Władze centralne wzięły akcję w swoje ręce, i z administracją lokalną nikt się w temacie nie kontaktuje. Wiem jedynie to, co przekazują media i co widzę na portalach społecznościowych – relacjonuje Iwona Kurowska, starosta garwoliński, działaczka PiS.
Joanna Ćwiek-Świdecka
Reklama
Czy mieszkańcy Garwolina i rejonów czują się bezpieczni?
Przez obszar garwoliński biegnie istotna linia kolejowa Warszawa–Lublin, kursują też składy w kierunku Ukrainy. Jest także droga ekspresowa S-17, a ponadto nad naszymi głowami przelatują maszyny wojskowe między Mińskiem Mazowieckim a Dęblinem. Zgodnie z tym, co ujawniono w udostępnionych planach strategicznych, ten rejon kraju, w razie konfliktu zbrojnego, może nie być dostatecznie zabezpieczony. Znajdujemy się w strategicznym punkcie, po niewłaściwej stronie Wisły, i w takiej sytuacji ciężko o poczucie bezpieczeństwa.
Reklama Reklama
Posiadamy wiedzę, że akt dywersji, który wydarzył się w sobotę na trasie kolejowej do Dęblina, był eksplozją.
Najistotniejsze dla mnie jest to, jakie kroki podejmiemy z tą wiedzą. Trudno bowiem stwierdzić, że podjęto wszelkie niezbędne środki. Wiemy jednak również, że brakuje procedur, które uniemożliwiałyby takie incydenty, a działania są realizowane dopiero po fakcie. Takich sytuacji się nie przewiduje, ale powinno się im zapobiegać poprzez wzmożoną czujność.
Polityka Donald Tusk: Ustaliliśmy sprawców aktu dywersji na kolei
W odniesieniu do obu przypadków mamy pewność, a nie przypuszczenie, że miała miejsce próba wysadzenia torów oraz naruszenie…
Kilka tygodni temu w okolicach pobliskiego Łukowa rozbił się dron. Czy po tym zdarzeniu otrzymywaliście wiadomości od służb, że podobne akty dywersji mogą wystąpić również na obszarze powiatu garwolińskiego? Czy przygotowywaliście się na taką możliwość?
Nie, nie było żadnych tego typu sygnałów. To, co wydarzyło się w ostatni weekend, było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Sądzę, że osoby dokonujące sabotażu umyślnie wybrały na atak sobotni wieczór, kiedy to instytucje nie funkcjonują tak sprawnie, jak w dni robocze. Oczywiście odrębną kwestią jest to, że takie informacje o aktach sabotażu powinien przechwytywać nasz kontrwywiad. Nie chcę jednak tego komentować, gdyż nie leży to w moich kompetencjach.
Czy pani, jako reprezentant administracji lokalnej, powinna być informowana o ewentualnych zagrożeniach?
Tak, ponieważ starosta każdego powiatu odpowiada za zarządzanie kryzysowe i organizowanie sztabu kryzysowego. Współpracuję z policją, strażą pożarną i innymi służbami, i takie informacje powinny do mnie napływać oficjalną drogą. Tym razem tak nie było, ponieważ otrzymywałam informacje – powiedzmy – nieoficjalne. Byłam w kontakcie do momentu, aż działania przejęło CBŚP. Teraz nasza wiedza ogranicza się do tego, co podają media.
Reklama Reklama Reklama
Kiedy pani dowiedziała się o tym zajściu?
W niedzielę około południa. Nie chcę zdradzać, z jakiego źródła otrzymałam tę informację, ale pierwsze słowa, jakie usłyszałam, brzmiały: w gminie Trojanów, w Życzynie, w pobliżu przejazdu kolejowego, w miejscu, gdzie doszło do aktu dywersji, podłożono ładunek wybuchowy. Takie informacje otrzymałam i przekazałam je dalej.
Czyli dowiedziała się pani ponad dwanaście godzin po eksplozji.
Służby interweniowały od rana, mnie poinformowano kilka godzin później.
IT Śledztwo w sprawie sabotażu. Czego Polacy szukają w sieci?
Wybuch na torach kolejowych pod Puławami wciąż przyciąga uwagę internautów. Z analizy wynika…
Na platformie X Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy Ministra Koordynatora Służb Specjalnych, napisał: „Starosta garwoliński Iwona Kurowska chwali się w mediach, że uzyskała informacje od przedstawicieli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o tym, że »na linii kolejowej doszło do eksplozji, a incydent to akt dywersji«. Zdecydowanie oświadczam, że nikt z ABW nie kontaktował się ze starostą garwolińskim ani nie przekazywał żadnych informacji”. Jak pani to skomentuje?
Od razu to skomentowałam – to nieprawda. Nigdy tak nie twierdziłam. Uważam za niewłaściwe i przykre, że w tak kryzysowej sytuacji osoba na tym stanowisku koncentruje uwagę mediów na tym, co starosta powiedziała, a co nie, zamiast skupić się na niespotykanym ataku, który miał miejsce na terenie powiatu garwolińskiego.
Pojawiły się doniesienia, że ludzie telefonowali na policję, informując o wybuchu, ale policja nie reagowała.
Wiem o takim zgłoszeniu, ponieważ rozmawiałam z mieszkańcem, który poinformował mnie, że sam dzwonił na policję w sobotę. Mieszka 2,5 km od miejsca zdarzenia i słyszał silny huk. Podobnie jak wielu jego sąsiadów, którzy się z nim kontaktowali. Odebrał około 10 połączeń. Zawiadomił mnie i przekazał informacje o tym, co się wydarzyło. Nieoficjalnie wiem, że policja podjęła kroki, aby zlokalizować źródło huku. Wygląda na to, że niczego nie znaleziono, ponieważ dopiero następnego dnia rano maszynista przekazał informację o uszkodzeniach torów. Z tego, co wiem nieoficjalnie, maszynistę uprzedzono, że na torach może znajdować się przeszkoda i powinien zachować ostrożność.
Na miejscu zdarzenia pojawili się premier Donald Tusk oraz ministrowie Marcin Kierwiński i Tomasz Siemoniak. Jak przebiegała współpraca z nimi?
Nie ma żadnej wymiany informacji. Władze centralne przejęły całkowicie kontrolę nad sytuacją i nie kontaktują się w tej sprawie z nami, z samorządem. Moja wiedza ogranicza się do doniesień medialnych i tego, co widzę w mediach społecznościowych. Nie jesteśmy obecni na miejscu.
Reklama Reklama Reklama
Na początku rozmowy wspomniała pani, że brakuje odpowiednich procedur dotyczących podobnych sytuacji. Jak, według państwa, samorządowców, powinny wyglądać te procedury?
Samorządy mają ustalone procedury dotyczące zdarzeń o charakterze lokalnym. W takich przypadkach zwołujemy sztab kryzysowy. Natomiast ta sytuacja ma zdecydowanie charakter ponadlokalny.
Przestępczość Wiemy, co zdradziło dywersantów, którzy wysadzili tory. Nowe ustalenia „Rzeczpospolitej”
Karta SIM z telefonu oraz odcisk palca ujawniły sprawców sabotażu na linii k…
Odnośnie procedur – dysponujemy ministrami, koordynatorami i pełnomocnikami, którzy powinni analizować te sytuacje na poziomie ogólnokrajowym. Powinni rozważyć, jak powinna wyglądać strategia. Wczoraj wyglądało to tak, jakby zabrakło strategii informowania zarówno samorządów, jak i mieszkańców.
Obawia się pani, że takie akty sabotażu mogą się powtórzyć? Jakie działania należy podjąć, aby im zapobiec?
To zagadnienie dla ekspertów. Uważam jednak, że przede wszystkim powinniśmy zadać pytanie, dlaczego zawiodły systemy, których zadaniem jest sygnalizowanie awarii na torach. Zastanawiam się, czy nie należałoby całkowicie wyłączyć tych torów z użytku do czasu zlokalizowania usterki? Przecież od momentu zdarzenia do rana po tych torach przejechało co najmniej kilka pociągów. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że było ich aż osiem. Każdy z tych pociągów mógł ulec wykolejeniu. To jest linia, z której korzysta wielu naszych mieszkańców dojeżdżających do pracy w Warszawie czy Lublinie, linia o znaczeniu strategicznym.
Od wybuchu wojny na Ukrainie minęły niemal cztery lata, więc chyba czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Sytuacja jest bardzo poważna.
Czy samorządy posiadają fundusze na przedsięwzięcia związane z ochroną ludności cywilnej?
Oczywiście, w budżecie powiatu uwzględniamy środki na zarządzanie kryzysowe. Niedawno wojewodowie udostępnili również środki, które możemy wykorzystać na zakup sprzętu niezbędnego do ochrony ludności. Otrzymaliśmy ponad 3 mln zł.
Reklama Reklama Reklama
Przestępczość Ładunek wybuchowy na torach. Minister Marcin Kierwiński: Mieliśmy bardzo dużo szczęścia
– Biorąc pod uwagę sposób działania tego ładunku wybuchowego, mieliśmy wiele szczęścia…
Niemniej jednak czasu na realizację tych zakupów jest bardzo mało. Termin upływa z końcem roku, mamy listopad, więc nie ma pewności, czy zdążymy z procedurami przetargowymi, choć dokładamy wszelkich starań, by zrealizować to zadanie. Byłoby bardzo źle, gdyby te środki zostały utracone.
Czy w obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę ryzyko powtarzających się aktów sabotażu, planuje pani powołanie stałego sztabu kryzysowego?
Nie ma takiej potrzeby. Posiadamy wydział zarządzania kryzysowego, który zajmuje się tymi zadaniami.
W małym mieście nie brakuje specjalistów w tej dziedzinie?
Jesteśmy rozległym powiatem, chociaż faktycznie występuje problem z kadrą, ale udało nam się skompletować dobrze przeszkolony zespół. Należy jednak pamiętać, że zarządzania kryzysowego nie da się prowadzić z pozycji zwykłego urzędnika. To nie jest już „profilaktyczny” wydział. Wymagania stawiane pracownikom są naprawdę wysokie. Dotyczy to zarówno ich kwalifikacji, jak i dyspozycyjności.
Czym teraz zajmą się ci pracownicy?
Wykonują swoje obowiązki, których jest coraz więcej. Szczególnie w odniesieniu do Ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej.
Reklama Reklama Reklama Rozmówczyni
Iwona Kurowska
Nauczycielka, działaczka polityczna i samorządowa, posłanka PiS na Sejm IX kadencji (2023 r.) i starosta garwoliński (od 2024 r.)



