Ogólnoświatowy triumf nie bierze się w warsztacie, lecz często ma swój początek na… polskiej prowincji. Wspomnienia o sprzedaży warzyw, pierwszych doświadczeniach w odzyskiwaniu należności i odwadze, by napisać wiadomość e-mail do największych firm na świecie, łączą się w historiach Moniki Żochowskiej, Rafała Hana i Bartka Pucka — przedsiębiorców, którzy dowodzą, że polskie spółki mogą kreować światowe trendy, a nie tylko produkty.

- Monika Żochowska, Rafał Han oraz Bartek Pucek ukazują, że polskie przedsiębiorstwa mogą kształtować globalne obszary produktowe
- Kształtowanie globalnych brandów wymaga śmiałości, bez zbędnych barier mentalnych, przestrzennych i obyczajowych
- Przedsiębiorcy akcentują, że międzynarodowy triumf jest zależny od wizjonerstwa, uporu i właściwego zrozumienia potrzeb rynku
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Na pomysł przedstawienia losów młodych biznesmenów, którzy mogą natchnąć innych do urzeczywistniania swoich pomysłów i zakładania międzykontynentalnych spółek, wpadł Tomasz Karwatka, inwestor, autor książki „The 5”. Podczas otwarcia książki w początkowym panelu skłonił ich do zaprezentowania tajemnic powstawania marek, które nie miały prawa się powieść, a jednak przeobraziły rynki.
Pozostała część tekstu pod nagraniem wideo
Jak kierować nowoczesnym zespołem? Oto kluczowe cechy przywódcy przyszłości
Czytaj też: „Ucz się, bo inaczej skończysz w pracy fizycznej”. Nie usłuchali i są krezusami
Od pomidorów do segmentu beauty
— Polska wieś to doskonała szkoła przedsiębiorczości — rozpoczęła swoją relację Monika Żochowska, współtwórczyni Phenicoptere i jedna z bohaterek „The Real Housewives Warszawa”. Jej historia, podobnie jak historia Tomasza Karwatki, rozpoczyna się od sprzedaży pomidorów na miejscowym targowisku. Z młodzieńczych doświadczeń rozwinęła się międzynarodowa marka, która jednym prostym produktem — rękawiczką do zmywania makijażu wykorzystywaną tylko z wodą — otworzyła przed nią niemal cały globalny sektor kosmetyczny.
Podobne wnioski wyciągnął Rafał Han, obecny CEO amerykańskiego Silvair, który porównuje rozwój start-upu do wejścia w poślizg: pełnego zawirowań, lecz także chwil wyraźnej przejrzystości, kiedy wiadomo, jakie decyzje mogą przesądzić o przyszłym losie przedsiębiorstwa. Z kolei Bartek Pucek, inwestor i doradca technologicznych potentatów, akcentuje, że każde przełomowe przedsiębiorstwo zaczyna się od ludzi, którzy usiłują sprowadzić przyszłość do teraźniejszości i nie godzą się na bariery geograficzne.
Wszyscy jednomyślnie potwierdzają jedno: światowe zamiary nie wypływają z dogodności, lecz z odwagi. Z aspiracji większych niż lokalny rynek, z wiadomości e-mail przesyłanych do czołowych ekspertów świata i z gotowości, by spędzić noc na podłodze w biurze klienta, jeśli tylko umożliwi to dostarczenie wyrobu na czas.
Globalni z definicji: jak polscy założyciele budują spółki, które przekraczają granice

Sekretem sukcesu jest sposób myślenia, który nie zna ograniczeń — przestrzennych, kulturowych ani mentalnych.
Nie zwyciężają ci, którzy startują z najlepszej pozycji, ale ci, którzy najprędzej się uczą, dostosowują i nie obawiają się ośmieszenia, kiedy wysyłają wiadomość e-mail do Apple’a. Doskonałym tego przykładem jest właśnie Monika Żochowska, która — jak sama stwierdza — pierwszą skuteczną windykację zrealizowała w wieku 12 lat, kiedy tata wysłał ją do niepłacącego od dawna dłużnika. Zagrała na uczuciach, poprosiła o pieniądze ponieważ zbliżał się rok szkolny i trzeba było zakupić podręczniki i odzyskała całą sumę.
W życiu dorosłym ta sama determinacja bezrobotnej dziewczyny poszukującej posady przekształciła się w produkt, który ominął niemal wszystkie przeszkody wejścia na globalny rynek beauty. Rękawiczka do demakijażu, funkcjonująca tylko z wodą, okazała się tak nieskomplikowana, że wręcz genialna, a dlatego, że była sprzedawana jako ściereczka, jej wprowadzenie na rynek nie wymagało zawikłanych procedur.
— Wyroby kosmetyczne mają kody, atesty, rejestracje. My formalnie mieliśmy ściereczkę. Zero CPNP — Cosmetic Products Notification Portal, zero FTA — Free Trade Agreement. Klient zamawiał — wysyłaliśmy — wspomina Monika. — To nie była jedynie trafiona nisza. To była przemyślana taktyka: wykreować kategorię, która nie ma istniejących reguł ani dominujących rywali — uzupełnia.
Pierwsza pułapka: polski rynek jako pozór bezpieczeństwa

Rafał Han — obecny CEO globalnego Silvair, spółki rozwijającej standard interoperacyjnej komunikacji dla sprzętów w budynkach — mówi o innej nauczce: największy błąd? Przekonanie, że da się zbudować międzynarodowe przedsiębiorstwo rozpoczynając od rodzimego rynku.
Silvair zaczynał jako zamysł usługowy. Dopiero inwestor z zewnątrz — i brutalna konfrontacja z realiami rynkowymi — uzmysłowiły założycielom, że nazwa nie rozwija się globalnie, struktura nie przystaje do amerykańskich standardów, procesy funkcjonują tylko lokalnie, a wyrób nie rozwiązywał największych problemów największych rynków
— Polska pozostawała zbyt mała, za wolna, za rozproszona. A czas w świecie technologii jest wartością bardziej znaczącą niż kapitał — zaznacza Rafał. — Dlatego decyzja była kategoryczna: przerobić przedsiębiorstwo do podstaw. Model biznesowy, segment odbiorców, go-to-market, pozycjonowanie — wszystko — dodaje.
Przedsiębiorca opisuje ten proces jako wejście w „tornado”: — Działalność przedsiębiorstwa staje się niesamowicie szybka. Z zewnątrz wygląda jak chaos, lecz w środku pojawia się kompletna jasność. Wiesz, co należy robić. Wiesz również, czego nie robić — wyjaśnia.
Decydujący moment nadszedł w Palo Alto. — Uważaliśmy, że naprawimy lokalny rynek. Tam usłyszeliśmy: nie naprawiajcie rynku — stwórzcie globalny standard. My zapewnimy parasol, wy utworzycie grupę roboczą. Musicie mieć minimum trzech członków, specyfikację, testy, realizację — wspomina współzałożyciel Silvair.
Rok później jego kolega dowodził zespołem, w którym zasiedli pracownicy z Apple, Google, Intela i największych spółek oświetleniowych świata. Jest przekonany, że to nie był zbieg okoliczności. To była konsekwencja zasady: nie zważaj na położenie geograficzne — analizuj problem.
Świat nie czeka na lokalność. Świat wyczekuje na rozwiązania problemów

Bartek Pucek, przedsiębiorca, inwestor oraz doradca międzynarodowych spółek technologicznych, nie pozostawia wątpliwości.
— Nie istnieje coś takiego jak europejski rynek. To ruchome podłoże. Regulacje zmieniają się szybciej niż możliwości technologiczne. Zaś proces decyzyjny w Stanach jest 3–5 razy szybszy — tłumaczy przedsiębiorca.
W jego mniemaniu podstawą światowego sukcesu nie jest wyrób. Podstawą jest kreowanie kategorii.
— Najlepsze przedsiębiorstwa nie tworzą produktu. One powołują do życia kategorię. Wtedy nie konkurujesz z konkurentami. Oni muszą przystosować się do ciebie — przekonuje Bartek. — To kluczowa różnica między firmą dobrą, a firmą globalnie nieuniknioną.
W tym wszyscy rozmówcy są zaskakująco zgodni — nie istnieje bariera nie do pokonania. Potwierdza to także Tomasz Karwatka, który wspomina, że kod kulturowy uległ zmianie. Akcent, słaby angielski, brak koneksji — to nie stanowi przeszkody. Jeśli masz coś fascynującego, masz 30 sekund ich atencji.
Jak z nich skorzystać? Monka Żochowska sugeruje — osoby na najwyższych stanowiskach odpisują, bo czują się wyróżnione. Jeśli napiszesz: szanuję pańską pracę, czy znalazłby pan pięć minut na podzielenie się swoją opinią? — prawdopodobieństwo odpowiedzi wzrośnie znacząco.
Podobnie uważa Bartek Pucek, który dzieli się własną zasadą, którą stosuje w pracy z założycielami: proś o ocenę, nie o wsparcie, ponieważ prośba o ocenę wywołuje ciekawość. Prośba o pomoc to poczucie obowiązku, a ciekawość ma zdecydowanie większą skuteczność.
Bartek Pucek zwraca uwagę na trend, który w Polsce dopiero się rozwija, a na świecie staje się standardem: inżynierowie delegowani do klienta na pierwszy front.
— Najlepsi inżynierowie nie przesiadują w piwnicy. Lecą do klienta, nocują w biurze, wracają po jednej nocy z rozwiązaniem. Konkurencja jest bez szans — przekonuje. — Takiego tempa nie da się osiągnąć w klasycznych cyklach ticket → sprint → wdrożenie. A w globalnym B2B triumfuje ten, kto jest u klienta w godzinach, a nie w tygodniach — dodaje.
W co wierzą globalni założyciele?
Przedsiębiorcy w rozmowie podzielili się również zestawem reguł, które brzmią prosto — lecz wymagają śmiałości.
1. Marzcie najszerzej, jak się da. Nie konstruujcie produktów, które pasują do lokalnej specyfiki — budujcie takie, które rozwiązują bolączki świata.
2. Położenie geograficzne nie gra roli W sferze cyfrowej klient w San Francisco i klient w Berlinie mają identyczne potrzeby — różni je jedynie tempo podejmowania decyzji.
3. Międzynarodowy sukces nie wymaga idealnego startu. Sami są stuprocentowym ich potwierdzeniem: Monika Żochowska rozpoczynała jako osoba bez zatrudnienia. Rafał Han jako usługodawca, który musiał wydostać się z lokalnego impasu, z kolei Bartek Pucek startował od analizy, jak funkcjonują najwięksi.
4. Najtrudniejsze zagadnienia przyciągają najwartościowszych ludzi. — Najlepsi interesują się wyłącznie najtrudniejszymi wyzwaniami — uważa Bartek Pucek.
5. Jedna wiadomość może przemodelować bieg przedsiębiorstwa i zazwyczaj to robi.
Rafał Han jest przekonany, że współczesny świat napędza wspomniane tornado, które wprowadza biznes w poślizg. — To dokładnie ten moment, kiedy rzeczywistość jawi się jako chaos, a wewnątrz masz całkowitą jasność. Kiedy raz doświadczysz tego poślizgu, chcesz go poczuć ponownie — mówi. — Właśnie dlatego założyciele powracają do konstruowania kolejnych przedsiębiorstw. Nie dla pieniędzy. Nie dla prestiżu. Dla poczucia, że kreują przyszłość wcześniej, niż pozostali ją dostrzegą. To jest ich nałóg — dodaje.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google.
Источник
