Rynki finansowe analizują informację o wycofaniu się urzędującego prezydenta USA Joe Bidena z wyścigu do Białego Domu. Jednocześnie trwa szacowanie szans Donalda Trumpa w starciu z nowym kandydatem demokratów – a właściwie kandydatką, bo wiele wskazuje na to, że rywalką Trumpa będzie obecna wiceprezydent Kamala Harris. Niepewność co do wyniku jesiennych wyborów w USA – i ścieżki, którą podąży amerykańska gospodarka – w krótkim terminie może się nasilać. Tym bardziej, że rynki stawiały już na Trumpa i, jak wskazują eksperci, wcale nie traktują jego potencjalnej wygranej w wyborach jako apokaliptycznego scenariusza.
/ANDREW CABALLERO-REYNOLDS, JOSEPH PREZIOSO /AFP
- Po rezygnacji Joe Bidena z udziału w wyborach prezydenckich rynki ważą szanse Donalda Trumpa w starciu z nowym rywalem;
- Choć krótkoterminowo niepewność wzrasta, to scenariusz wygranej Trumpa wciąż jawi się jako prawdopodobny;
- Choć wiele pomysłów gospodarczych Trumpa budzi kontrowersje, to gigantom z Wall Street podobają się zapowiedzi cięć w podatkach i deregulacji;
- Chcąc obniżać podatki, Trump będzie musiał jednak mocniej zadłużyć państwo. Czeka go wiele wyzwań.
Joe Biden wycofał się z wyścigu o fotel prezydenta USA. Jednocześnie namaścił na nową kandydatkę Partii Demokratycznej w jesiennych wyborach urzędującą wiceprezydent Kamalę Harris. O tym, czy to faktycznie ona stanie w szranki z Donaldem Trumpem, dowiemy się za miesiąc. Na 19-22 sierpnia zwołano bowiem Krajową Konwencję Demokratów, która podejmie decyzję w sprawie przejęcia politycznej schedy po Bidenie.
Reklama
Obojętność rynków po rezygnacji Bidena. Ekspert: Inwestorzy przeczuwali, że ustąpi
Rynki finansowe do 21 lipca wieczorem były pewne, że wybory prezydenckie w USA jesienią 2024 r. wygra Donald Trump. To dlatego kurs dolara w zasadzie nie zareagował na decyzję Joe Bidena o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję.
– Inwestorzy przeczuwali taki rozwój wypadków. Nie oszukujmy się – po dotkliwej porażce Joe Bidena w debacie z Donaldem Trumpem i po tym, jak notowania Trumpa zyskiwały po nieudanym zamachu na jego życie, Biden był w defensywie – mówi Interii Biznes Rafał Sadoch, analityk Biura Maklerskiego mBanku. – Dla Demokratów ostatnią deską ratunku był więc scenariusz, w którym próbują oni coś zmienić i postawić na kandydata, który nie będzie tracił wobec Trumpa. Trudno było bowiem przewidywać, że Biden nagle swoją pozycję w stosunku do Trumpa znacząco odbuduje.
Rafał Sadoch, BM mBanku
Teraz jednak wzrasta niepewność co do rozstrzygnięć na szczytach władzy w amerykańskiej polityce. O ile wynik starcia Trumpa z Bidenem był sprawą łatwą do przewidzenia (wobec coraz gorszej dyspozycji urzędującego prezydenta USA wygrana Trumpa jawiła się jako niemal pewna), to obecnie znaków zapytania jest więcej. Czy demokraci postawią na Kamalę Harris, a ona sama nada nową dynamikę wyborczej rywalizacji? Jakie są jej szanse w pojedynku z Trumpem?
Biden odpada z wyścigu. Rynki wciąż widzą wygraną Trumpa jako prawdopodobną
– Na ten moment z oficjalnych sondaży trudno jest nam wywnioskować, kto będzie miał większe szanse na wygraną, bo takich sondaży jest niewiele, za to mamy typowania bukmacherów, według których szanse na zwycięstwo Donalda Trumpa w starciu z kandydatem demokratów cały czas utrzymują się w okolicach 70 proc. – zauważa Daniel Kostecki, główny analityk rynków CMC Markets Polska.
Co zatem scenariusz, który obecnie wydaje się bardziej prawdopodobny – a więc jednak wygrana Trumpa – oznacza dla perspektyw amerykańskiej gospodarki, dolara i obligacji skarbowych USA?
– Polityka, którą Donald Trump ponownie będzie chciał realizować, to z jednej strony niższe podatki, a z drugiej – wyższe emisje długu, by zrównoważyć budżet. To oznacza, że rentowności na tzw. długim końcu krzywej – a więc rentowności obligacji z terminem zapadalności za 10, 20 czy 30 lat – powinny być wyższe niż w przypadku, gdyby prezydentem był ktoś inny niż Donald Trump – tłumaczy Daniel Kostecki.
Pomysły Trumpa na gospodarkę
– W efekcie koszty finansowania Stanów Zjednoczonych wzrosną mocniej, bo płatności z tytułu odsetek od obligacji będą wyższe. A że obligacje na długim końcu będą tańsze (im wyższa rentowność, tym niższa cena obligacji – inwestor płaci za obligację mniej i oczekuje większego zwrotu z inwestycji, akceptując większe ryzyko – red.), to będzie oznaczało większe emisje długu. Z tej więc perspektywy budżet USA będzie bardzo napięty, a rola Trumpa będzie polegała na umiejętnym prowadzeniu polityki wobec tych krajów, które obligacje amerykańskie posiadają, jak Chiny czy Japonia. Za czasów pierwszej prezydentury Trumpa i wojny handlowej USA-Chiny Pekin groził, że będzie sprzedawać amerykański dług skarbowy na potęgę i ta sytuacja może wrócić. Problemem stanie się wówczas to, gdzie uplasować ten dług.
Daniel Kostecki, CMC Markets Polska
– Podsumowując, kluczowe będzie kształtowanie stosunków z innymi krajami – w taki sposób, by z jednej strony móc emitować więcej długu i zachęcać do jego kupna (tu w grę wchodzą różne zagrywki polityczne w celu „dogadania się”), a z drugiej móc skutecznie powstrzymywać kraje, które już ten dług posiadają, by go nie sprzedawały – zauważa ekspert CMC Markets.
Daniel Kostecki uważa, że do końca III kwartału kurs USD/PLN może zejść w stronę poziomu 3,85, a nawet 3,80. – Po III kwartale widzę natomiast przestrzeń do tego, aby dolar zaczął się ponownie umacniać. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że Trump chciałby słabszego dolara, żeby móc konkurować ze światem w eksporcie – nie wiadomo zatem, jak uda mu się to osiągnąć.
Donald Trump kontra Rezerwa Federalna
Do tego dochodzi napięta sytuacja pomiędzy Trumpem i Jerome’em Powellem, szefem amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Jak przypomina nasz rozmówca, Trump za swojej pierwszej prezydentury określił Powella jako „większego szkodnika dla USA niż Chiny”; posuwał się nawet do gróźb zwolnienia przewodniczącego Fed. To ostatnie nie jest jednak takie proste; poza tym w niedawnym wywiadzie dla Bloomberga Trump zapewnił, że po swojej ewentualnej wygranej w listopadzie „nie zwolni” Powella przed upływem kadencji tego ostatniego w 2026 r. (w charakterystycznym dla siebie stylu dodał, że stanie się tak, o ile Powell będzie zachowywał się „właściwie”). Jednocześnie Trump oświadczył, że nie mianuje Powella na stanowisko szefa Fed ponownie.
Powell to zarejestrowany republikanin, swego czasu Trump traktował go przychylnie, ale z czasem relacje między nimi stały się napięte. Jeśli Trump będzie wcielał w życie swoje proinflacyjne pomysły gospodarcze (jak chociażby ograniczanie importu poprzez cła), presja na podwyżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną mogłaby wzrosnąć.
– Fed w swoich projekcjach makroekonomicznych podnosi neutralną stopę procentową (to mediana prognoz dotyczących stóp w długim terminie – red.); to się już dzieje, stopa ta idzie w górę i powinna dalej iść w górę z uwagi na masę pieniądza, jaka pojawiła się po pandemii na rynku – przypomina Daniel Kostecki. – Stopa ta ani nie przegrzewa, ani nie schładza gospodarki. Jeśli Trump znów będzie prezydentem, to może ona być wyższa o 0,25-0,50 pkt proc., co oznacza, że gdyby Fed chciał ciąć stopy w przyszłości, to po ewentualnych cięciach będą one o 0,25-0,50 pp wyższe niż w sytuacji, w której prezydentem byłby ktoś inny – wyjaśnia analityk.
Niższe podatki, większa deregulacja – Wall Street lubi to
Gospodarczy krajobraz po potencjalnej wygranej Trumpa jest złożony. Warto też przypomnieć, że wielka finansjera z zadowoleniem przyjmowała dotychczas jego zapowiedzi obniżek podatków dla korporacji i zmniejszenia oddziaływania państwa na rynek.
– Proponuję cofnąć się do 2016 r. i tego, jak rynki zachowały się po wygranej Trumpa w jego pierwszym wyścigu o Biały Dom – mówi Rafał Sadoch, ekspert BM mBanku. – Wówczas beneficjentem tej wygranej był dolar, który zaczął zyskiwać na wartości mimo kontrowersyjnej polityki nowego prezydenta, mimo wojny handlowej, ceł nakładanych na Chiny i ceł nakładanych w odwecie na USA. Wbrew tym zawirowaniom, amerykańskim indeksom udało się wypracować blisko 20-procentowe stopy zwrotu w kolejnych latach za prezydentury Trumpa. Jego powrót do Białego Domu nie wytrąci ich raczej z trendu wzrostowego.
– Można natomiast spodziewać się, że wróci podwyższona zmienność – dodaje analityk, wskazując jako jej źródło niekonwencjonalny styl uprawiania polityki przez Trumpa. – Nie spodziewam się jednak, żeby popsuło to dobre nastroje inwestorów na Wall Street – powrót Republikanów do Białego Domu jest bowiem postrzegany jako nadzieja na niższe podatki. Trump nie ma zbyt wiele realnych postulatów; za swojej pierwszej prezydentury obniżył on podatki i teraz też mówi o ich obniżeniu. Natomiast jego druga prezydentura to mogą być w większym stopniu działania deregulacyjne, co sprzyjałoby finansowym potentatom. Jeśli usłyszymy coś o nowych cłach, indeksy oczywiście będą w krótkim terminie reagowały negatywnie, bo nie lubią niepewności, z którą Trump jest kojarzony, ale w dłuższym terminie zachowanie indeksów powinno być podobne do tego, co obserwowaliśmy w latach 2016-2017.
Katarzyna Dybińska
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News