Katastrofa na Odrze z 2022 r. zwróciła uwagę ówczesnego rządu na konieczność budowy nowoczesnego systemu monitoringu rzek i jezior. Na poczynienie tych inwestycji przewidziano 250 mln zł. „Dziennik Gazeta Prawna” postanowił sprawdzić, na co konkretnie mają zostać wydane te środki. Okazuje się, że tylko połowa pieniędzy ma zostać przeznaczona na stacje pomiarowe. Reszta pójdzie na wynagrodzenia, wynajęcie biur, zakup samochodów, łodzi oraz dronów. Resort klimatu zapowiada, że planowane jest rozwiązanie umowy z Instytutem Rybactwa Śródlądowego (IRŚ) za porozumieniem stron.
/Adam Burakowski /Reporter
Gazeta przypomina, że potrzebę budowy nowoczesnego systemu monitoringu rzek i jezior pokazała katastrofa ekologiczna na Odrze w 2022 r. Minister klimatu Anna Moskwa ogłosiła wówczas, że Polska będzie miała najnowocześniejszy system monitorowania.
Na budowę systemu monitoringu rzek przewidziano 250 mln zł. Jeden kandydat w konkursie
Rozpisany na pięć lat projekt miał być finansowany przez podlegający jej Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Efektem miało być 825 stacji pomiarowych, w tym 305 na rzekach, 20 na jeziorach i 500 mobilnych stacji pomiarowych.
W 2023 r. do jego realizacji został wybrany IRŚ. – Był jedynym kandydatem, a na przygotowanie się do konkursu było raptem kilka tygodni – powiedziała w rozmowie z dziennikiem osoba zaznajomiona ze sprawą. Z dokumentów, do których dotarła gazeta, wynika, że z planowanej kwoty 250 mln zł na stacje pomiarowo-kontrolne miało trafić jedynie 128 mln zł. Na co planowano przeznaczyć pozostałe pieniądze?
Reklama
Miliony na samochody, pensje czy wynajęcie biur. To pieniądze na monitoring rzek
18 mln zł planowano przeznaczyć na samochody (osobowe i terenowe), niemal 37,6 mln na pracowników, 28,5 mln na oprogramowanie, a 11 mln zł na biura i koszty delegacji pracowników. Powołując się na zapisy w dokumentach projektowych, dziennik podaje, że samochody osobowe były potrzebne m.in po to, żeby pracownicy instytutu mogli dojeżdżać do „instytucji współpracujących”. Z kolei konieczność zakupu aut terenowych argumentowano tym, żeby pracownicy „mogli się dostać w miejsca trudno dostępne”.
Dziennik podkreśla, że IRŚ przekazał już do rozliczenia wydatki dotyczące zakupu 10 samochodów marki Toyota Hillux (285 tys. zł za sztukę) czy dronów za niecały milion zł. „Lista faktur wygląda jak organizacja nowego przedsiębiorstwa„- czytamy w „DGP”.
Planowane jest rozwiązanie umowy z IRŚ. „Wątpliwa konstrukcja prawna”
Wiceministra klimatu i środowiska Urszula Zielińska przyznała w rozmowie z „DGP”, że planowane jest rozwiązanie umowy z IRŚ za porozumieniem stron.
– Sama umowa ma wątpliwą konstrukcję prawną. Co do zasady, monitoring środowiska jest prowadzony na bazie bardzo szczegółowej ustawy. Tymczasem nagle za bardzo wysoką kwotę powstał równoległy twór, w dodatku realizowany z opóźnieniami – oceniła Zielińska.
Dziennik zauważa, że do monitoringu środowiska ustawowo zobowiązana jest Główna Inspekcja Ochrony Środowiska, a za reakcję na zagrożenie związane z rzekami odpowiadają regionalne centra zarządzania kryzysowego. „Żadna z tych instytucji nie ma nic wspólnego z IRŚ” – podkreśla „DGP”.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News