W niedzielę (10 marca) Polskie Sieci Energetyczne awaryjnie wyłączyły część farm wiatrowych. Powodem była zbyt wysoka produkcja energii przy niewielkim jej zużyciu – czytamy w Business Insiderze.
10 marca wyłączono część farm wiatrowych z powodu nadpodaży energii (via Getty Images, Artur Widak)
Niedziela w Polsce była wietrzna. Z tego powodu doszło do nadpodaży energii wyprodukowanej przez farmy wiatrowe i nastąpiła „konieczność przywrócenia zdolności regulacyjnych”.
Dlaczego? Jak wyjaśnia Business Insider – przy nadpodaży zielonej energii należy zmniejszyć do minimum działalność elektrowni węglowych i gazowych oraz uruchomić elektrownie wodne szczytowo-pompowe. Ponadto eksportuje się do innych krajów zgromadzoną energię. Kolejnym krokiem jest wyłączenie części farm wiatrowych czy fotowoltaicznych, za co operatorzy otrzymują rekompensatę. „W przeciwnym razie doszłoby do rozregulowania systemu i blackoutu” – czytamy.
Zobacz także:
Idzie wiatrakowa rewolucja. Ważna zapowiedź minister klimatu
Zmniejszenie mocy
10 marca w „najtrudniejszych momentach” zmniejszono moc o 2,6 GW. Zdaniem Business Insidera Polskie Sieci Energetyczne mogły wyłączyć nie tylko farmy wiatrowe, ale także słoneczne.
O godz. 14, gdy zredukowano moc, z wiatru wyprodukowano 5,7 GWh energii, co odpowiadało 34 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. Elektrownie na węgiel kamienny odpowiadały wtedy za 30 proc. energii.
Podobne wyłączenia nastąpiły też 3 marca.