Karol Butryn od kilku sezonów należy do najlepszych atakujących PlusLigi. Aluron CMC Warta Zawiercie z nim składzie walczy o najważniejsze sportowe cele.
Wywodzi się z małej wsi Zagrody, położonej niedaleko Puław, czyli we wschodniej części Polski. Swoją grą cieszył już jednak w różnych miejscach w kraju, od Olsztyna po Katowice, aż do obecnie obowiązujących barw, zdobywców Tauron Pucharu Polski 2024.
Aluron CMC Warta Zawiercie z Karolem Butrynem na pokładzie, bo o nim mowa, ma pewne miejsce wśród najlepszej trójki PlusLigi. Tercet ten tworzy razem z Jastrzębskim Węglem oraz Projektem Warszawa.
Butryn w specjalnej rozmowie dla „Wprost” opowiada o twardej walce w fazie zasadniczej na krajowym podwórku. Siatkarz zdradza również, jaka jest tajemnica skutecznej zagrywki (najlepiej serwujący gracz w PlusLidze) oraz w czym tkwi siła zespołu prowadzonego przez trenera Michała Winiarskiego.
Nie zabrakło również wątku igrzysk olimpijskich w Paryżu. Najważniejszej imprezy sportowej tego roku na świecie. I marzeniach o udziale w niej, w roli reprezentanta Polski, o które Butryn z pewnością będzie walczył do samego końca selekcji Nikoli Grbicia.
Rozmowa z Karolem Butrynem, atakującym Aluron CMC Warty Zawiercie
Maciej Piasecki („Wprost”): Zapowiada się gorąca końcówka fazy zasadniczej w PlusLidze. ZAKSA rzutem na taśmę próbuje wejść do ósemki. Uda im się?
Karol Butryn (atakujący Aluron CMC Warty Zawiercie): Robi się coraz ciekawiej, to prawda. Każdy z nas grających śledzi PlusLigę, bardziej bądź mniej. Ja spoglądam na całą, nie tylko oglądając to, co dzieje się w ostatnim czasie z ZAKSĄ (wywiad przeprowadzany przed porażką wicemistrzów Polski 1:3 ze Ślepskiem Malow Suwałki dop eMPe).
Czy im się uda? Zobaczymy. Obserwujemy jak wygląda ich sytuacja, jak grają. Nie oszukujmy się, zarówno my, jak i Projekt Warszawa, będziemy chcieli uniknąć ZAKSY w play-offach.
Ale bardziej chcecie ich uniknąć czy po prostu wyeliminować przed play-off?
Widzimy w jak trudnej sytuacji jest ZAKSA. Praktycznie wszyscy wrócili do zdrowia i grają tą najmocniejszą szóstką, jaką dysponują. Nie ukrywajmy, ta końcówka pod względem terminarza, nie należy dla nich do najłatwiejszych. Dodatkowym utrudnieniem ZAKSY jest to, że bardzo dużo zespołów w tym sezonie ma swoje ambicje w PlusLidze, zahaczające o grę w play-offach.
Drużyna z Kędzierzyna-Koźla od niedawna trenuje w takim składzie. Z jednej strony są zgrani z poprzedniego sezonu, ale kilka jednostek treningowych muszą wspólnie zaliczyć, żeby forma poszła w górę. Odnoszę wrażenie, że pomimo problemów, ZAKSA bardzo dobrze wyglądała przez dwa sety wymagającego meczu w Warszawie. Być może po prostu kondycyjnie nie wytrzymali takiego grania. Oni potrzebują jeszcze trochę czasu, którego brakuje i brakować będzie. Ale jeśli wejdą do play-off, będą bardzo mocni.
A jakiś sentyment do Kędzierzyna-Koźla z twoich początków siatkarskich pozostał?
Oj, tyle lat już minęło… (śmiech)
W Kędzierzynie-Koźlu byłem w Młodej Lidze. Byliśmy takim oddzielnym organizmem od pierwszej drużyny, tej w pełni seniorskiej. Jasne, mogłem kilka razy potrenować z zespołem z PlusLigi. Miło wspominam ten czas, sporo się nauczyłem nawet w graniu w Młodej Lidze. To były takie pierwsze, poważniejsze juniorskie kroki w moim wykonaniu. Zatem trochę sentymentu do ZAKSY na pewno mam. Ale spoglądając na rywalizację w PlusLidze, tą tu i teraz, nie mam w głowie, że spędziłem tam trzy lata.
Dasz wiarę, że w tym roku mija równo dekada, odkąd zacząłeś seniorskie granie?
Rzeczywiście, trochę już minęło, ogólnie czas mija błyskawicznie.
Tak szczerze, to nie spodziewałem się, zaczynając granie w siatkówkę, że dostanę się do PlusLigi. I tak długo się w niej utrzymam. Bardzo się z tego powodu cieszę.
Pobyt w Katowicach był przełomowy?
Na pewno tam dostałem szansę grania i walczenia o awans do PlusLigi. Pamiętam też bardzo długie, wyczerpujące treningi. GKS to była twarda szkoła. Sporo, naprawdę sporo powtórzeń, czy to na siłowni, czy już podczas pracy w hali. Mam jednak duży sentyment do Katowic, skoro poruszaliśmy wcześniej takie wątki wspomnieniowe.
Liczę, że wraz z realiami funkcjonowania w nowej hali, Katowice będą w przyszłym sezonie mocniejsze, o ile spokojnie się utrzymają. Tego im życzę.
Czy Karol Butryn odczuwa jakąkolwiek presję na boisku?
Na pewno jakiś stres jest. Byłbym chyba nienormalny, gdybym się nie stresował.
A jak powiem, że z boku wygląda, jakby faktycznie tego stresu u Ciebie nie było?
To odpowiem, że może po prostu dobrze się maskuję (śmiech).
A tak na poważnie, każdy się stresuje swoimi występami. Jeden mniej, drugi bardziej. Najważniejsze, żeby to przekuć w coś pozytywnego. Taką adrenalinkę i napędzić się tym wszystkim. Że coś fajnego jest przede mną, a nie, żeby miałoby to mnie nagle maksymalnie spiąć. Ja zawsze myślę o tym, co mam zrobić i nie zastanawiam się, czy mi wyjdzie, czy niekoniecznie. Takie rozważania są zgubne na boisku.
Opinia o tym, że twoje granie to głównie wybór pomiędzy wariantem siłowym a bardziej siłowym, jest krzywdząca?
Nie sądzę. Myślę, że mało jest atakujących, którzy opierają swoje granie w głównej mierze na technice. Te trudne piłki zawsze idą właśnie do nas i tam jest po prostu moc. Jasne, fajnie się zdobywa technicznie punkty, ale w głównej mierze trzeba zaatakować dosyć mocno. Na tym bazuję w głównej mierze i to mi daje dużą przyjemność.
Paradoksalnie, nie jesteś wielkim zwolennikiem ćwiczeń na siłowni. To prawda?
Wolę trening siatkarski niż siłowy, tak to ujmijmy. Zdaję sobie jednak sprawę, że ćwiczenia na siłowni są mi potrzebne, żeby później odpowiednio wyglądać na boisku.
Zdradzisz tajniki sposobu na skuteczną zagrywkę? Pod tym względem jesteś zdecydowanym liderem w PlusLidze.
Przy zagrywce najważniejsze, żeby sobie odpowiednio wyrzucić piłkę. Z ilością powtórzeń nabiera się tej umiejętności. O to w tym wszystkim chodzi. Od początku zwracałem dużą uwagę na element zagrywki w swojej grze. Wiedziałem, że nikt mi w tym nie przeszkadza i to ode mnie zależy, jak będę się prezentował w polu serwisowym.
Reszta elementów siatkarskich to już praca drużynowa. Jedynie zagrywka jest takim własnym, wyszkolonym punktem. Na pewno będę dążył do tego, żeby moja zagrywka była jeszcze lepsza. Ogromną przyjemność sprawia mi zdobywanie punktów właśnie poprzez ten element.
Zajrzyjmy do szatni w Zawierciu. Gwiazd jest sporo, a jak się dogadujecie?
Mam wrażenie, że zespół jest dobrze dobrany pod względem charakterów. I właśnie z tego względu dogadujemy się bardzo fajnie. Istotne też jest to, że nadal chcemy osiągnąć swoje w trakcie tego sezonu w PlusLidze. Pokazać, na co faktycznie stać tę grupę.
Michał Winiarski, jaki to trener?
Przede wszystkim duży autorytet. Wiadomo, każdy z nas ma świadomość, co osiągnął, gdzie grał i jakim Winiarski był zawodnikiem. Teraz jest trenerem i na pewno ja doceniam fakt, że ma wiele trafnych uwag w naszą stronę. Kilka razy naprawdę mi pomógł swoimi wskazówkami, radami, dotyczącymi istotnych siatkarskich kwestii.
Dodajmy, że kiedy jest praca, to faktycznie, każdy z nas daje pod ręką trenera Winiarskiego swoje maksimum. A kiedy już jest po treningu, to wiadomo, że lubimy pożartować. Trener nie jest tutaj wyjątkiem (śmiech). Taki był w czasach siatkarskich, taki jest i pewnie taki też będzie w przyszłości. Sądzę, że to odpowiednie zbilansowanie, kiedy jest czas na obowiązki, a kiedy na więcej luzu.
A młody Winiarski nosi piłki i wodę za starszyzną?
Ten najmłodszy?
O nim też możemy porozmawiać.
Najmłodszy rzadko przychodzi na treningi. A jak już się pojawia, to zaraz jest odsyłany gdzieś na bok (śmiech). Widać, że ma mnóstwo energii.
„Średni”, czyli Oliwier, jak rozumiem, grzeczniejszy?
To przede wszystkim bardzo fajny chłopak. Trenuje z nami, jest utalentowany. Fajnie, że miał okazję zadebiutować w PlusLidze. Życzę mu jak najlepiej.
Czy przegrana z Asseco Resovią Rzeszów złotego seta w Pucharze CEV dała wam dodatkowej energii i motywacji, przekutej w późniejsze sukcesy? Takiej sportowej złości?
Porażka w złotym secie z Resovią była dla nas trudnym momentem. Najbardziej ze względu na to, jak zagraliśmy wcześniejsze trzy sety. Pokazując sobie oraz innym, że potrafimy bardzo dobrze grać. Niestety, w kluczowym momencie przyszło rozczarowanie.
Patrząc z perspektywy czasu, może to odpadnięcie z europejskiego grania faktycznie pozwoliło nam zwyciężyć w Pucharze Polski. Opuściliśmy kilka spotkań i dzięki temu być może lepiej wyglądaliśmy podczas rywalizacji w Krakowie. Trudno to jednak tak dokładnie zestawić. Fajnie byłoby wygrać oba trofea, ale najwidoczniej nie można mieć wszystkiego.
Długo rozpamiętujesz porażki po powrocie do domu?
Wiadomo, że po tak przegranym dwumeczu, a raczej złotym secie, jak ten z Resovią, było nieco trudniej zasnąć niż po porażce ligowej w mniej ważnym spotkaniu. Trzeba to przeboleć i przekuć w coś pozytywnego. Wszystkim nam to się udało.
Miguel Tavares. Najlepszy rozgrywający z jakim dotychczas grałeś?
Tak szczerze, to on ma wszystko. Zagrywkę, obronę, blok, rozegranie. Jest naprawdę niesamowity. Bardzo szybki. Robi na mnie ogromne wrażenie. Nie tylko pod względem wystawy czy rozegrania, za co w głównej mierze jest rozliczany przy swojej pozycji na boisku. Cieszę się, że mamy okazję razem grać w Zawierciu i mam nadzieję, że jeszcze zagramy i wygramy sporo dla tego klubu.
Długo zajęło wam siatkarskie dogadanie, na wysokości, tempie, itd?
To nie przychodzi na pierwszym treningu czy po tygodniu pracy. Jasne, może się przydarzyć, ale to też kwestia wypracowania. Ważne też jest to, żeby potrafić współpracować w momentach kryzysowych. Kiedy niekoniecznie idzie po naszej myśli, a jednak, potrafimy odnaleźć wspólny język na boisku i odwrócić losy rywalizacji.
Spoglądasz na rankingi na stronie internetowej PlusLigi?
Zaglądam tam. Śledzę głównie tabele, poszczególne mecze. Ogólnie bardzo się interesuje sportem, nie tylko siatkówką.
Do indywidualnych rankingów nie przykładam większej wagi. Wiem, że nawet jeśli będę w kilku na pierwszych miejscach, to i tak mogę na koniec sezonu PlusLigi nic nie wygrać z drużyną.
Co poza siatkówką jest w kręgu twoich zainteresowań?
Najbardziej piłka nożna.
Ulubiony klub?
FC Barcelona, od małego.
Czyli koszulka Roberta Lewandowskiego jest w domu?
Nie, aż takim kibicem nie jestem, żeby kolekcjonować koszulki.
Co do Barcelony, zawsze lubiłem styl, w jakim grali w piłkę. To robiło ogromne wrażenie i do teraz najbardziej spoglądam w ich stronę.
A piłkarski idol?
Tutaj podobnie jak z koszulkami, nie mam jakiegoś swojego szczególnego ulubieńca.
Ale siatkarsko, co wyczytałem w wywiadzie dla TVP Sport autorstwa Sary Kalisz, najbardziej lubiłeś oglądać grę Mariusza Wlazłego. A słyszałeś o porównaniu twojego grania do stylu Pawła Papke?
Tak, doszły do mnie te głosy. Trudno mi się jednak odnieść do porównań tego typu, bo jak zaczynałem grać w siatkówkę, to nie śledziłem jej jeszcze tak mocno. Z tego też względu nie widziałem chyba żadnego meczu z udziałem Pawła Papke.
Co do Wlazłego, zawsze podobało mi się to, jak prezentował się na boisku. Ta dynamika, wysokość ataku, to robiło ogromne wrażenie.
Który przeciwnik z PlusLigi w tym sezonie zaszedł wam wyjątkowo za skórę?
Wybrałbym Warszawę, zwłaszcza po naszym pierwszym meczu. Też na Pucharze Polski chcieliśmy się zrewanżować za tamtą porażkę w PlusLidze, co się powiodło. A później ponownie spotkaliśmy się w walce o ligowe punkty. Dlatego Projekt uważam za mocno niewygodnego dla nas rywala w tym sezonie.
A Jastrzębski Węgiel?
Oni są na czele tabeli, awansowali do finału Ligi Mistrzów, więc można o nich mówić w kategorii faworytów do mistrzostwa Polski.
W Zawierciu też celujecie w złoto?
Raczej nie narzucamy sobie takiego ciśnienia. Każdy z nas jednak zdaje sobie sprawę, że pokazaliśmy już kilka razy w tym sezonie swoją dużą moc. Przykładowo, wygraliśmy z Jastrzębskim Węglem w finale Pucharu Polski. Chcemy pokazać, że potrafimy dobrze grać i stać nas na medal na koniec sezonu. Będziemy bić się o podium, to na pewno.
Myślisz jeszcze o igrzyskach w Paryżu?
Jasne, że myślę o turnieju olimpijskim. Każdy siatkarz chciałby się na nim znaleźć, w reprezentacji Polski. Wydaje mi się, że trudno będzie się jednak załapać do drużyny. Chłopaki są już zgrani ze sobą. Przez te dwa-trzy lata, odkąd jestem powoływany, funkcjonuje praktycznie ten sam skład, zwłaszcza na najważniejszych turniejach. Mówię konkretnie o najbardziej interesującej mnie pozycji atakującego.
Będę walczył o wyjazd na igrzyska do końca. Mam wrażenie, że teraz jest ten decydujący moment, co do zdrowia zawodników i formy, kto jak będzie prezentował się w kluczowych meczach sezonu klubowego. Zobaczymy, jaką ostateczną koncepcję na igrzyska będzie miał trener Nikola Grbić.
Czujesz się gorszy od któregokolwiek atakującego z PlusLigi?
To mi zadałeś teraz bardzo trudne pytanie…
Nie lubię o sobie mówić przy takich porównaniach. Ogólnie nie patrzę w ten sposób, bo każdy atakujący jest inny. Trudno jest nas porównać. Każdy ma inne atuty, ma również swoje gorsze strony. W niektórych meczach można przykryć te minusy, a i tak przydać się na tyle, żeby coś rozstrzygnąć na korzyść zespołu.
Nie patrzę na atakującego, na siebie również, indywidualnie. Dla mnie liczy się dobro całego zespołu i spełnianie boiskowych potrzeb.
Słyszałem, że nie lubisz rozmawiać z dziennikarzami?
Oj, nie lubię. Nie lubię mówić o sobie, dodatkowo niektóre pytania potrafią być niewygodne, tak że staram się omijać takie okazje (śmiech).
Ale tym razem nie wyszło chyba aż tak źle?
Było całkiem okej!
Na koniec, tuż przed startem play-off, na jakim jesteście etapie? Dużo trenowania, ciężarów, żeby być gotowymi do najważniejszego grania w sezonie?
Dokładamy na siłowni i podczas trenowania w hali, nie ma co ukrywać. To ciężki moment, ale wiemy dobrze, że tak trzeba, żeby na decydujące mecze być gotowymi. Trzeba złapać trochę świeżości na decydujące fragmenty. To będą trzy tygodnie prawdy w PlusLidze.
Po cięższym okresie, później zazwyczaj znowu dobrze wyglądaliśmy. Przeciętnie tydzień-dwa większych ciężarów, który dawał nawet miesiąc świeżego, solidnego grania. Dlatego dalej robimy to samo, co wykonywaliśmy w trakcie sezonu. Wiemy, że będziemy dobrze wyglądać fizycznie w play-offach.
Ćwierćfinał jednak w myśl zasady „byle nie z ZAKSĄ”?
Tak. Z puli dostępnych rywali to zdecydowanie najmocniejszy przeciwnik. Wiemy, jacy siatkarze są po drugiej stronie siatki. I co potrafili razem wygrać jeszcze nie tak dawno, bo w poprzednim sezonie. Jeśli zdołają przetrwać tą trudną końcówkę i wskoczą do ósemki, ZAKSA może być w grze o medale w PlusLidze.