Dla Lewicy triumfem będzie, gdy przede wszystkim, wejdzie do parlamentu. A po drugie wejdzie z takim rezultatem, który zagwarantuje stronnictwom demokratycznym większość parlamentarną. I o takim sukcesie rozprawiamy – oznajmił w dyskusji z „Rzeczpospolitą” wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Tomasz Trela.
Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy
Artur Bartkiewicz
Reklama
„Rzeczpospolita”: Źli języcy powiadają, że Nowa Lewica wybrała na Kongresie Włodzimierza Czarzastego na Włodzimierza Czarzastego. Czemu ni pan, ni Agnieszka Dziemianowicz-Bąk czy Krzysztof Gawkowski nie zdecydowaliście się ubiegać o przewodnictwo w ugrupowaniu?
Tomasz Trela: Zadecydowały narady z minionego tygodnia. Realizowaliśmy kampanię wewnątrzpartyjną, odbyły się wybory w kołach, okręgach, regionach. Ustaliliśmy, że na finiszu usiądziemy i postaramy się wybrać najkorzystniejszy wariant. I najkorzystniejszym wariantem w tej chwili jest Włodzimierz Czarzasty. Obecnie nie pora na to, aby w Lewicy prowadzić wewnętrzne zmagania. Gdyby startowała cała czwórka, przypuszczalnie aktualnie trwałaby debata, kto ile otrzymał głosów, kto jest bardziej doświadczony. A w ten sposób mamy lidera, mamy nowe szefostwo, mamy determinację i zapał do działania. I każdy z nas w Lewicy pełni swoją funkcję. Włodzimierz Czarzasty posiada koncepcję, która umożliwi, aby Lewica za dwa lata, po wyborach do parlamentu, była mocniejsza.
Reklama Reklama
Lecz czy takie „głosowanie bez alternatyw” nie jest komunikatem wysłanym otoczeniu, że z demokracją wewnątrzpartyjną w Nowej Lewicy nie jest najlepiej? Czy partii nie posłużyłaby dyskusja programowa prowadzona przy okazji wyborów przewodniczącego?
Preferuję, żebyśmy o programie rozmawiali z ludźmi. Dyskusja o programie Lewicy odbywa się też każdego dnia wewnątrz organizacji. Posiadamy dość aktywną strukturę, która ma swoje przedstawicielstwo w każdym rejonie, niemalże w każdym powiecie. Wiem, że gdyby było czterech kandydatów na przewodniczącego, obecnie pojawiłyby się artykuły o podziale w lewicy. Kiedy mieliśmy jednego kandydata, czytamy, że nie było wyborów w lewicy. Nigdy nie da się usatysfakcjonować wszystkich. Jednakże nie jesteśmy po to, żeby podobać się absolutnie każdemu. Decyzje personalne w Lewicy mamy za sobą. O obsadzie stanowisk już dyskutować nie będziemy. Będziemy rozmawiać tylko o tym, co zdołała zrobić Lewica przez te dwa lata, co zdoła zrobić jeszcze przez półtora roku. Od wczoraj Lewica prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku.
Komentarze Jacek Nizinkiewicz: Decyzja Włodzimierza Czarzastego cieszy Tuska, Kwaśniewskiego i… partię Razem
Włodzimierz Czarzasty wyeliminował konkurentów ubiegających się o szefostwo w partii Nowa Lewica, ale…
A może trudnością jest to, że Lewicy brakuje rozpoznawalnych osobistości? Podczas badań opinii respondenci mogą zaznaczyć odpowiedź „nie znam tego polityka”. I w zestawieniu takich najsłabiej rozpoznawanych polityków wicepremier Krzysztof Gawkowski czy minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk plasują się w czołówce.
Włodzimierz Czarzasty jest długo w polityce, jest marszałkiem Sejmu, w naturalny sposób jest najbardziej rozpoznawalny. Lecz minister Dziemianowicz-Bąk, wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat czy wicepremier Gawkowski mają niezłą rozpoznawalność. Z drugiej strony my wszyscy, jeśli chodzi o politykę i staż w polityce, jesteśmy wciąż w tej fazie rozkwitu i byłoby czymś niepokojącym, gdyby w wieku 40 lat ktoś miał rozpoznawalność na poziomie 90 czy 95 proc. Rozpoznawalność, podobnie jak władzę, się zdobywa. Ona pojawi się w odpowiednim momencie. Zawsze lepiej jest doganiać, zyskiwać niż podtrzymywać. Wszystko tak naprawdę jest przed nami.
Reklama Reklama Reklama
Nie martwi was w pewnym stopniu tendencja zauważalna w rezultatach wyborów? W 2019 roku Lewica osiągnęła sukces, uzyskując 12,56 proc. w wyborach, ale potem było już tylko gorzej. W 2023 roku – 8,61 proc. W 2024 roku 6,32 proc. w wyborach do sejmików wojewódzkich i 6,3 proc. w wyborach do PE.
Z pewnością jest to sygnał alarmowy. Zapewniam, że nie jestem zainteresowany współtworzeniem partii, która będzie balansować w okolicach progu wyborczego. Lewica zasługuje na solidne, stabilne, dwucyfrowe poparcie. I bez wątpienia do tego musimy zmierzać. Dlatego ustaliliśmy, że przez cały 2026 rok będziemy komunikować się z wyborcami, przekazywać wyborcom, co udało nam się zrobić, jakie mamy plany. I będziemy to robić na szczeblu parlamentu, rządu, samorządu. Będziemy usilnie pracować. Żeby zdobywać głosy i pozyskiwać poparcie, nie wystarczy być aktywnym w resorcie czy w Sejmie. Trzeba być aktywnym na ulicach, na placach, na targowiskach i tam spotykać się z wyborcami i rozmawiać z nimi.
Lewica zasługuje na solidne, stabilne, dwucyfrowe poparcie. I na pewno do tego musimy dążyć.
W przyszłym roku będziemy budować mieszkania na wynajem. Dysponujemy na ten cel 7 miliardami złotych. Takich środków dawno nie było w budżecie państwa. Ludzie to w końcu zauważą, docenią. Od kilku miesięcy wypłacana jest renta wdowia. Spotykam się z seniorami, z seniorkami, którzy mówią: mam 250, mam 300 zł wdowiego dodatku do emerytury. Od 1 stycznia będzie podniesiony zasiłek pogrzebowy. To są kwestie, o których trzeba ludziom powiedzieć. Za parę dni będziemy mieli pierwszy raz ustawowo wolną Wigilię. To są sprawy, które składają się na wielką całość i o tym trzeba konsekwentnie informować.
Kiedy przysłuchiwałem się marszałkowi Czarzastemu, odnosiłem wrażenie, że on jednak inaczej akcentuje pewne sprawy. Z jego przemówienia najbardziej wybrzmiała zapowiedź walki z Karolem Nawrockim prowadzonej według zasady „wet za wet, wet za wet”.
Ale jedno nie wyklucza drugiego. Jedna grupa może objeżdżać Polskę i informować, co Lewica zrobiła, a druga grupa – pod przewodnictwem marszałka Czarzastego – może wykonywać tę pracę. Ja działam w komisji śledczej ds. Pegasusa, więc także jestem zainteresowany pociągnięciem do odpowiedzialności tej bandy z PiS. Uważam, że takie zdecydowane działanie marszałka Sejmu, który zwraca się do prezydenta: „drogi Karolu Nawrocki, nie będziesz sobie brykał po nie swoim terytorium i nie będziesz nam mówił, co mamy robić”, jest bardzo oczekiwane i pożądane. Mam wrażenie, że Karol Nawrocki chciałby być w jednym wcieleniu prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu, Senatu, a także prezesem Sądu Najwyższego. Tak to, panie Karolu, w Polsce nie wygląda, tak to nie funkcjonuje. Musimy panu uzmysłowić miejsce w konstytucyjnym porządku działania poszczególnych organów naszego państwa. A to, że marszałek Czarzasty należy do ludzi, którzy nie cofają się i nie będą potulnie akceptować tego, co mówi Karol Nawrocki, mnie akurat bardzo cieszy i zawsze będę wspierał takie postępowanie.
Polityka Czarzasty przewodniczącym Nowej Lewicy. Zandberg: Wybrali przeszłość
Zdaniem Adriana Zandberga – posła i współprzewodniczącego Partii Razem – w Nowej Lewicy „chyba ni…
Czy w takiej sytuacji nie grozi nam jednak impas legislacyjny? Karol Nawrocki będzie wetował wasze ustawy, a marszałek Czarzasty będzie stosował „marszałkowskie weto” wobec ustaw prezydenta.
Najgorsze byłoby, gdyby ktoś chciał Karolowi Nawrockiemu bezpodstawnie ustępować. Nie należę do osób, które ustępują, należę do osób, które twardo walczą o swoje. Jeżeli Karol Nawrocki będzie chciał hurtem wetować ustawy, bo tak mu się podoba, to będziemy tę jego obłudę demonstrować, albo będziemy pokazywać obłudę jego zaplecza politycznego. I powiem więcej. Istnieją moje wypowiedzi z okresu Andrzeja Dudy, gdy przekonywałem, że nie powinniśmy czekać na zmianę prezydenta, lecz robić to, do czego się zobowiązaliśmy w czasie kampanii wyborczej. Ośmielę się twierdzić, że gdybyśmy bardzo konsekwentnie wykonywali swoją pracę, być może wynik wyborów prezydenckich byłby inny. Czekaliśmy na nowego prezydenta, no i doczekaliśmy się kibica Karola Nawrockiego. Nie ma co się cofać. Naturalnie, trudniej rządzi się w momencie, kiedy wszystko jest wetowane, lecz się rządzi. Państwo się dalej rozwija. Karol Nawrocki wetuje, a my mamy niską inflację, wysoki wzrost gospodarczy. W tym roku pozyskaliśmy 91 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy, a w przyszłym roku pozyskamy 100 miliardów i te środki będą pracowały na rzecz naszej gospodarki. Karol Nawrocki wetuje, a my realizujemy swoje.
Reklama Reklama Reklama
Polityka Prof. Dudek zwrócił się do Tuska. „Jak się nie da, to powinien pan się podać do dymisji”
Panie premierze Tusk, najwyższy czas zacząć myśleć o tym, czy da się Polską rządzić rozporządzeni…
Czyli kompromisu nie będzie?
Nie odbieram prezydentowi prawa weta. Uważam, że jest to konstytucyjne uprawnienie prezydenta. Lecz każdy z byłych prezydentów, a byli różni, korzystał z tego prawa w sytuacjach nadzwyczajnych, w sytuacjach fundamentalnych, gdy były duże protesty, niezadowolenie społeczne. Natomiast w tym przypadku widzę, że prawo weta ma służyć Nawrockiemu do prowadzenia bieżącej polityki. Prezydent nie jest od tego, żeby prowadzić bieżącą politykę, powinien dążyć do porozumienia, aby obywatele odczuwali pewną równowagę. Pamiętam prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie zgadzał się ze wszystkimi decyzjami rządu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I pamiętam prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie utrudniał Jerzemu Buzkowi, który był premierem z zupełnie innego obozu politycznego.
Prezydent utrzymuje jednak, że to wy z nim nie rozmawiacie o projektach ustaw i dlatego jest zmuszony je wetować.
Nie słyszałem od swoich koleżanek i kolegów ministrów, żeby kiedykolwiek prezydent Nawrocki wystosował zaproszenia, a minister mu odmówił. Po drugie, prezydent ma możliwość zwołania Rady Gabinetowej. Były napuszone zapowiedzi, że na Radach Gabinetowych będzie przepytywanie rządu. I była jedna Rada Gabinetowa, na której Karol Nawrocki został skarcony przez ministrów i premiera, i do kolejnej się nie garnie. Natomiast nikt nie pozwoli, by prezydent wzywał urzędników poszczególnych instytucji i wydawał im rozkazy. Nie od tego jest prezydent. Nie wyobrażam sobie, żeby na etapie pracy parlamentarnej czy na etapie pracy rządowej ktoś biegał co chwila do Pałacu Prezydenckiego i mówił: panie prezydencie, niech pan rzuci okiem na artykuły 5 i 6. Podoba się panu, czy nie. Tak to nie funkcjonuje.
Z Razem programowo, ideowo niewiele nas różni. Mamy jednak fundamentalnie inne podejście do sposobu realizacji swoich postulatów
Na Kongresie Lewicy słychać było hasło, że idziecie po zwycięstwo w 2027 roku. Czym będzie taki triumf dla Lewicy?
Dla Lewicy triumfem będzie to, gdy po pierwsze, wejdzie do parlamentu. A po drugie wejdzie z takim wynikiem, który zapewni stronnictwom demokratycznym większość parlamentarną. I o takim zwycięstwie mówimy. Skłamałbym, gdybym powiedział, że Lewica dąży do tego, by zdobyć 30-40 proc., bo nie jest to realne. Lecz sądzę, że jeśli Lewica uzyska dwucyfrowe poparcie, kilkanaście procent, 50 mandatów parlamentarnych, mamy szansę, jako ten szeroki obóz partii demokratycznych, rządzić i kontynuować rządy w naszym kraju. I rozmawiamy o kontynuacji współpracy, ponieważ współpraca z naszymi partnerami nie zawsze jest łatwa, ale jest przewidywalna. Zarówno z Koalicją Obywatelską, jak i z Polską 2050, jak i z PSL-em. Pomimo tego, że w wielu kwestiach się różnimy programowo, to jednak wspólnota i poczucie bezpieczeństwa, Unia Europejska, rozwój naszego kraju, to nas łączy. Im liczniejsza będzie reprezentacja Lewicy w parlamencie, tym więcej ze swojej agendy lewicowej będzie mogła zrealizować.
Polityka Nowy sondaż: Partia Grzegorza Brauna wyprzedziła Konfederację
Są wyniki nowego sondażu preferencji partyjnych przeprowadzonego przez Ogólnopolską Grupę Badawczą.
Reklama Reklama Reklama
A czy po cichu nie zakładacie, że te kilkanaście procent wystarczy, by utworzyć rząd z KO bez Polski 2050 i PSL? Wydaje się, że w takim układzie łatwiej byłoby o realizację niektórych punktów lewicowej agendy.
Z pewnością tak, aczkolwiek koalicję tworzy się po wyborach. Naszym partnerom – PSL-owi i Polsce 2050 – życzę powodzenia. Nie należę do osób, które życzą komuś porażki. Uważam, że im bardziej demokratyczna koalicja, im bardziej stabilna koalicja, tym większe poczucie bezpieczeństwa. Zatem jeśli nasi partnerzy się dostaną, dobrze byłoby z nimi współrządzić. Lecz powtórzę: gdyby Lewica nie miała dwudziestu paru posłów, lecz pięćdziesięciu paru, z pewnością łatwiej byłoby nam realizować nasze postulaty.
Przedstawiliście właśnie program reformy ochrony zdrowia: likwidację składki zdrowotnej, zastąpienie jej nowym podatkiem, przeznaczenie na ochronę zdrowia 80 proc. wpływów z akcyzy. Dyskutowaliście o tym planie z ministrem finansów i gospodarki Andrzejem Domańskim, z koalicjantami? Czy istnieje jakakolwiek możliwość jego realizacji?
Tak. Nawet uczestniczyłem w takim spotkaniu z ministrem Domańskim. Nie było to formalne spotkanie, lecz mówiliśmy o tej propozycji. Nie spotkaliśmy się z jednoznacznym sprzeciwem. Natomiast jest to na tyle poważna reforma, że nie da się jej przeprowadzić na jednym spotkaniu. Długo nad tym pracowaliśmy. Przyglądaliśmy się, jak resort zdrowia będzie gospodarował środkami, które posiada. Bo tych środków jest więcej. Przypomnijmy – w 2023 r., kiedy PiS oddawał władzę, było to w granicach 170-180 miliardów zł. Aktualnie będziemy mieli 250 miliardów zł na ochronę zdrowia. Znacznie więcej, lecz wciąż niewystarczająco. Na początku stycznia odbędziemy rozmowy z Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwem Finansów. Przedstawiamy konkretne rozwiązanie, lecz jesteśmy również elastyczni. Byłoby korzystne, gdyby wokół tego rozwiązania zbudować porozumienie ponad podziałami politycznymi.
W czasie Kongresu Nowej Lewicy Aleksander Kwaśniewski mówił, że w 2019 roku sukcesem Włodzimierza Czarzastego było zjednoczenie różnych ugrupowań lewicowych. Jednakże dzisiaj ponownie jesteście podzieleni. Podczas Kongresu nie brakowało uszczypliwości pod adresem Razem – np. wtedy, gdy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła o tych, którzy wolą być komentatorami polityki. Z drugiej strony Adrian Zandberg twierdzi, że Nowa Lewica, wybierając Włodzimierza Czarzastego, wybrała przeszłość. Czy nadal istnieje szansa, że dojdzie między wami do porozumienia przed 2027 rokiem?
Wszystko jest możliwe. Prawdopodobnie nie na dzisiaj, lecz do wyborów pozostały dwa lata, wszystko może się zdarzyć. Programowo i ideologicznie Razem niewiele się od nas różni. Mamy jednak odmienne podejście do metody realizacji swoich postulatów. My jako Nowa Lewica robimy to małymi krokami, Partia Razem chciałaby działać na szeroką skalę. Tyle że dotychczas nikt nie dał jej możliwości realizacji tych zamierzeń. I rzeczywiście koledzy z Razem postawili na komentowanie. Wolą mówić, jak źle jest, lecz nie chcą przyczynić się do tego, by było choć trochę lepiej. Będziemy ich do tego zachęcać. Nie ulega wątpliwości, że gdyby była jedna koalicyjna lista Lewicy, byłoby łatwiej. Muszę jednak przyznać, że jestem nieco zniesmaczony tym, jak kolega Adrian Zandberg odnosi się do Włodzimierza Czarzastego. To Włodzimierz Czarzasty był w 2019 roku inspiratorem tego, aby powstała jedna lista Lewicy. I dzięki temu koleżanki i koledzy z Razem weszli do parlamentu. W 2023 roku było identycznie. Zatem pewien szacunek wobec człowieka, który współtworzył tę Lewicę, powinien istnieć. Chcę powiedzieć: Adrianie, nie szukaj wroga w lewicy, poszukaj poparcia gdzie indziej. Wielokrotnie zapraszaliśmy cię do współpracy, mówiliśmy, że możesz wybrać odpowiedzialność za to, co dzieje się w Polsce. Lecz z pozycji partii z 3-procentowym poparciem nie można stawiać nikomu warunków, bo taka jest demokracja. Liczą się z tobą, jeśli masz silną pozycję. Jeśli nie masz silnej pozycji, to się z tobą nie liczą. A ty na razie tej silnej pozycji nie posiadasz.
Polityka Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Joanna Senyszyn, najstarsza i najbardziej oryginalna kandydatka w ostatnich wyborach prezydenckic…
Będziecie starali się to wytłumaczyć Adrianowi Zandbergowi nie tylko w mediach?
Rozmawiam z Adrianem Zandbergiem. Oczywiście aktualnie nie rozmawiamy o tym, jakie są przymiarki do tworzenia list wyborczych i koalicji, lecz sądzę, że gdy będziemy parę miesięcy przed wyborami, wówczas będziemy szukać rozwiązań. Chcę jednak zaznaczyć, że nie wyobrażam sobie, że Partia Razem w rządzie koalicji 15 października, w którym Lewica jest koalicjantem, krytykuje wszystko, a na samym końcu przyjdzie i powie: no dobrze, to może zróbmy coś razem, wspólnie. Bo polityka tak nie funkcjonuje. Jestem nieco zdziwiony, że Adrian Zandberg stoi obecnie po stronie partii opozycyjnych. A wśród nich są PiS, Konfederacja, Grzegorz Braun i Zandberg. Jak na niego, to nieco podejrzane towarzystwo.
Reklama Reklama Reklama
Jednakże jeśli chodzi o kwestie ideowe, nie ma między wami dużych różnic?
Tak. Różniło nas podejście i sposób wdrażania niektórych kwestii, ponieważ preferuję rolę nie recenzenta i komentatora politycznego, lecz kogoś, kto ma na coś wpływ i może za coś odpowiadać.
Za nami dwa lata rządu Donalda Tuska. Jaką ocenę by mu pan wystawił? Czy to był udany okres dla Lewicy?
Wystawiłbym mocną czwórkę. Do piątki brakuje nam jeszcze trochę, ponieważ udało nam się zrealizować wiele z agendy lewicowej, lecz nie wszystko, dlatego nie będę zarozumiały, arogancki, nie będę mówił, że jesteśmy najlepsi. Ciągle wyciągamy wnioski z tego, czego nie zrobiliśmy. Lecz na pewno, jeśli chodzi o kwestie społeczno-socjalne, Lewica gwarantuje, że środki dla obywateli są zapewnione. Musimy jednak stale robić więcej, musimy działać szybciej, musimy robić to bardziej efektywnie, aby ludzie to dostrzegali. Ponieważ aktualnie te działania muszą przełożyć się na społeczne poparcie dla Lewicy.
