Cyfrowe Ministerstwo: Powstają dwa zakłady produkujące SI. Spekulacyjny wzrost wartości AI może się załamać

Od 31 grudnia w aplikacji mObywatel zostanie udostępniony wirtualny asystent oparty o AI, a w roku 2026 Ministerstwo Cyfryzacji wprowadzi portfel identyfikacji cyfrowej – oznajmił PAP wiceminister resortu, Dariusz Standerski. Zapewnił on także, że „nikt nie będzie cenzurował debaty politycznej w sieci”.

Ministerstwo Cyfryzacji: Budujemy dwie fabryki AI. Bańka na rynku sztucznej inteligencji może pęknąć

fot. Kuba Kwiatkowski / / Shutterstock

PAP: W kwietniu wyraził Pan opinię, że polskie przedsiębiorstwa wprowadzają AI zbyt powoli. Czy podziela Pan to zdanie również dziś, zwłaszcza w kontekście narastających dyskusji o ewentualnej bańce AI?

Wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski: Zdecydowanie tak. Z tego powodu tworzymy dwie fabryki sztucznej inteligencji, jedną zlokalizowaną w Poznaniu, a drugą w Krakowie, aby udostępnić je firmom i przyspieszyć tempo wdrażania AI. Uważam, że na każdym rynku, zwłaszcza dynamicznie rozwijającym się, występują obszary, które są przeszacowane, i na rynku sztucznej inteligencji sytuacja wygląda analogicznie. Istnieją pewne nisze, być może dotyczy to rynku niektórych zastosowań LLM-ów (rozbudowanych modeli językowych – PAP), które obecnie są przeceniane, co może skutkować poważnymi korektami ze strony inwestorów. Rynek AI musi osiągnąć stabilizację, co jest procesem naturalnym. Jako ekonomista nie odczuwam obaw przed bańkami spekulacyjnymi. Pamiętam kryzys internetowy z lat 90., który zakończył się pęknięciem bańki, lecz nie zahamowało to rozwoju Internetu. Bańka, która potencjalnie może pęknąć w obszarze AI, wywoła zjawisko, które w ekonomii określa się mianem twórczej destrukcji. Oznacza to, że z rynku mogą ustąpić mniej efektywne podmioty, torując drogę tym, które będą w stanie świadczyć usługi w trudniejszych warunkach rynkowych. Podobnie było w przypadku bańki internetowej – niektóre firmy całkowicie zniknęły po jej załamaniu, podczas gdy inne, jak np. Amazon, dotkliwie ucierpiały, ale przetrwały i dzięki zwolnionemu miejscu na rynku mogły zaoferować innowacyjne usługi. Obecnie obroty tych firm przekraczają budżety całych państw. Sztuczna inteligencja posiada obecnie znacznie solidniejsze fundamenty infrastrukturalne niż Internet w latach 90. Dysponujemy centrami danych, superkomputerami, co nie zniknie w razie pęknięcia bańki. W 2000 roku, gdy bańka zaczęła się kurczyć, brakowało solidnych podstaw. Wycena przedsiębiorstw opierała się głównie na tworzeniu stron internetowych. W przypadku AI mamy solidną podstawę wyceny, zatem nawet w przypadku powstania bańki, jej pęknięcie nie będzie miało tak katastrofalnych skutków, jak 25 lat temu.

PAP: Jak postępują testy pilotażowe narzędzi AI w Ministerstwie Cyfryzacji?

D.S.: Aktualnie koncentrujemy się na testowaniu narzędzi AI w ramach EZD RP (Elektronicznego Zarządzania Dokumentacją Rzeczypospolitej Polskiej – PAP). W nadchodzącym roku będziemy przygotowani do szerokiego wdrożenia rozwiązania, które umożliwia generowanie projektów pism przez AI. Urzędnik będzie miał możliwość przesłania takiego pisma za pośrednictwem EZD RP, na przykład w odpowiedzi na zapytanie od obywatela. Narzędzie to pozwala na modyfikację wygenerowanego szkicu przed wysłaniem, a następnie treść jest zatwierdzana przez człowieka. Aktualnie trwają testy wydajnościowe narzędzia – po oddaniu go do użytku, będzie ono dostępne dla kilkuset tysięcy urzędników w Polsce i musi funkcjonować bez zarzutu. Jednocześnie finalizujemy testy wirtualnego asystenta AI w aplikacji mObywatel. Obecnie korzysta z niego 5% użytkowników, a od 31 grudnia – będzie dostępny dla wszystkich.

PAP: Na jakim etapie zaawansowania jest projekt polityki półprzewodnikowej?

D.S.: Do Świąt Bożego Narodzenia trwa gromadzenie uwag na szczeblu Zespołu Programowania Prac Rządu. Jak każda polityka publiczna, również ten dokument podlega standardowej procedurze legislacyjnej, podobnie jak np. rozporządzenia Rady Ministrów. To nieproporcjonalnie wydłuża cały proces, dlatego prace nad dokumentami strategicznymi rozpoczynamy jeszcze przed ich oficjalnym przyjęciem. Podobne podejście zastosujemy w przypadku polityki AI oraz polityki kwantowej.

PAP: Jak przebiegają prace nad wprowadzeniem portfela tożsamości cyfrowej (aplikacji, która umożliwi obywatelom UE bezpieczną identyfikację podczas korzystania z usług)?

D.S.: W roku 2026 wdrożymy w Polsce w pełni europejski portfel tożsamości cyfrowej. Aktualnie finalizujemy prace nad szczegółowymi regulacjami, które do połowy stycznia zostaną przekazane do konsultacji i uzgodnień. Równolegle do działań legislacyjnych, trwają intensywne prace techniczne, w które zaangażowane są COI, NASK oraz Instytut Łączności. Poszczególne jednostki podzieliły się zadaniami i wspólnie pracują nad szybkim i sprawnym stworzeniem portfela oraz przeprowadzeniem certyfikacji zgodnej z europejskimi standardami. Unijne przepisy wchodzą w życie w grudniu 2026 roku i trzymamy się tego terminu. Jest prawdopodobne, że w przyszłoroczne święta będzie już możliwość korzystania z cyfrowego portfela.

PAP: Jakie kroki podejmie Ministerstwo Cyfryzacji, jeśli prezydent Nawrocki zawetuje nowelizację ustawy dotyczącą blokowania nielegalnych treści w Internecie?

D.S.: Aktualnie nie ma przesłanek, by twierdzić, że Pan Prezydent podejmie taką czy inną decyzję odnośnie ustawy. To prawda, że politycy opozycji kilkukrotnie składali wniosek o odrzucenie ustawy w całości. Są to polityczne zagrywki, które standardowo mają miejsce podczas prac legislacyjnych, a następnie opozycja zgłasza poprawki, mające na celu np. poszerzenie katalogu treści, które mają podlegać blokowaniu. Trudno zatem ocenić, jakie są ich prawdziwe intencje. Cieszy natomiast konstruktywna praca na etapie sejmowym. Wszystkie ugrupowania polityczne wygłosiły swoje oświadczenia, a następnie zgodnie pracowały nad poprawkami. W pierwszym czytaniu zaakceptowaliśmy pełen pakiet poprawek opozycji. W drugim czytaniu ograniczyliśmy rygor natychmiastowej wykonalności, czego również domagała się opozycja, a w Senacie został on całkowicie zniesiony. Decyzja o blokowaniu będzie ostatecznie należeć do sądu, co sprawia, że obawy różnych środowisk stają się nieuzasadnione.

PAP: Posłowie opozycji oraz eksperci wyrażali obawy, że np. wypowiedzi polityków w Internecie, krytykujących rząd, mogą zostać uznane za dezinformację i zablokowane na mocy tej ustawy. W jaki sposób ustawa ma ułatwić walkę z dezinformacją, jak zapowiadał Pański przełożony, wicepremier Krzysztof Gawkowski?

D.S.: DSA zwalcza dezinformację w jej najbardziej szkodliwej formie, czyli konkretne przestępstwa, które są wyszczególnione w polskiej ustawie. Nie rozwiąże ona wszystkich problemów związanych z dezinformacją, lecz sprawi, że te najbardziej drastyczne przypadki będą pojawiać się w Internecie rzadziej. Mamy dwa zbiory: przestępstwa z kodeksu karnego oraz zbiór „dezinformacja”, które łączą się m.in. w dezinformowaniu, mającym na celu doprowadzenie do konkretnej straty finansowej, np. dezinformacja prowadząca do oszustw finansowych, czy przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, dotyczące kwestii narażenia państwa, porządku i ładu, sabotażu, dywersji.

PAP: Jednak dezinformacja, wprowadzanie w błąd i oszustwo to odmienne terminy. A słowo „dezinformacja” nie występuje ani razu w treści ustawy.

D.S.: Dezinformacja to szerokie pojęcie, odnoszące się do zorganizowanych działań mających na celu rozpowszechnianie informacji niezgodnych ze stanem faktycznym lub prawnym. I w ramach takich kampanii obserwujemy różne formy dezinformacji. Część z tych działań prowadzi do określonych konsekwencji, np. wywołania poczucia zagrożenia w danym miejscu. I ten przykład jest ujęty w kodeksie karnym w art. 224a. Za to przestępstwo od kilku lat grozi kara pozbawienia wolności, dlatego takie treści są uwzględnione w akcie o usługach cyfrowych.

PAP: Czy na podstawie ustawy będzie możliwe usuwanie z mediów społecznościowych np. treści dezinformacyjnych publikowanych przez rosyjskie farmy trolli?

D.S.: Jeśli boty będą komukolwiek życzyć śmierci, to tak, ponieważ jest to ujęte w ustawie. Jeśli boty będą rozpowszechniać dezinformację np. na temat Ukrainy, to nie. W ustawie wymieniono 27 przestępstw, które regulują ten obszar. Oznacza to, że wniosek o zablokowanie treści będzie mógł być złożony w sprawach dotyczących m.in. handlu ludźmi, namawiania do samobójstwa, oszustw finansowych, obchodzenia przepisów celnych i skarbowych, sprzedaży bez faktury, pedofilii, prezentowania treści seksualnych z udziałem dzieci. Nikt nie będzie cenzurował debaty politycznej w sieci, tak jak obecnie nie ma cenzury debaty politycznej poza Internetem – ponieważ nie podpada to pod kodeks karny. Dopóki ktoś nie łamie kodeksu karnego, nie będzie podlegał tej ustawie.

PAP: Czy Pana zdaniem są obszary, w których Ministerstwo Cyfryzacji mogło osiągnąć lepsze wyniki w mijającym roku?

D.S.: Być może od początku lepiej poprowadziłbym kwestię doręczeń elektronicznych. Ich wdrożenie napotkało pewne trudności, które jednak z czasem udało się pokonać. 35 milionów e-przesyłek i ponad 2 miliony utworzonych skrzynek do e-Doręczeń świadczą o tym, że system działa. Część z tych wyzwań adresujemy w ramach nowelizacji ustawy o doręczeniach elektronicznych. Aktualnie oczekujemy na kolejny etap wdrożenia, czyli zakończenie okresu przejściowego, które nastąpi z końcem bieżącego roku. Od 1 stycznia 2026 roku pełna odpowiedzialność spoczywa na Poczcie Polskiej, my ze swojej strony zapewniamy pełną gotowość. Mocno wierzymy, że Poczta Polska od Nowego Roku przejmie wszystkie zlecenia i sprawnie je zrealizuje. E-Doręczenia były bez wątpienia trudnym projektem, który został nam przekazany przez poprzedników z zamiarem utrudnienia naszej pracy. Udało nam się jednak przez to przejść. Były problemy, za które ponoszę pełną odpowiedzialność, ale udało nam się je rozwiązać. Uważam, że wciąż pozostaje wiele do zrobienia w obszarze treści internetowych, przeciwdziałania dezinformacji oraz relacji z dużymi korporacjami technologicznymi. Żyjemy w rzeczywistości, w której musimy nadrobić 15 lat zaniedbań. Komisja Europejska nie doprowadziła wówczas do stworzenia cywilizowanych i przyjaznych regulacji dla platform internetowych. Gdyby to się udało, bylibyśmy dziś w zupełnie innej sytuacji. Obecnie, gdyby dziennikarz na swoim portalu opublikował artykuł, który doprowadziłby do strat finansowych wielu osób – zadziałałoby prawo prasowe i poniósłby konsekwencje. Na platformie internetowej może to zrobić każdy i nie istnieją jeszcze regulacje, które pozwalałyby z tym skutecznie walczyć. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, aby to zmienić.

Rozmawiała Monika Blandyna Lewkowicz (PAP)

mbl/ drag/

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *