Wielu ludzi, słysząc określenie „Karl Marx”, wyobraża sobie go jako pradziadka współczesnej ideologii lewicowej. W rezultacie staje się idealną postacią do ataku w prawicowym klubie bojowników. Jednak to wszystko jest absurdem, zwykłą farsą i oszustwem.
/ Wydawnictwo Agora / 123RF/PICSEL
Krzysztof Iszkowski. Idol. Życie doczesne i pośmiertne Karla Marksa. Wydawnictwo Agora. Warszawa 2025
Krzysztof Iszkowski wyróżnia się jako jeden z niewielu intelektualistów, którzy naprawdę rozumieją tę koncepcję. Do niedawna podejrzewałem, że tak jest, ale po zapoznaniu się z „Idolem” moja pewność wzrosła. Trzeba przyznać, że książka ma swoją prezentację – jest to obszerna biografia, którą wydawnictwo Agora sprzedaje jako produkt dla tradycyjnej „sojowej lewicy” – typu, który potrzebuje ikonicznej brody Marksa na twardej oprawie, aby pokazać własną cnotę i rozległy światopogląd. Ten rodzaj lewicowości jest oczywiście w dużej mierze nieistotny (nie będę nawet poruszał jego znaczenia politycznego, ponieważ jest to coś w rodzaju miejsca dla komara). Jednak ta „lewica” jest nadal wystarczająco zamożna (oczywiście w sensie klasowym!), aby pozwolić sobie na zakup wystarczającej liczby tomów Marksa, aby wydawnictwo przynajmniej odzyskało koszty druku i dystrybucji. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może być nadwyżka.
Reklama
Nowa perspektywa Karla Marksa: „To nie jest oszukańczy manifest”
Jednak każdy, kto zacznie czytać tę książkę poważnie, szybko zauważy, że nie jest ona ani zgodna z tradycyjną biografią, w której autor pozostaje w cieniu swojego tematu, ani nie służy jako zwodniczy manifest skierowany do „nowego proletariusza”. Nie głosi po prostu – oto znów jest rok 1870! Tylko teraz zamiast „burżuazji” mamy do czynienia z „prawicowymi populistami”. I zamiast sprawiedliwej walki klasy robotniczej z wyzyskiem widzimy walkę o „sprawiedliwość klimatyczną” lub prawa osób LGBTQ-XYZ.
Nie, Iszkowski unika takich „blokad stawowych”. Nie próbuje przekonać nas, że Marks był z natury niebinarny lub że szczególnie opowiadał się za prawami kobiet. Nawet obecne interpretacje twierdzące, że walka o klimat stanowi nowy konflikt klasowy (niedawno natrafiłem na najnowszą pracę Matthew T. Hubera na ten temat) spotykają się z raczej zrezygnowanym wzruszeniem ramion.
W „Idol” widać wyraźnie, że Iszkowski wytycza własną ścieżkę. Ścieżka ta może nie być zgodna z przesłodzonym obrazem tradycyjnego marksizmu propagowanym przez jego późniejszych zwolenników. Jednak Marks przedstawiony w dziele Iszkowskiego jest również daleki od symbolu Mefistofelesa, który często przywołują prawicowcy. Często twierdzą, że „Kapitał” służy jako swego rodzaju antybiblia, czytana przez dzisiejsze elity na tajnych spotkaniach w Davos. To również jest absurdalne i przesadzone.
Wspomnienie Marksa po 140 latach: „To był przypadek”
Dla Iszkowskiego fakt, że Marks nadal zajmuje miejsce w świadomości ludzi, pomimo upływu ponad 140 lat od jego śmierci, wynika z… wyjątkowo szczęśliwego zbiegu okoliczności. Przede wszystkim wynika to z jego związku z Friedrichem Engelsem, który nie tylko wspierał Marksa finansowo, ale także działał jako niezwykle utalentowany agent PR. Bez młodszego Engelsa z Wuppertalu Marks prawdopodobnie pozostałby jednym z wielu XIX-wiecznych twórców „wielkich teorii”, których dzieł nawet ich najbliżsi znajomi nie chcieli czytać.
Czy Marks był geniuszem? Żarty na bok, Iszkowski zadaje to pytanie. Zastanawia się na przykład, dlaczego czuli się zmuszeni (przy bohaterskim wsparciu Engelsa) do sekularyzacji komunizmu. Jeśli ich celem była skuteczność polityczna odzwierciedlona w szerokim poparciu ze strony stosunkowo konserwatywnej klasy robotniczej, po co angażować się w walkę z Bogiem? To podejście zraziło znaczną część tych, którzy mogli sympatyzować z koncepcją równościową, zarówno wtedy, jak i teraz.
Ponadto Iszkowski krytykuje Marksa za nieznośny maksymalizm jego zwolenników. Przez cały XIX i XX wiek lewica zmagała się ze znacznym napięciem między wysiłkami na rzecz reformy kapitalizmu, aby zapewnić pracownikom bardziej znośną egzystencję, a przekonaniem, że takie reformy są jedynie powierzchownymi poprawkami i kosmetycznymi ulepszeniami. Sam Marks — i niektórzy jego następcy — rozmontowali w ten sposób więcej niż jeden sojusz, sabotując wiele planów reform gospodarczych. Woleli wygrzewać się w blasku ostatnich sprawiedliwych, którzy odmawiają kompromisu, niż wywierać rzeczywisty wpływ na rozwijające się wydarzenia.
„Marksizm Marksa nie jest żadnym banałem ani bzdurą”
Kim jest Marks w dzisiejszym kontekście? Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco nieoczekiwana po zaangażowaniu się w „Idol”. Wydaje się, że… dla nikogo. Ci, którzy dzisiaj identyfikują się jako lewicowcy, nie dziedziczą prawdziwie jego przesłania. Tematy ekonomiczne – sposób produkcji w kapitalizmie, cykle koniunkturalne,