozycje, bo też nie wywiązał się ze swoich działań. Ja nie mam zamiaru tego ukrywać i pokazywać, że będę dzisiaj bronić kogoś – podkreślił Kołodziejczak.
„Patologia zatrudnienia”
Następnie wiceszef resortu rolnictwa podał, że zatrudnione są w nim 854 osoby. Stan kadrowy MRiRW obecny rząd zastał po poprzednikach. Kołodziejczak punktował też, że w dziale promocji i komunikacji pracuje 29 osób. – Tam można radio zrobić – ironizował.
– Polityka kadrowa polegała na tym, że nie zwalniano osób, ale przesuwano na niższe pozycje. Przychodził nowy minister, dawał swojego człowieka, a resztę przesuwał i pensje zostawały. To jest patologia zatrudnienia i z tym się stykamy – utyskiwał polityk.
Ci, którzy będą do zwolnienia, będą zwolnieni. Ale ile? Nie wiem. Ja nie odpowiadam za wszystkie departamenty, żeby było jasne. W departamencie rynków rolnych pracuje kilkadziesiąt osób, ok. 70. Nie wiem, ile zwolnimy. Bardzo możliwe, że (część – przyp. red.) trzeba wymienić. Jestem już ponad miesiąc i na razie nikogo nie zwolniłem, nie wnioskowałem o niczyje zwolnienie. Sprawdzam, kto jak pracuje – podkreślił Michał Kołodziejczak.
Zwróciliśmy się do biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi z pytaniami dotyczącymi m.in. tego, czy jest szykowana redukcja zatrudnienia w resorcie. Na odpowiedź czekamy.