– Żona się pyta: co ci zarzucają, o co chodzi? Ja mówię: nie wiem, ale się boję, bo zarzuty są poważne, silni ludzie mają przyjść, ale nie wiem w jakiej sprawie – powiedział prezes NBP Adam Glapiński, odnosząc się do złożonego przez posłów wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Wskazał, że był on pisany „szybko” i, jego zdaniem, jednym z autorów jest Paweł Mucha, członek zarządu polskiego banku centralnego.
/ Jacek Domiński /Reporter
Pod koniec marca grupa posłów złożyła w Sejmie wniosek o postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Obóz władzy zarzuca Glapińskiemu naruszenie Konstytucji RP i ustaw, m.in. poprzez skup w trakcie pandemii obligacji Skarbu Państwa. Do zarzutów należy także podejmowanie interwencji walutowych, w wyniku których doszło do osłabienia złotego, a nade wszystko – upolitycznienie urzędu prezesa NBP. Szerzej pisaliśmy o tym w tym artykule.
Reklama
„Widać tam rękę pana prezesa Muchy”
Do złożonego już wniosku Adam Glapiński odniósł się podczas piątkowej konferencji prasowej.
– Jeśli chodzi o kierownictwo w banku, byliśmy, przyznam, zaskoczeni, kiedy się zapoznaliśmy z tą wstępną wersją zarzutów. To nie są jakieś zarzuty merytoryczne, mające jakiekolwiek podstawy, ale proszę pamiętać, że my do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnego żadnego tekstu tych zarzutów, czy jak to się nazywa. My się do tego odniesiemy (…), kiedy dotrzymamy te zarzuty – powiedział.
Przyznał, że jego zdaniem zarzuty są „całkowicie bezpodstawne, łatwe do zbicia, pisane naprędce”. Przypomniał, że w ciągu ostatnich 30 lat tylko dwie osoby zostały skazane przez TS. Stwierdził również, że sam nie do końca wie, za co miałby być postawiony przed Trybunał.
– Żona się pyta: co ci zarzucają, o co chodzi? Ja mówię: nie wiem, ale się boję, bo zarzuty są poważne, silni ludzie mają przyjść, ale nie wiem w jakiej sprawie. (…) Posłowie mówią, że podpisali, chociaż nie czytali jakiś dokument. Ja się przyznam, że dopiero wczoraj w nocy przeczytałem dokładnie ten dokument – taki misz-masz, groch z kapustą. (…) Widać tam rękę pana prezesa Muchy (…) To powstawało w jakimś takim przyspieszonym tempie, co może nasuwać myśl, że celem jest nie żaden Trybunał Stanu, tylko to, żeby powołać komisję, uzyskać te uprawnienia prokuratorskie i ta komisja ma wtedy coś tam poszukać, ale nie sądzę żeby tak było – powiedział Glapiński.
Dodał, że w NBP „non stop” odbywają się różne kontrole, w tym NIK – „od szmat do wycierania podłogi do polityki pieniężnej„.
– Słabość banku jest jednocześnie jego siłą. Słabość banku polega na tym, że tu pracuje 3300 osób, jest kilkadziesiąt departamentów; każda decyzja związana z finansami czy z jakąś poważną decyzją przechodzi przez przynajmniej dwa departamenty – wyjaśniał, tłumacząc skomplikowany i długi proces podejmowania decyzji.
Glapiński przyznał, że wierzy, że uda mu się spotkać w sprawie wniosku o TS z szefem resortu finansów Andrzejem Domańskim.
– Mam nadzieje, że nastąpi tu jakieś porozumienie. Wysłałem pojednawczy list bardzo do pana premiera, liczę na dobrą współpracę. Liczę na zielone światło, że będę mógł się spotkać z ministrem finansów przy kawie i przegadać. W tej chwili nie ma żadnej pilnej sprawy, ale mogą być zaraz i musimy być do tego przygotowani – podsumował.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL