Zamykanie dostępu do świadczeń dla obywateli w miastach średniej wielkości kieruje ich ku ugrupowaniom spoza systemu. O przyszłym wyglądzie polityki w 2027 r. może przesądzić podział kraju na centralną część i regiony oddalone. Nie mniej istotne są też różnice generacyjne.
Standard życia w mniejszych i średnich ośrodkach miejskich, na przykład w Częstochowie (widocznej na fotografii), zależy od możliwości korzystania z usług publicznych
Estera Flieger
Reklama
Z niniejszego artykułu zrozumiesz:
- W jaki sposób rozróżnienie na centrum i obrzeża może oddziaływać na układ sił politycznych w 2027 roku?
- Jak bliskość do świadczeń społecznych wpływa na powiększanie się popularności partii antyestablishmentowych?
- Z jakimi trudnościami borykają się średnie i małe miasta w Polsce oraz jakie sugestie im się przedstawia?
- Dlaczego Konfederacja zdobywa zwolenników w niedużych miejscowościach i na terenach wiejskich?
- Co powoduje nasilenie liberalizmu gospodarczego wśród młodszych pokoleń?
- Jakie spory wywołują plany budowy kolei podziemnej w dziesięciu polskich miastach?
Czy widać podział zaborowy? To pytanie o segmentację, która charakteryzuje Polskę w 2025 r. – Łatwiej politycznie wykorzystać jest różnicę między miastem a wsią. Tak postąpił niedawno prezydent Karol Nawrocki: argumentując powstrzymanie tzw. ustawy łańcuchowej, zaproponował historię o mieszkańcach miast zawstydzających Polaków ze wsi, którzy rzekomo źle traktują zwierzęta. Tymczasem w parlamencie wypracowano wokół tej ustawy niespotykany konsensus – odpowiada dr hab. Adam Gendźwiłł, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Reklama Reklama Plus Minus PiS i PO nie rozumieją Polaków, ale mają sposób na wymuszanie głosów
Społeczeństwo znajduje się w innym punkcie niż politycy, wykazuje większą otwartość na zmiany niż zakła…
A co, jeśli za wskaźnik wziąć dostępność świadczeń publicznych? – Dostęp do świadczeń publicznych będzie coraz bardziej kluczowy. Coraz więcej badań z innych krajów (m.in. z Danii, Włoch, Francji) potwierdza, że ich ograniczanie – zamykanie szkół, redukcja placówek zdrowotnych – w oddalonych od centrum regionach zwiększa lokalnie poparcie dla partii stojących w opozycji do systemu, szczególnie tych skrajnie prawicowych. Decyzje państwa o cięciach budżetowych do pewnego stopnia wywołują zwrot w kierunku opcji antysystemowych – sądzę, że w Polsce trzeba się temu przyjrzeć – objaśnia socjolog.
Utrudniony dostęp do usług publicznych to problem średnich i małych miast
Poprawa dostępności do świadczeń publicznych to jedno z siedmiu zaleceń Karola Wałachowskiego dla miast średniej wielkości. „Zgodnie z ostrożnymi wyliczeniami z dala od największych miast żyje w Polsce około 22 mln osób, czyli większość obywateli” – pisze w publikacji „Poza największymi. Studium o byłych stolicach województw”. I dodaje: „Są one (świadczenia publiczne – red.) kolejnym elementem, na który państwo ma bezpośredni wpływ. Miasta średniej wielkości powinny być objęte określonym standardem świadczeń, powtarzalnym w miastach o danej wielkości” – kontynuuje. Inne sugestie dla Polski spoza metropolii: selekcja lokalnych specjalności, polepszenie dostępności komunikacyjnej, rozwój budownictwa mieszkaniowego, deglomeracja, podnoszenie jakości życia i przyciąganie inwestycji.
Reklama Reklama Reklama
– Problem polskich miast to ograniczona dostępność mieszkań i wykluczenie z sieci transportowej. Oraz świadczenia publiczne. Wciąż nie zauważam, by ich mieszkańcy byli należycie reprezentowani. Konfederacja nie jest ugrupowaniem wspierającym i promującym aktywną rolę państwa – podsumowuje Wałachowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Dlaczego zatem to Konfederacja – i Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna – zdobywają poparcie w niewielkich miejscowościach i na wsiach? – Rozważania o świadczeniach publicznych to rozważania o standardzie życia i kosztach ich zapewniania, czyli o ekonomii. Uważam jednak, że Konfederacja zaspokaja również potrzeby symboliczne: populistom łatwiej jest budować poparcie na obrzeżach, opierając się na uproszczonej narracji o beneficjentach systemu w centrum oraz o zapomnianych mieszkańcach peryferii. To dość prosty przekaz, podczas gdy rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, ponieważ również w większych miastach istnieją enklawy osób przegranych i zepchniętych na margines, podobnie jak na wsiach są bogaci beneficjenci uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej. Konfederacja nie musi mówić o usługach publicznych, wystarczy, że wygłasza hasła antyelitarystyczne, a swoją obecnością komunikuje: „dość rządów tych, którzy sprawowali je do tej pory” – analizuje Gendźwiłł. – Obecność Konfederacji oraz Sławomira Mentzena w mniejszych miastach przyniosła im popularność, gdyż była postrzegana jako wyraz uznania dla lokalnych społeczności, których problemem jest często brak należytego docenienia – dodaje ekspert.
„Do tej pory polityka publiczna systematycznie pomijała kategorię 30-60 miast średniej wielkości i nie wspierała odpowiednio ich rozwoju. To musi się zmienić. Potrzebna jest zmiana systemowa w podejściu do polityki publicznej: powinna ona wreszcie »myśleć mapą«, co rozumiem jako uwzględnienie wymiaru terytorialnego przy wdrażaniu różnorodnych działań państwa” – podsumował Wałachowski w swojej książce.
Dlaczego młodsze pokolenia cechuje coraz większy liberalizm gospodarczy?
– Wzrost poparcia dla Konfederacji i Konfederacji Korony Polskiej wynika z tego, że kolejne pokolenia – a potwierdzają to badania – wykazują coraz większy liberalizm w kwestiach gospodarczych. Bardziej odpowiada im pogląd, że każdy dba o siebie sam. Nie przemawiają do nich tak bardzo, jak do starszych, postulaty socjalne. Innymi słowy: osoby w wieku 30, a nawet 40 lat nie kuszą obietnice 14. emerytury – na podział pokoleniowy zwraca uwagę w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Reklama Reklama Reklama
Komentarze Ćwiek-Świdecka: Lepsza łata niż reforma. Kto odważy się naprawić polską ochronę zdrowia?
Podejmowanie kontrowersyjnych decyzji w sektorze ochrony zdrowia wiąże się z ryzykiem przegrania kolejnych wyborów. Cz…
– Drugim czynnikiem jest nacjonalizm, będący skutkiem sekularyzacji. Opierając się na przekonaniu wywodzącym się z oświecenia, w III Rzeczypospolitej założono, że wraz z sekularyzacją ludzie stają się liberalni. To błędna diagnoza. Ludzie są religijni, ponieważ przynależą do wspólnot, a gdy religia zanika, nacjonalizm jako pierwszy zaspokaja potrzebę przynależności do wspólnoty – dodaje socjolog.
Czy pomysł PSL, aby wybudować metro w 10 polskich miastach, ma sens?
Czy propozycją, która może rozwiązać problemy miast mniejszych niż Warszawa – w tym wykluczenie komunikacyjne – jest inicjatywa PSL? Przypomnijmy: ludowcy chcą zbudować metro w dziesięciu miastach (nie znamy pełnej listy, ale Władysław Kosiniak-Kamysz wspomniał między innymi o Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Białymstoku, Lublinie i Łodzi). – To mało poważny pomysł. Polskie miasta nie są wystarczająco duże. Nie da się znaleźć dziesięciu miast, w których miałoby to sens. Ewentualnie, w Krakowie mogłoby to być uzasadnione liczbami. Na siłę – w Poznaniu i Wrocławiu. Natomiast znając potrzeby miast w Polsce, PSL pragnie wręczyć złoty łańcuch tym, których nie stać na obuwie – mówi Wałachowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Dystans do tej idei prezentuje Karol Trammer, założyciel i redaktor naczelny periodyku „Z biegiem szyn” oraz autor książki „Przestawienie zwrotnicy. Jak politycy bawią się koleją”. Przyznaje, że w przypadku węzła komunikacyjnego we Wrocławiu budowa podziemnej linii kolejowej mogłaby potencjalnie usprawnić przepustowość, jednak metro nie rozwiąże problemów Polski poza metropoliami, ponieważ nie eliminuje problemów największych miast. – W myśleniu o komunikacji miejskiej metro postrzegane jest jako panaceum na wszystkie problemy. Budowa sieci metra jest jednak kosztowna i zajmuje dziesięciolecia. Dodatkowo, mówiąc wprost, władze Warszawy wykorzystują metro do realizacji interesów deweloperów – linie metra są doprowadzane do niezabudowanych terenów, aby zwiększyć wartość działek na obrzeżach, jednocześnie zaniedbując lokalizację stacji w gęsto zaludnionych częściach miasta. Również w tym kontekście planowana w Warszawie trzecia linia metra budzi kontrowersje: nie przewidziano żadnej stacji w okolicach placu Szembeka w gęsto zabudowanej części starego Grochowa, projektując za to trzy stacje na terenie działalności deweloperów w rejonie Gocławia – łączy fakty specjalista w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
– W Niemczech wydano książkę zatytułowaną „Tunnelmania”, która analizuje problem przenoszenia transportu publicznego pod ziemię. Dotarcie na peron metra zajmuje więcej czasu niż dojście na przystanek tramwajowy. Jednakże politycy uparcie promują wizję ukrywania transportu publicznego pod ziemią, ponieważ wciąż uważają, że miasto powinno być przyjazne dla samochodów, traktując tramwaje i autobusy jako przeszkody. Jest także spora grupa mieszkańców Warszawy, która na co dzień jeździ samochodem, chyba że gdzieś może dostać się metrem. Można by ich określić mianem wyższej klasy transportowej: nie wsiądą do autobusu, ale z samochodu może skusić ich przesiadka do metra – przekonuje Trammer.
Reklama Reklama Reklama
Plus Minus Obraz starszych osób u pokolenia Z jest odstraszający z jednego powodu
Młodzi ludzie obserwują starsze pokolenia i widzą, jak silnie alkohol wpłynął na ich życie. To ob…
Rozmówca „Rzeczpospolitej” analizuje przyczyny niedostatecznego myślenia o usługach i inwestycjach publicznych: – Pojawił się też argument, że metro ma służyć ochronie ludności cywilnej. To prawda, ale ponownie należy się zastanowić: czy budowa schronów w ramach budowy metra przypadkiem nie oddala na długie lata kwestii zapewnienia miejsc schronienia?
– Obietnica budowy metra w dziesięciu miastach jest nierealna ze względów technicznych i ekonomicznych. Jednak PSL zasygnalizował, że dostrzega inne ośrodki, prawdopodobnie przyznając tym samym, że pogodził się z utratą pozycji partii o przeważająco wiejskim elektoracie i musi znaleźć nową bazę wyborczą. Miasta spoza metropolii wydają się być naturalnym wyborem. Zresztą, starania o wiejski elektorat stają się coraz bardziej intensywne: ludowcy wciąż posiadają tam najlepiej rozwiniętą infrastrukturę terenową, ale od 2011 roku silną pozycję ma tam również PiS, który przejął znaczną część polskiej wsi. Ostatnie wybory parlamentarne, a w szczególności prezydenckie, pokazały, że na obszarach wiejskich rośnie poparcie dla Konfederacji, a zwłaszcza na wschodzie – dla Konfederacji Korony Polskiej – podsumowuje Gendźwiłł.
